_Niepokojący sen

Proszę cię bardzo, jeszcze nie odchodź!
Daj mi do dłoni twoich się dotknąć.
Chcę je przytulić i ucałować,
Chociaż w ten sposób ci podziękować.

Za wspólne chwile razem spędzone,
Za wspólne życie już zakończone.
Wiem że odeszłaś, choć jesteś przy mnie.
Uczucie miłe, lecz jakieś dziwne.

I choć za mgiełką chowasz swą twarz,
Widzę że uśmiech na ustach masz.
Mówisz coś do mnie… nic nie rozumiem,
Chociaż się w twoje słowa wsłuchuję.

Budzę się nagle, to tylko sen.
Zaczyna świtać, budzi się dzień.
A moja żona tuż obok śpi,
Wciąż się uśmiecha… cóż jej się śni?

Wartość życia

Są największą nam wartością,
Choć już chorzy i ułomni,
Otaczajmy ich miłością,
Żyją przecież dla potomnych.

Spójrzmy na ich smutne twarze,
Już sędziwe i zmęczone
I w te oczy pełne marzeń,
Które sczezną niespełnione.

Bagaż ich życiowej wiedzy,
Jest jak studnia bez dna swego,
Z której możesz czerpać wodę
I nie ujrzysz dna suchego.

Pamiętajmy o seniorach,
Którzy jeszcze są wśród nas.
Bo nadejdzie taka chwila,
Gdy się im zatrzyma czas.

Biegniemy do mety

Meta biegu coraz bliżej,
Chcemy tego czy też nie.
Można modlić się najwyżej,
By nie biegło nam się źle.

A kierunek dobrze znamy,
Wyścig wiedzie w stronę słońca.
Ale kiedy dobiegniemy,
Nie wie tego nikt do końca.

Lecz do mety wszyscy dotrą,
Choć ich czasy będą różne.
Ci, co nawet stopy otrą,
Też dobiegną, tylko później.

Kto się rodzi, bieg zaczyna,
Który trwa do samej mety
I to ona jest przyczyną,
By zakończyć go, niestety.

Ciarki, dreszcze i motyle

Czy to ciarki, czy to dreszcze?
Czy też zwykłe mrowie jeszcze?
Ale jest to takie coś,
Co przeszywa nas na wskroś.

Choć to ,,coś” jest niewidoczne,
Ciągle budzi w nas emocje.
Wiemy o tym tylko tyle.
Że to ponoć są motyle.

Tyko takie jakieś inne,
Zakochane w kimś niewinnie,
Czym niepokój budzą w nas,
Twierdząc, że na miłość czas.

Teraz wiemy wszyscy wreszcie,
Że motyle, to są dreszcze,
To są ciarki, to jest mrowie,
Resztę Amor wam dopowie.

Zwierzęta i puszcza

Drzew korony tworzą dach.
Ściany to ich pnie i krzewy.
Za posłanie służy mech,
A za radio ptaków śpiewy.

Zwierząt mieszka tu bez liku,
Różnej maści i wielkości,
Od zajęcy , lisów , żbików,
Aż po Króla Jegomości.

A o dzikach i jeleniach,
Nie wspominam, bo i po co.
Spotkasz je tu od niechcenia,
Rankiem, w dzień, a nawet nocą.

Co innego wilk, czy ryś,
One mają swe rewiry.
Złowią tutaj nawet mysz,
Kiedy mają złe zamiary.

W naszej puszczy Król Jegomość
Też zasłużył na zdań kilka.
Jest nim żubr, jak wszem wiadomo,
Kpi on z rysia, jak i z wilka.

Choć nieufny i potężny,
Z łbem rogatym, z wielkim garbem,
Jest nad wyraz bardzo mężny,
Zawsze będzie naszym skarbem.
_

Wiesław Lickiewicz