„Wszystko idzie za mądrym wychowaniem młodzi:
Dobre nasienie płonnych chwastów nie wywodzi.
Jaki grunt, taki na nim gmach niechybnie stanie:
Na słabszym najwspanialsze padnie budowanie”.

Adam Naruszewicz

Refleksje niniejsze nie bez przyczyny poprzedzam powyższym cytatem. Dzisiaj zwłaszcza, w obliczu zmian zachodzących w związku z kolejną, na pewno trochę dyskusyjną reformą oświaty, szczególnego znaczenia nabiera właśnie „wychowanie młodzi”. Co jeszcze ważniejsze, to młodzi są naszą ostoją i rzeczywistym „oczkiem w głowie”, kiedy ich coraz to mniej, a nas – starych, coraz więcej… Oni muszą otrzymać solidne podstawy. I dlatego też tak istotne jest owo „budowanie gruntów”. Takich gruntów, które by stanowiły mocną i stabilną opokę dla powstającego „nowego gmachu”. Gmachem tym będzie nasza wspólna przyszłość, zaś jej budowniczymi – dorastające pokolenia. Ale trud kładzenia fundamentów pod tę budowlę biorą na swoje barki przede wszystkim nauczyciele.

Nie sposób dziś wyobrazić sobie człowieka, który by w swoim życiu nie miał kontaktu z nauczycielami. Wszyscy mniej lub więcej lat spędziliśmy w szkołach, wszyscy spotkaliśmy wielu nauczycieli. Jednych zapomnieliśmy dosyć szybko, pamięć o innych towarzyszy nam przez całe życie. Ba! Istnieją i tacy pedagodzy, którzy wyryli w naszych sercach i duszach niezatarte znamiona, ze względu na które jesteśmy właśnie tacy, jacy jesteśmy. Pamięć o naszych starych, poczciwych „belfrach”, nosimy jak chciany lub niechciany bagaż. I choć te wspomnienia mają nutkę o rozmaitych zabarwieniach, to ich siła jest prawie zawsze ogromna. Może dlatego, że z przedstawicielami tego zawodu przyszło nam obcować przez wiele lat, dziś każdy czuje się uprawniony do wydawania o nich opinii i sądów? I to nie zawsze pochlebnych. Ja osobiście prezentuję stanowisko, że wszystkim naszym wychowawcom, nauczycielom i profesorom winniśmy dobrą pamięć i wdzięczność. I to bynajmniej nie dlatego, że sama uprawiałam tę trudną profesję przez całe swoje zawodowe życie.

14. października obchodzimy w naszym kraju Dzień Edukacji Narodowej. To doskonała okazja, by pochylić się z uznaniem nad nauczycielskim trudem i oddać im swój symboliczny hołd. Praca nauczyciela jest bardzo zbliżona do pracy artysty, tylko że „tworzywo” do obróbki ma on nader specyficzne. Tworzywo to posiada dwie właściwości powodujące, że cały proces jest jeszcze bardziej trudny od innych procesów twórczych. Po pierwsze – dotyczy to stosunku nauczyciela do jego niepowodzeń, porażek. „Zwykły” twórca może swe niedoskonałe dzieło zniszczyć lub poprawić. Skutki błędów pedagogicznych usunąć bardzo trudno, a bywają i nawet zupełnie nieodwracalne. Po drugie – należy pamiętać o upodabnianiu się tworzywa do twórcy (nauczyciel odbija siebie w psychice uczniów). Dlatego o mistrzostwie pedagogicznym możemy mówić jedynie wtedy, gdy nauczyciel nie tylko umie oddziaływać na bogactwo ukryte w drugim człowieku i umiejętnie je wydobywać oraz „napełniać” jednostki wiedzą. Jeszcze ważniejsze jest to, by potrafił zaszczepić swym podopiecznym wolę ciągłego doskonalenia się w procesie samowychowania i samokształcenia. Uprawianie „ogródka edukacyjnego” jest zajęciem o tyle wdzięcznym, że dochować się w nim można wspaniałych okazów: najpiękniejszych i najwonniejszych kwiatów oraz najdorodniejszych i najsmakowitszych owoców. Pozwala na codzienną obserwację młodych „roślinek” – ich rozwoju, doroślenia i rozkwitu. Dostarcza to niekłamanej radości sercu pedagoga. Jednak i jego pielęgnacja wymaga zabiegów niezwykłych: systematyczności w mozolnym trudzie, wiele samodyscypliny, ciągłej dyspozycyjności oraz nieustannego podnoszenia kwalifikacji. Ponieważ: aby dawać coś innym – trzeba samemu wiele posiadać, a chcąc kształcić innych – trzeba być samemu gruntownie wykształconym, zaś chcąc czynić innych lepszymi – trzeba samemu być dobrym. Co najmniej dobrym!

