17 sierpnia 2018 roku po 53 latach spotkałam się z koleżankami z Liceum Pedagogicznego dla Wychowawczyń Przedszkoli w Rabce . Maturę zdawałyśmy w 1965 roku. Od tej pory drogi nasze się rozeszły, nie widziałyśmy się i kontakt się urwał.

One widywały się na zjazdach klasowych, ponieważ pochodziły z Rabki i okolic, najdalej miały koleżanki z Krakowa. Ja natomiast jako jedyna „odskoczyłam” prawie na drugi koniec Polski – do Łomży. Nigdy jakoś nie składało się aby wybrać się na spotkanie, zresztą były ważniejsze sprawy (rodzina, dzieci, praca, studia). Jakoś odnalazłyśmy się po latach na Facebooku i stale myślałam o spotkaniu.
W tym roku córka Jolanta wyciągnęła nas na jazdę w Polskę z możliwością zjechania z zaplanowanej trasy do Rabki. Szybko powiadomiłam koleżankę Grażynę o moim zamyśle z pytaniem –  czy jest w stanie zebrać kilka dziewczyn w tak krótkim czasie ? Odpowiedź była pozytywna i tak doszło po tylu latach do spotkania. Było nas tylko sześć, ponieważ kilka dziewcząt już nie żyje, kilka jest poważnie chorych, kilka opiekuje się chorymi członkami rodzin a jeszcze inne były na zaplanowanych wakacjach w kraju i za granicą. Spotkałyśmy się w Kawiarni Zdrojowej w Rabce. Najpierw kawa, ciastka, potem obiad i lody a następnie przeniesienie spotkania do rabczańskiego parku, w ustronne miejsce gdzie przy moim akompaniamencie na akordeonie śpiewałyśmy różne piosenki. Przechodzący pobliskimi alejkami kuracjusze przyjaźnie się uśmiechali, zatrzymywali na chwilę i rozbawieni ruszali dalej.
Mieliśmy nawet jednego widza, który odważnie stanął przed nami  ( starszy pan z wnuczkiem w wózku) porozmawiał z nami, spytał czy może zrobić fotkę i bił nam brawo!  Żałowałam, że nie siadłyśmy przy bardziej ruchliwej alejce, bo może byłoby więcej widzów i może wpadłoby coś kasy do kapelusza na jakąś kawę czy coś mocniejszego ! Ha, ha…..! Śpiewające ładnie i rozrabiające starsze panie a jednocześnie kulturalnie zachowujące się stosownie do wieku, wykształcenia i profesji, jaką wykonywały zawodowo  – to niecodzienny widok w parku. Trochę szaleństwa nie zaszkodzi w żadnym wieku. Z tego, co zauważyłam, to koleżanki pomimo różnych niedomagań zdrowotnych są wesołe, pełne energii, pogody ducha, aktywności, humoru. Uśmiech nie schodzi z ich twarzy. Ja zresztą jestem taka sama – nie odstaję od reszty. W każdej siedzi „młody duch”. Mamy tyle lat na ile się czujemy. A czujemy się jak te 19 – latki po maturze. Cieszymy się z każdego dnia jaki jest nam jeszcze dany. I w tym miejscu trzeba zacytować mądre słowa:
„Nie licz lat, niech sobie płyną
Śmiej się zdrowo, czuj się młodo,
Bowiem życie na wesoło
Fantastyczną jest przygodą.”
i następny cytat, który jest mottem mojego zespołu artystycznego „Maryna” działającego w Klubie Seniora przy Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Łomży: „Niezależnie od wieku, ciesz się z życia człowieku”.
Ostatnio gdzieś przeczytałam takie hasło – „Nie potrzebuję terapii, śpiewam w chórze”. Święta prawda!

A wracając do rabczańskiego spotkania. Było to sentymentalne, pełne wzruszeń, emocji i wspomnień wydarzenie. Każda z nas zapamiętała inne historie z życia w liceum. Odkrywałyśmy na nowo klasowe życie, wyjazdy na obozy harcerskie. Raz Dunajec wylał, prom nie kursował przez kilka dni i byliśmy odcięci od reszty świata – innym razem w Białce Tatrzańskiej potok spiętrzył wody i jedyna kładka została zerwana, woda niosła ze sobą ogromne głazy, które nie pozwalały dostać się na drugi brzeg po prowiant a do tego lało bez przerwy kilka dni. W namiotach wody po kostki, ubrania mokre, kuchnia zalana, pani kucharka przemoczona i zziębnięta. Jak się trochę uspokoiło to chłopcy utworzyli żywy łańcuch w poprzek potoku i mieliśmy co jeść.

Ile było emocji na pełnionych nocnych wartach albo gdy w środku nocy robiło się wypady po kilka kilometrów do innych obozów, by wykraść flagę z masztu na placu apelowym. Wspominałyśmy wyjazdy na zawody koszykówki i piłki ręcznej, wyjazdy na różne przeglądy zespołów artystycznych, wędrówki na Turbacz w Gorcach (z Rabki 3,5 godziny marszu), wypady nad Morskie Oko. Można opowieści snuć jeszcze długo, długo. To były czasy ale już nie wrócą, najwyżej we wspomnieniach. Oczywiście za mało czasu, żeby się wygadać i przywołać wszystkie wspomnienia.

Żadna z koleżanek nie osiadła na laurach po maturze, każda miała ambicje aby uczyć się dalej. Wszystkie pracowałyśmy w swoim zawodzie jednocześnie kończąc różne specjalizacje i studia w zależności od tego, w jakich placówkach dziecięcych podjęłyśmy pracę. Jedne pracowały w Śląskim Ośrodku Rehabilitacji Dzieci w Rabce, inne w sanatoriach dla dzieci w Rabce (Rabka – Uzdrowisko Dziecięce) jeszcze inne były kierowniczkami przedszkola, po zmianie nazewnictwa – dyrektorkami. Jedna awansowała na wizytatora w kuratorium.
Mówi się potocznie, że emeryci mają dużo czasu. Może i mają, ale nie dziewczyny z mojego rocznika. Na przykład: Jasia uczęszcza na Uniwersytet Trzeciego Wieku w Rabce – Zdroju gdzie należy do sekcji malarskiej, uczy się języka angielskiego – „szacun”, jak mówią młodzi. Ukończyła roczny kurs haftu krakowskiego, w wolnych chwilach haftuje obrusy itp. Po maturze pracowała przez 12 lat w Śląskim Ośrodku Rehabilitacji dla Dzieci w Rabce a następnie przez 28 lat  w swojej rodzinnej miejscowości Dobra koło Limanowej jako dyrektor przedszkola. W międzyczasie ukończyła Kurs Przedmiotowo – Metodyczny w Nowym Sączu oraz dwa stopnie Kursu Kształcenia Kadr Kierowniczych w Krakowie. Wychowała cztery córki, ma  ośmioro wnuków.
Władzia pracowała w zawodzie 27 lat, jednocześnie wychowała dwójkę dzieci. Została samotną mamą gdy dzieci były małe  (4 lata i 9 m-cy). Ma czterech wnuków i doczekała dwoje prawnuków. Pomagała wychować wszystkie wnuki. Jednocześnie opiekowała się sparaliżowaną siostrą. Obecnie uczęszcza na Uniwersytet Trzeciego Wieku w Nowym Targu. Umie robić na drutach, jest to Jej hobby, które jednocześnie pozwala wspomóc budżet domowy.
Stasia po maturze, rzucona na „głęboką wodę”, otwierała przedszkole w Ochotnicy Dolnej, gdzie była dyrektorem przez wszystkie lata aż do emerytury. Skończyła Organizację i Zarządzanie w Nowym Sączu. Urodziła czterech synów i córkę. Ma dziesięcioro wnucząt 1 prawnuczkę. Musiała pogodzić się ze śmiercią męża i trzech synów – mimo delikatnej postury jest bardzo silną osobą. Działa w Fundacji Charytatywnej, uwielbia robótki ręczne, pracę na działce. Jest członkiem Dziennego Ośrodka Opieki i Aktywizacji Osób Starszych w Ochotnicy Dolnej, gdzie terapeuci różnych specjalizacji prowadzą zajęcia, między innymi: ćwiczenia, spacery, zajęcia umuzykalniające, zajęcia plastyczne, robótki ręczne. Jak mówi –  jest wielka pomoc w rozwiązywaniu problemów seniorów poprzez możliwość przebywania w gronie znajomych i przyjaciół.
Grażynka po maturze podjęła pracę w Sanatorium im. W. Pstrowskiego w Rabce, gdzie pracowała przez 13 lat jako wychowawczyni.W tym czasie skończyła Studium Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Następnie była dyrektorem przedszkola w Łostówce k/ Mszany Dolnej i jednocześnie ukończyła Studium Przedmiotowo – Metodyczne o kierunku Pedagogika Przedszkolna. Dodatkowo pracowała w bibliotece szkolnej, więc ukończyła roczny kurs upoważniający Ją do tej pracy. Na tym nie poprzestała – zdobyła Pierwszy Stopień Specjalizacji Zawodowej Wychowania Przedszkolnego. Jak tłumaczy : „nie zrobiłam magisterki, bo nie miałam czasu”. Zajmowała się domem i wychowaniem własnych dzieci właściwie sama  (dwie córki i syn), bo mąż pracował zagranicą. Ma czworo wnuków, którymi się opiekuje. Obecnie uczęszcza na Uniwersytet Trzeciego Wieku. Jest bardzo aktywną seniorką i babcią. Dba o swoją kondycję i zdrowie ćwicząc systematycznie na  siłowni plenerowej i jeżdżąc na rowerze. Jej zainteresowania to sport i turystyka.
Ja ukończyłam Studium Wychowania Przedszkolnego w Łomży uprawniające mnie także do pracy z dziećmi klas młodszych, przeszłam szkolenie na warsztatach doskonalących  w Lublinie, studia na kierunku wychowanie muzyczne w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie podjęłam mając trójkę dzieci. Zanim osiadłam na stałe w Łomży pracowałam w przedszkolu niedaleko Żywca, następnie w Rabce w Przedszkolu Ćwiczeń, do którego chodziłyśmy na praktyki. Po przyjeździe do Łomży w Przedszkolu nr 7 a następnie w Przedszkolu nr 4 jako dyrektor. Z kolei za namową mamy, która pracowała w Państwowym Domu Dziecka w Łomży, podjęłam pracę w tej placówce – pracowałam 18 lat i stąd odeszłam na emeryturę.Pracowałam w Warsztatach Terapii Zajęciowej w Łomży a następnie w Piątnicy jako muzykoterapeuta. Będąc na emeryturze pracowałam jako wolontariusz w Fundacji Citon w Łomży z osobami niepełnosprawnymi. Przez całe moje życie zawodowe przewijała się praca związana z muzyką, śpiewem i tańcem. Gdzie się znalazłam, tam zakładałam zespoły artystyczne – z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi, gdy przeszłam na emeryturę –  z seniorami. Obecnie pracuję od roku z zespołem „Maryna” w Klubie Seniora przy Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Łomży. Muzyka to moja pasja, którą wyniosłam z domu rodzinnego.
Spotkanie w Rabce – Zdrój było dla nas ogromnym przeżyciem, miłym spotkaniem pełnym emocji. Nie mogłyśmy się nagadać – czasu nie starczyło !
Na koniec doszłyśmy do wspólnego wniosku, że wspomnień nam nikt nie zabierze. Czasy liceum to chwile radości i beztroski, czasy pierwszych zauroczeń i miłości, czasy prywatek i wypadów w góry. Wszystkie jesteśmy bardzo szczęśliwe, że doszło do spotkania i obiecałyśmy sobie następne  w przyszłym roku o tej porze, bo ja tylko wtedy mogę wybrać się w tak daleką drogę. Mam nadzieję, że będzie nas więcej, bo można sobie spokojnie zarezerwować czas na to spotkanie.
                                                                                                                        
                                                                                                                                                                     Danuta Waśko

                                                                                                                                       Podlaska Redakcja  Seniora Łomża