Mnich maronicki, który spał na kawałku drewna, nosił włosiennicę i nigdy nie został sfotografowany ani nikt nie namalował jego portretu za życia, a jego cuda uzdrowień wciąż trwają…

fot. Dariusz Łukaszewicz.

Cykliczne spotkanie białostockiego Klubu „Tygodnika Powszechnego”, tym razem odbyło się na temat „Liban – ziemia św. Charbela”. Spotkanie poprowadził – członek białostockiego klubu „TP”, podróżnik, fotograf, organizator pielgrzymek i wyjazdów na Bliski Wschód Dariusz Łukaszewicz.

Ciekawy sposób narracji poparty dyskusją oraz dokumentacją zdjęciową, zaprowadziły słuchaczy do sanktuarium Annaya w Libanie, do miejsca przyciągającego tłumy wiernych z całego świata.

Powodem tego niezwykłego zainteresowania pielgrzymów jest Święty Charbel Makhlouf.

Był on pobożnym zakonnikiem żyjącym w odosobnieniu, w klasztorze położonym wysoko w górach Annaya, który podbił serca katolików na całym świecie, a dziś do jego sanktuarium pielgrzymują dziesiątki tysięcy wiernych różnych wyznań.

 


Jako chłopiec na co dzień pasał bydło, sam urządził sobie kaplicę w jednej z grot, gdzie zawsze w południe modlił się w samotności. Mając 23 lata, wstąpił do maronickiego klasztoru w Annaya. W 1875 r. zamieszkał w pustelni, oddalonej o 20 minut od klasztoru w Annaya i położonej 200 metrów wyżej od niego.

fot. Dariusz Łukaszewicz

Charbel żył niezwykle ascetycznie. Umartwiał się, sypiał trzy godziny na dobę, pod habitem nosił włosiennicę, a za poduszkę służył mu kawałek drewna owinięty w starą sutannę. Pracował fizycznie, mimo ciężkiej choroby nerek i odczuwanego bólu. 16 grudnia 1898 r. Charbel miał udar mózgu, gdy odprawiał mszę świętą. Zmarł kilka dni później – w Wigilię Bożego Narodzenia.

Po śmierci zakonnika nad jego grobem przez 45 nocy roztaczała się jasna poświata. Ludzie przychodzili prosić o łaski za jego wstawiennictwem, wielu zostało wysłuchanych. Przełożeni postanowili przenieść ciało zmarłego do klasztoru. Dokonano ekshumacji, a wtedy okazało się, że jest ono w nienaruszonym stanie. Co więcej, sączyła się z niego ciecz o niezwykłym zapachu.

W 1950 roku odkryto, że wycieka z niego na zewnątrz lepka ciecz, olej. Płyn z ciała Charbela wydobywał się do jego kanonizacji w 1977 roku.

W 1965 r. o. Charbel został beatyfikowany, a 9 października 1977 r. kanonizowany na placu św. Piotra w Rzymie przez Ojca św. Pawła VI.

Nikt nie sfotografował Św. Charbela ani nie namalował za życia jego portretu.

Wydarzyła się jednak rzecz niezwykła: otóż kilku misjonarzy maronitów zrobiło sobie grupowe zdjęcie przed grobem świętego pustelnika. Po wywołaniu fotografii okazało się, że znalazła się na niej dodatkowa, tajemnicza postać mnicha. Dopiero starsi zakonnicy rozpoznali w niej Ojca Charbela.

 

fot. Dariusz Łukaszewicz

Od tej pory na podstawie tego właśnie zdjęcia maluje się portrety świętego pustelnika.

Do dziś zostało udokumentowanych około 24 tys. uzdrowień za pośrednictwem świętego Charbela. Dokumentacja cudów za jego pośrednictwem znajduje się w Libanie przy jego grobie. Święty mnich i pustelnik nie przestaje działać, przychodząc potrzebującym z pomocą w chorobach duszy i ciała.

Co raz częściej możemy usłyszeć o sprowadzaniu relikwii Św. Charbela do Polski. Grupa Libańczyków przywiozła też relikwie do Kościoła Świętego Rocha w Białymstoku. Parafia jest pierwszą w Białymstoku, w której relikwie świętego Charbela są czczone. Do tej pory były one jedynie w kościele w Grabówce. Wierni zawsze mają możliwość ich adoracji.

 

 

 

Dziękuję Katarzynie Sztop-Rutkowskiej i Małgorzacie Paszko koordynatorkom Klubu „Tygodnika Powszechnego” w Białymstoku za olbrzymi wkład w ekumeniczne funkcjonowanie Klubu i możliwość uczestniczenia w spotkaniach z otwartym dialogiem, opartym na szacunku i głębokiej refleksji.

 

Jolanta Falkowska

Podlaska Redakcja Seniora Białystok