foto: Monika Mściwujewska


_
***

Ciągle
jestem wędrowcem
pątnikiem
teraz tkwię
na rozstaju dróg
i nie wiem
którą pójść
ani kogo spytać

zamykam oczy
i ruszam przed siebie
jak ślepiec

idę
i się potykam
o wyrwy
kamienie
korzenie
wdeptuję w kałuże
moczę nogi
a słońce praży głowę

potem
wiatr się zrywa
targa mną
jak trzciną (Pascal!)

już wiem
że błądzę
nie tą drogą poszłam
trzeba wracać
by odnaleźć
święte miejsce –
sanktuarium
co jest we mnie…

nie sądziłam
że to taka trudna droga
a spóźnić się nie mogę!
muszę dotrzeć na czas
by ucałować święte progi
i schody
co trapem do Boga

pokochać…

***

Czemu dni takie krótkie
że za blisko do jutra
niczym
strzelił z bicza?

dlaczego
czas tak pędzi
jak oszalały rumak
na gonitwie?

on nie musi się ścigać!
i tak zwycięża
i tak wygrywa…

my odejdziemy
z pamięci
a on
pozostanie na wieczność
i będzie gonił
potomnym

ich dni będzie odliczał…

***

Każesz mi wić –
wiję
starganą życia nić
a barw tęcza –
wiadomo –
dobrze wstrząśnięta
daje dwa odcienie
biel i czerń
pomiędzy nimi
szarość codzienną
i tej najwięcej

każesz mi prząść –
przędę
swój los i biedę
jak potrafię
lepiej
żebyś to Ty
wziął go w swoje ręce
bo ja
zaraz znowu coś pokręcę
o! już nić się plącze i mota –
na nic cała robota…

każesz mi zwijać –
zwijam
w ścisły kłębek
kurczę się coraz bardziej
maleję
a chciałabym
wystrzelić drzewem
ku niebu

każesz mi tkać –
i tkać będę
jak umiem
ale tkanina
ciągle się filcuje
i nie nadaje się na szycie
ani… na życie
nawet zwyczajne
nawet nijakie
co najwyżej – przegrane
i jak ta nić – stargane

ale nie każ mi Panie
kroić kształtów
szyć ściegów
dopinać ozdób
wynajmę krawca
niech to robi fachowo

niestety!
nikt moich wymiarów nie zna
więc muszę
sama ślęczeć
nad tym nudnym zajęciem

…to mój garnitur
– codzienny i odświętny

Spóźniłam się

Spóźniłam się na pociąg –
odjechał
jak upiorna gąsienica
to nic
mogę poczekać
w tej drodze donikąd

spóźniłam się na bal –
już świta
tancerze i biesiadnicy sunęli
jak zjawy upiornie świetliste
w korowodzie nie z tej ziemi

spóźniłam się na spotkanie z życiem…
mijaliśmy się obojętnie
pełzający po różnych orbitach
ślimaczą drogą okrężną

spóźniłam się na skruchę i żal
serce zastygło i skamieniało
w martwy
nieczuły głaz –
wreszcie skonało

spóźniłam się na miłość!
gorejącej świecy ogarek
już się dopala
ostatni płomyk gaśnie

spóźniłam się na miłość …
to straszne!

Spętana wolnością

Uciekam od wolności jak spłoszony ptak
sama się pętam w sidła

w teatrze gram każdego dnia
raz rolę króla potem błazna
a każda mi obrzydła

schodzę ze sceny
z niesmaku grymasem
wieczór zapala lampy
nocne upiory wolności rzekomej
znów nie pozwolą mi zasnąć

spętana brzemieniem możności wyboru
co dławi niczym ość w gardle
między złem co pociąga
a dobrem co boli
albo nijakim co najmniej

czemu ta wolność choć darem od Boga
i Jego miłości wyrazem
czasami tak ciąży jak kula u nogi
krępuje w okrutne kajdany?

dlaczego bez przerwy każesz mi dźwigać
nie do zniesienia podarek
bo jest to przywilej
wątpliwy co najmniej

mój Panie – to przecież… kara!

Błądzić

Patrzeć nie widzieć
słuchać nie słyszeć
głowa w obłokach
gdzieś się kołysze

chodzić jak robot
komputerowy
bezduszny zimny
choć kolorowy

jak pajac sztywny
na sznurku kroczyć
tam gdzie poniosą
zamknięte oczy…

… rąbnąć łbem w drzewo
aż w mózgu świeczki
aż się rozpali
obłok niebieski

aż błyśnie jasność
przejrzeć na oczy
i się zadziwić
i zauroczyć

i aż iskierka
tego płomienia
rozjaśni gęste
mroki sumienia

roztopi duszę
rozleje ciepło
zmiękczy lód serca
przybliży niebo

***

I przyjdzie wysiąść
na przypadkowym przystanku życia
w najlepszym razie –
na przedostatnim…

nie umiera się na koniec
lub przynajmniej
na żądanie
zawsze
odchodzi się przed czasem

i pozostaną
słowa niewypowiedziane
fotografie niewywołane
dzieła niedokończone
miłość nie okazana
dług niespłacony
sprawa nie załatwiona
lekcja nie odrobiona…

choć tam –
egzaminy z czego innego!
z tej miłości
proste…

ale czy wystarczy
gdy postawią na wadze?

tymczasem
dzień za dniem
nie pamiętamy
że…
odchodzi się zazwyczaj
gdzieś tak w środku życia

hm! śmierć…
i tylko szkoda
że ten kres
to już ani przed siebie
ani wstecz –

a tu zawsze pozostanie nienapisany
ten ostatni wiersz…

Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok

_