_

Przebudzenie

Wydawało się wszystko tak bardzo oczywiste:
co drzewo, co konar tylko, co kwiatek czy listek,
co małe, a co wielkie, i czemu wiernie służyć
aż do kresu podróży.

Wystarczyło z całości pedantycznie odmierzyć,
ile się komu hołdów i oklasków należy,
a serdeczność i szczerość delikatnie odróżnić
od czczych gestów jałmużny.

Jawiło się jak pewnik, aksjomat aż zbyt prosty,
co trwałą jest opoką, co zaś tylko pomostem,
trampoliną do wzbicia się ku złudnym mirażom
bez zachowania twarzy.

Aż ze snu koszmarnego brzask uparty wyrywa.
Oczy lekko przymknięte jakaś mgła uporczywa
szarą płachtą przesłania. Rzedniejąca niepewność
wnet rozwiewa tę ciemność.

I nagle – przebudzenie! Rozkwit, błękit, poranek
pełen przeczuć i olśnień, dziwów i niespodzianek.
Już szeroko otwarte, śmiało patrzące oczy.
Widzące, dokąd kroczyć.

Koniec złudnej marszruty, bo to nie moja droga!
Nie taką chcę iść trasą nie taki świat budować.
Jest doskonalszy wymiar, inne w nim odniesienia.
I warte przebudzenia…

Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok