_
Miłość jak pragnienie
Jeść nie mogę, spać nie mogę.
Przed oczami tylko ty.
Tętno bije jak na trwogę,
A tu maj i kwitną bzy.
Głos twój jak skowronka śpiew,
Wśród wiosennej lekkiej mgiełki,
Wzburza w moich żyłach krew
I niepokój w sercu wielki.
Czy to miłość już, czy nie?
Może to zauroczenie?
Ale jedno dobrze wiem,
Tyś, Kochana, mym pragnieniem!
Miłość i sen
Delikatnie, jak tchnienie świtu,
Musnął ustami jej skroń
I raptem, na nieba błękicie
Błysnęła iskra jak grom.
Wiatr ucichł, znikają chmury
I jawi się zorza na wschodzie,
Która swą barwą z natury
Na czerwień maluje ich twarze.
A on spokojnie, jak nigdy nic,
Spogląda na nią ciekawie.
Po chwili zrozumiał, że przecież śpi,
A kocha się tylko na jawie.
Ta inna
Twarz pąsowa, jak kwiat róży.
W oczach jasny błękit nieba.
A jej głos, to dźwięki muzy,
Których się opisać nie da.
Włosy jak dojrzały len,
Poskręcane w moc spirali,
Na jej twarz rzucają cień
I sięgają aż do talii.
O sylwetce tylko wspomnę.
Wszystko ma, co mieć powinna.
Pewnie kiedyś ją zapomnę,
Gdy pojawi się, znów inna.
Wiesław Lickiewicz
_