Gdzieś tam padło hasło: „Ostróda, pochylnie, rejs po trawie”. Wystarczyło poszperać trochę w internecie, kilka telefonów i rejs „Statkiem po trawie” został zarezerwowany na 7 sierpnia 2019 r. 

Co prawda studenci Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Sokółce w lipcu i sierpniu mają przerwę wakacyjną, ale czytają ogłoszenia umieszczane na tablicy informacyjnej i szybko powstała grupa gotowa do zwiedzania.

Ponieważ rejs mieliśmy o 8.45, wyjazd z Sokółki zaplanowaliśmy na godz. 3.00 w nocy. Na szczęście nikt nie zaspał i mogliśmy punktualnie wyruszyć w trasę. Po drodze nie ominęła nas burza, ale już po dwóch godzinach wypogodziło się i pogoda utrzymała się do powrotu. 

Do portu w Buczyńcu dojechaliśmy lekko przed czasem, była więc chwila na wypicie małej czarnej.

„Bursztyn” to nazwa naszego statku, a kapitana zapamiętamy na długo, ponieważ przekazał dużo wiadomości a ciekawostkami i dowcipami sypał „jak z rękawa”. 

Historia żeglugi po trawie rozpoczęła się w XIX wieku i jest to ewenement na skalę światową. Za pomocą urządzeń statek na wózku wyciągany jest z wody i po szynach kolejowych lądem pokonuje 490 m. Jesteśmy na wysokości 21 m, siłą ciężkości po szynach jedziemy wózkiem do dołu, wpływamy na Kanał Elbląski i po około 2 km trafiamy na kolejną Pochylnię Kąty. Tu spadek tylko 19 m, a trasa 404 m. Na kanale zawracamy i oglądamy inny statek, który pokonuje tę samą trasę. A my wracając oglądamy atrakcje na drugim brzegu, a słuchając dowcipów kapitana.

Czas minął w mgnieniu oka. Kapitan podczas jazdy wózkiem po suchym lądzie, pozwolił nam zasiąść za sterem i robić fotki w kapitańskiej czapce tak, że mieliśmy kapitanów co najmniej dwudziestu. Szybko dotarliśmy do Pochylni Buczyniec, chociaż tym razem droga wiodła pod górę. 

Nie mogliśmy uwierzyć, że te szynowe urządzenia wyciągowe przy pomocy śluz i pochylni, są napędzane mechanicznie jedynie siłą przepływu wody i funkcjonują już ponad 150 lat. 

To nie był jeszcze koniec atrakcji. Pojechaliśmy do Olsztyna, aby obejrzeć seans filmowy „Wędrówka po dzisiejszym niebie”, gdzie astronom na żywo, wykorzystując aparaturę cyfrowego planetarium, pokazał i opowiedział co aktualnie dzieje się nad naszymi głowami. W pewnej chwili rozejrzałam się wokół i zobaczyłam kilka głów opuszczonych ze zmęczenia do dołu, ale przecież ciemność, cisza i spokojny głos moderatora mogły uśpić mniej odpornych. Większość jednak z zainteresowaniem oglądała co dzieje się na nieboskłonie.

Po krótkim spacerze jemy obiad i wyruszamy w drogę powrotną. Jeszcze uzupełniamy kalorie lodami na stacji benzynowej i bezpiecznie dojeżdżamy do Sokółki.

Często wybieramy się na wycieczki za granicę oglądać różne cuda, nie wiedząc, że u nas też są miejsca warte obejrzenia i do nas ściągają turyści z całego świata.
Polecam taki rejs, bo warto obejrzeć, a wrażenia pozostaną na długo w pamięci.

foto: Lila Asanowicz)

 

Lila Asanowicz
Podlaska Redakcja Seniora Sokółka