foto. Mieczysław Borys

***
Poeta pisząc wiersze, pokazuje kim jest.

***
całe życie czegoś się boimy
całe życie z czymś się oswajamy
całe życie czegoś się wstydzimy
całe życie do czegoś dążymy
całe życie coś tracimy
całe życie na coś czekamy
całe życie za czymś tęsknimy
całe życie na umieranie pracujemy
całe życie z umieraniem walczymy
a i tak dopadnie nas śmierć

***
Idzie ku jesieni…

Dnia ubywa i noce coraz to chłodniejsze.
Lubię tę porę roku, bowiem prócz chłodnych
poranków i wieczorów, przyroda kolorytu nabiera…
Za dnia słońce tak nie przygrzewa, jak w letniej porze.

Szkoda, że grzybów nie potrafię zbierać,
bo tam gdzie lasy mego dzieciństwa,
tam one po każdej nocy są coraz dorodniejsze.

Między połaciami leśnymi pola jakie są piękne,
tu ścierniska w jesiennym słońcu się złocą,
uczepione miedziane babie lato jak srebro,
nić przez wiatr się kolebie.
Tu i ówdzie pola poorane –
na których będzie zboże zimowe posiane.
Mnie na tym polu nie było, nie ma i nie będzie.
Napisać wiersz to z natchnienia.
Z urodzenia, pracy i z natury chłopu za mało, za mało.

Jeszcze między złotymi ścierniskami, czarnymi połaciami pól,
gdzieniegdzie na ścierniskach seradela w porannej rosie,
jak miedzią jest pokryta, którą krowy jak kosą do pnia
ścierniska mordami skoszą, z tego po tym wymiona
im nabrzmieją – mlekiem rolnikowi się odpłacą.

Na skraju tych jesiennych barw pól przy lesie
zagajniki brzózek się ubarwiają w piękno koloru żółtego
liści kolebiących się na wietrze.
W gąszczu zagajników tych miejscami grzyby stoją
czekając aż przyjdzie z ludzi ktoś, kto je do kosza pozbiera.
Ja nim nie będę. Jeśli tak, to już dalej nie piszę wiersza

***
Odmieniec

Kiedy poranne słońce
zaczyna przygrzewać
milsza jest rzecz,
co cieniem okryje.

Tu dom stoi,
tam drzewo żyje,
co pod nim przed
słońcem się okryję.

Teraz to i wiaterek
nie musi powiewać.
Wystarczy sam cień.
Ach jak miło żyć
i w wierszu życiem
dojrzewać.

***

Dzisiaj

Mgły się rozeszły, słońce obecne
Przygrzewa jak letnim porankiem.
W pogodzie dzień na dobre wydobrzał,
Co szpakom z zachwytu miło pośpiewać.

Dzisiaj mi się śniło, że chodziłem nogami
Po tej tak pięknej Podlaskiej Ziemi
W samym sercu Puszczy Knyszyńskiej
W jakże pięknym miejscu do zachwytu,
Jak nigdy nigdzie jeszcze dotąd.

Nic mnie nie bolało, szczęśliwy byłem,
Jak bywają ludzie, co nie poznali cierpienia.
Nie dręczyła mnie za niczym żadna tęsknota,
Nie miałem żadnych blizn z piekieł górniczych.

Szedłem dalej przez las wśród jesiennych kolorów,
Ptaki puszczańskie śpiewały ukryte w leśnej gęstwinie.
Słuchałem jak uwielbianej muzyki, kręcąc głową w lewo
I prawo, idąc leśną dróżką, która zrobiona przez moich
Ziomków, którzy już dawno dawno temu pomarli.

Las się nie kończył, droga się nie kończyła,
Sam nie wiedziałem dokąd w końcu szedłem?
Sen to nie życie, choć w którym też często nie wiemy
Dokąd idziemy i dokąd wybraną drogą mamy dojść.

*** 

Tęskno mi do… 

Ckni mi się do tego miejsca,
jak tęsknota do dzieciństwa
płomieniem ognia w sercu…
Do nieba z dziecięcych lat, polnych dróg,
ścieżek poplątanych, miedz, pól, łąk i lasów,
którędy chadzał dobry Bóg
i my dzieci Ziemi Natury z dobrych czasów.

 

 Mieczysław „Mietko” Borys