_
Moje marzenie
Moim marzeniem, ciągle w nie wierzę,
Jest chęć zostania, takim człowiekiem,
Który nie brudzi swej duszy grzechem
Mówię wam o tym, głośno i szczerze!
Ten jest niezwykły, kto kocha ludzi,
Z ufnością patrzy im w oczy.
Jest opiekuńczy, miły , uroczy
I zaufanie do siebie budzi.
Nie jestem różą, nawet nie kwiatem,
Lecz najzwyklejszym, jak wy, człowiekiem,
Któremu altruizm, przyszedł wraz z wiekiem.
Niezwykły na wiosnę jest każdy kwiat.
Witamy je wszyscy z radością.
Lecz czy jesienią, jesteś z nich rad?
Dom jak starzec
Ostrokołem ogrodzony
Jeszcze stoi, jeszcze dyszy.
Niepotrzebny już nikomu.
Gnieżdżą się w nim tylko myszy.
Na budowę chaty z drewna,
Nie masz jak puszczańskie sosny.
Takie też i tu użyto.
Zdrowy bal, choć mchem obrosły.
Całość chronił gont żywiczny,
Najpiękniejszy w okolicy.
Teraz wiatr w nim dziury łata,
Gwiżdżąc przez nie po próżnicy.
O kominie wspomnę krótko:
Kiedyś, duma gospodarza.
Górę wieńczył, gzyms obwódką,
Czym dostojność swą wyrażał.
Kiedyś z niego wonny dym,
Zdobił niebo pióropuszem.
Czas był jednak, panem złym.
Czy ten dom ma ciągle duszę?
Drzwi zewnętrzne z grubych desek,
Na zawiasach kutych w kuźni,
Dziś zamknięte są zasuwą,
Która się od innych różni.
Nie zastuka nikt już do nich.
Nie przywita nikt w nich gości.
Nikt też łezki nie uroni.
Dom umiera w samotności.
Wiesław Lickiewicz