Wychowanie to sztuka. Sztuka bodaj najtrudniejsza, bo też i jej materia krucha niezwykle. Pedagog zajmuje się bowiem modelowaniem dusz. Trzeba być doprawdy natchnionym artystą, mistrzem najwyższej klasy, aby spod „dłuta” wyłaniać się mogły tylko najszlachetniejsze kształty. Że nie zawsze się udaje? Cóż, pamiętajmy, że nauczyciele to też ludzie… Przez sam fakt bycia nauczycielem nie przydano im właściwości i umiejętności nadprzyrodzonych. Popełniają niekiedy błędy jak wszyscy inni. Są jednak świadomi odpowiedzialności, jaka na nich spoczywa.

Nauczyciele nie oczekują hołdów, lecz zrozumienia. Spojrzenia łaskawszym okiem na drobne niedoskonałości. Wybaczenia uchybień, nie uogólniania pojedynczych porażek. I dostrzeżenia tego, w jakiej mierze to właśnie od pedagogów zależy nasze wspólne jutro. A na zakończenie proponuję, byśmy wyobrazili sobie świat bez szkoły i nauczycieli… Świat skazany na spontaniczną socjalizację młodych ludzi we wszechwładnej dziś wirtualnej rzeczywistości, z całym jej bezdusznym konsumpcjonizmem. Kim byłby człowiek? Zaiste ślepcem! Ćmą dążącą do rzekomego „światła” nowoczesności z niezmierzonym balastem zła. Ćmą, która rychło spaliłaby się w jego bezlitosnym ogniu, nie wiedząc nawet, dlaczego ginie. Bo zapewne tylko nieliczni potrafiliby odróżnić dążenie do rzeczywistego oświecenia od złudnej pogoni za mirażem. Mam nadzieję, że ta ponura wizja pozwoli wszystkim otworzyć oczy na fakt, jak potrzebny jest dziś (i zapewne zawsze będzie!) właśnie nauczyciel – przewodnik po coraz bardziej skomplikowanym labiryncie życia. Przeto dziś, z okazji Ich święta, życzmy wszystkim pedagogom nieustającej wytrwałości, aby ich praca była należycie doceniana i przynosiła mnóstwo satysfakcji. A już zupełnie na zakończenie pozwalam dołączyć do tych rozważań swój wiersz, który oby dopełnił reszty.

Dziecko
(okiem pedagoga)

Jesteś maleńką roślinką
w moim ogrodzie
a ja ogrodnikiem
będę cię doglądać co dzień

czasem silną i zdolną do wzrostu
pnącą się w górę szybko
innym razem – słabą
rachityczną

moim zadaniem – pielęgnować każdą
więc pilnie patrzę
bo każda innego starania wymaga
każda rośnie inaczej

bywa – przerastasz naturę
jesteś ciekawa
głowę do słońca wystawiasz
moczysz nogi…
Boże drogi!
ile zabiegów wymagasz!

a zachwycasz… niewinnością oczu!
(nawet pomimo niewielkich wykroczeń)
potrafisz być dokuczliwa
i własną drogą się wspinasz
raz niczym liana oplączesz inne obok
to znów – mdlejesz i opadasz
trzeba ci pomóc
wesprzeć tyczką
(jestem przecież twoją ogrodniczką!)

nagrodą za trud
jest… CUD!
– to móc widzieć
jak się rozwijasz
doskonalisz
przerastasz inne rośliny
wystajesz zza parkanu…
dojrzewasz
kwitniesz
owocujesz

i… owocami swymi częstujesz!

a przywiędłe serce ogrodniczki
przepełnia duma
jak wezbrana rzeka
czasem łzy burzą tamę
a oczy błyszczą nowym blaskiem
że z malutkiego kiełka
stałaś się drzewem…

Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok