Lato to dobry czas na celebrowanie radości, przekonuje nas Jadwiga Zgliszewska. Czy ma rację? Sprawdźcie sami.

foto: pixabay.com


Kiedy cała przyroda trwa w pełnym rozkwicie i dojrzałości, świat również staje się jakby piękniejszy i radośniejszy, a natura także i nas porywa do wzrostu, doskonalenia się, stawania  lepszymi. Latem zachęcam więc do celebrowania radości.

Wiem doskonale, że to nie zawsze łatwe. Owszem, przyzwyczailiśmy się, jako społeczeństwo,  zrzędzić i narzekać. Wprawdzie trosk nam życie nie skąpi, ale powodów do radości również dostarcza. Tylko w swojej wędrówce po drogach i bezdrożach codzienności zatraciliśmy umiejętność ich dostrzegania. Warto więc choć na chwilę zatrzymać się tylko po to, aby dojrzeć dobro, które nas otacza.

Radość w każdym wieku przeżywa się inaczej, jednak na kolejnych etapach życia zawsze znajdą się powody, ze względu na które właśnie istnieje. I tak małe dzieci cieszy niemal wszystko. Sprawia to ich ogromna otwartość na bodźce oraz niezwykła żywość reakcji. Równie piękna jest dziecięca uciecha na widok biegnącego pieska, nowej zabawki czy udanego rysunku. Wielu radosnych uniesień dostarcza też wiek młodzieńczy. Młodych ekscytują przygody, podróże, rozrywki, przyjaźnie. Charakterystyczne dla tego okresu wrażliwość i chłonność powodują, że przeżywanie radości jest wtedy szczególnie intensywne.  Wiek dojrzały pozwala na doznawanie radości bardziej pełnej, głębokiej, niekiedy wyrafinowanej. Dla większości ludzi będzie to wciąż zapewne zadowolenie z osiągniętej pozycji zawodowej czy społecznej, zgromadzonych dóbr materialnych, z faktu posiadania rodziny, grona przyjaciół, uprawiania jakiegoś hobby. Znajdą się i tacy, którzy sięgną do głębszych warstw swego człowieczeństwa, aby w tych pokładach poszukiwać pełni radości. Jeśli potrafi się ją wydobyć, będzie to rozkosz szczególna. Radość, którą czerpie się  z doznań o charakterze intelektualnym, estetycznym, mistycznym. Jest to rozkosz rzędu najwyższego – filozoficzna i kontemplacyjna, wyrosła z poczucia sensu własnego istnienia. Chociaż bywa niekiedy okupiona bólem kreowania siebie, jest mimo to radością godną pielęgnowania. Ten rodzaj radości refleksyjnej może też towarzyszyć człowiekowi w wieku sędziwym, wszakże pod warunkiem, że całe życie upływało sensownie.

Są jednak powody do radości niejako uniwersalne. Jednym z nich jest autentyczny kontakt z naturą, byle tylko posiąść sztukę odbierania jej wszystkimi zmysłami. Cieszyć oczy soczystą zielenią, otwartymi ku słońcu kielichami barwnych kwiatów. Dostrzec tysiące barw i odcieni oraz wsłuchać w symfonię dźwięków: sennego plusku płynącego leniwie strumyka, szelestu liści na drzewach i łąkowych traw, doniosłego klekotu bociana. Zapatrzeć się w czysty błękit pogodnego nieba, zauroczyć stugłosym świergotem ptasich treli. Rozkołysać serce miarowym szumem letniego deszczu i poczuć ożywczy zapach ziemi po nagłej ulewie. To tylko niektóre z uroków dojrzałego lata. A przecież każda pora roku posiada swoje piękno. Tym doskonalsze i bogatsze, że zmieniające się z dnia na dzień. Wystarczy tylko otworzyć się na nie.

Innym źródłem radości jest nasza aktywność. Posiadanie życiowych celów oraz ich realizacja to skarb niedoceniany przez niektórych. Nie może cieszyć się życiem ten, kto tkwi w bezczynnym oczekiwaniu na sympatyczny uśmiech losu. Szczęście nie zależy od tego, co się posiada, ale od tego, kim się jest, co się robi i jak się żyje. I nie tyle jest pochodną uwarunkowań zewnętrznych, ile wyrasta z nas samych. Przy założeniu oczywiście, że potrafi się je w swoim wnętrzu wypielęgnować.

Jednak najbogatszym źródłem radości jest autentyczny kontakt z drugim człowiekiem. Szczególnie godne jest pieczołowite pielęgnowanie przyjaźni. Nie jakiegoś tam tzw. „życia towarzyskiego” (choć i ono bez wątpienia jakieś uroki posiada). Niesie jednak radość płytszą, bo nie opartą na trwałych filarach. Warto podtrzymywać te prawdziwe przyjaźnie, które oparły się próbie czasu i sprawdziły w sytuacjach trudnych.

Nie należy jednak mylić radości autentycznej, o jakimkolwiek rodowodzie, z tą sztucznie wywoływaną przez rozmaite środki euforyzujące. Złudna to radość i chwilowa, budująca chwiejne pomosty między iluzją a rzeczywistością. A przede wszystkim – prowadząca niechybnie do degradacji. I straszna w konsekwencjach! Choć początki przygody mogą sprawiać wrażenie, że sięga się szczytów. Tylko poczucie sensu własnego istnienia daje radość prawdziwą. Może niekoniecznie bardzo intensywną, ale stałą, ciągłą, głęboką i pewną, bo opartą na mocnym fundamencie.

Bądźmy więc radośni – czy to w sposób refleksyjny, czy bezpretensjonalny – byleby autentycznie! I to nie tylko latem…

Jadwiga Zgliszewska