Pytanie o to, dlaczego się starzejemy, nurtowało ludzi od zarania dziejów. Zajmowali się nim wielcy myśliciele i badacze. Jednak, mimo postępującego rozwoju nauki, nie stworzono dotąd teorii jednolitej, spójnej i powszechnie akceptowanej. Chyba nawet nie warto łamać sobie głowy hipotezami typu: „Starcza inwolucja ma za przyczynę przewagę procesów katabolicznych nad anabolicznymi…”. Moim zdaniem– powinna nam w zupełności wystarczyć koncepcja „wyłożona” przez artystę – Leszka Długosza, w jednej z jego pięknych, poetyckich piosenek – w „Piosence pożegnalnej”: Jesteśmy – więc dorośniemy. Jesteśmy – więc nie będziemy. A co po nas się stanie? – Inne dzieci weźmie pan Bóg na wychowanie.

Prosto, jasno, przekonująco. W dodatku w zgodzie z naukową psychologię rozwojową! Rodzimy się, przeżywamy niemowlęctwo, dzieciństwo, dorastanie, młodość, wiek dojrzały, starość, odchodzimy. Etap pierwszy i ostatni ustalono nam sprawiedliwie: dla wszystkich taki sam. Za mniej sprawiedliwe można by uznać to, co z niektórymi z nas dzieje się po drodze: że wielu odchodzi, przeżywszy tylko jakąś część danego im czasu. A zatem – my seniorzy doświadczający starości – możemy się czuć wybrańcami.

Jako studentka psychologii uczyłam się kiedyś, że starość – to „ostatnia faza w ontogenetycznym rozwoju człowieka”. Dzisiaj już wiem, że z rozwojem nie ma ona wiele wspólnego. Jeśli rozwój psychiczny oznacza wzrost, przybywanie: wiedzy, umiejętności, sprawności i innych, narastających ilościowo i przechodzących w nową jakość pozytywnych zmian, to starość jest procesem odwrotnym: następuje ich ubywanie, pogarszanie się, spadek. Niesie przewagę niszczenia (procesy kataboliczne) nad odnową (procesy anaboliczne). Siedliskiem duszy jest twór biologiczny – centralny układ nerwowy, oraz ściśle z nim powiązane: sieć narządów zmysłów, układ wegetatywny (autonomiczny) i hormonalny. Centrum dowodzenia znajduje się w mózgowiu. Jest ono zbudowane z neuronów, bardzo wrażliwych na niedotlenienie i niedożywienie. Zmniejszające się, w wyniku złogów cholesterolowych, światło tętnic mózgowych, dostarcza mózgowiu coraz mniej krwi, powodując postępujące z wiekiem jego niedotlenie i niedożywienie. To musi się odbijać na jego pracy, a tym samym  na funkcjonowaniu psychicznym.

Zmiany występują w każdym z trzech obszarów zachowań człowieka: motorycznym, umysłowym, emocjonalno – motywacyjnym. Osłabia się siła, wydolność i sprawność ruchowa. Pogarsza wzrok, słuch oraz bazująca na ruchliwości mózgowych procesów fizjologicznych tzw. „inteligencja płynna”. Przejawia się to m.in. tym, że nasze pamięciowe szufladki nie otwierają się już tak na zawołanie, jak kiedyś. Coraz częściej więc miewamy problemy z wydobyciem z nich potrzebnych informacji. No i coraz więcej musimy się nadreptać z powodu bezbolesnej dolegliwości, nazywanej potocznie „sklerozą”.

A jak wygląda, w naszym wieku, najpiękniejsza i najciekawsza sfera ludzkiego funkcjonowania? Ta, która zabarwia życie tęczą różnorodnych pragnień, motywuje, napędza do działania? Daje możliwość „fruwania” w poczuciu szczęścia – ale też „gryzienia ziemi” – w aktach rozpaczy? Potrzeby psychiczne natura pozostawiła nam takie same, jak we wszystkich poprzednich fazach rozwoju. Według koncepcji „ hierarchii potrzeb”, stworzonej przez A. Maslov’a i spopularyzowanej pod nazwą „piramida potrzeb” – dla pełni komfortu potrzebujemy: poczucia bezpieczeństwa, bliskich więzi z innymi (oczywiście -najlepsza byłaby miłość), akceptacji i szacunku, a dopiero na samym szczycie znajduje się potrzeba samorealizacji. No i nie wykasowano nam z tej piramidy, leżących u samej jej podstawy, potrzeb biologicznych, takich jak: jedzenie, sen, seks.

A jak to wygląda w praktyce? Patrząc na sylwetki wielu seniorek i seniorów można by dojść do wniosku, że jedyną z tych potrzeb, zaspokajaną ze sporą „nawiązką”, jest z pewnością jedzenie. Chociaż akurat to -przewrotnie – wcale nam nie pomaga a szkodzi! Za to w realizacji dwóch pozostałych potrzeb – deficyt. Okulary często zasłaniają podkrążone z niewyspania oczy, ale z autopsji oraz z dostępnej literatury wiem, że snu potrzebujemy mniej niż kiedyś, czyli zamiast 8 – godzin- średnio 6, a i tak nie wykorzystujemy w pełni nocnego limitu. Damskich estrogenów praktycznie brak, a istotnie spadający poziom męskiego testosteronu, nie czyni go już tak potencjalnym winowajcą, jak w piosence Kayah: Oskarżam cię, testosteron! Namiętnościom więc prawdopodobnie ulegamy rzadziej, czego też, z uwagi na osłabione serca, akurat nie uznałabym za dopust boży, a raczej za psychofizyczną reakcję obronną organizmu.

Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że „ta nasza starość” obciążona jest też występującymi częściej, niż w innych okresach rozwojowych, zjawiskami kryzysowymi. Doświadczane, mogą one w każdym wieku, zatrząść „posadami duszy” tak bardzo, że z osób psychicznie silnych czynią małe, bezradne dzieci. Znajdują się one na szczycie listy wydarzeń stresogennych, a należą do nich np. śmierć życiowego partnera, nagłe a znaczne pogorszenie stanu zdrowia, utrata pracy czy zmiana miejsca zamieszkania. Zwiększenie częstotliwości doświadczania strat powoduje, że spośród całej gamy dostępnych ludziom uczuć, seniorzy najczęściej przeżywają smutek, łatwo ulegają depresyjnym nastrojom. Brakuje im celów i chęci do działania, a niekiedy i życia. W miarę postępu starości może też coraz częściej pojawiać się lęk.

Uważny czytelnik mógłby wysnuć wniosek, że przedstawiona tu wizja starości jest zbyt katastroficzna. Nie chciałabym, by tak pomyślał, z kilku powodów:

  • Starość dostarcza nam wprawdzie więcej zjawisk typowych dla „rozwoju wstecznego” czyli inwolucji, ale wciąż pozostawia obszary, które mogą i powinny być rozwijane. Należy do nich np. tzw. „inteligencja skrystalizowana”. Jak ją rozwijać?
  • Opisane czynniki wewnętrzne i zewnętrzne mogą dawać więcej podstaw do zamartwiania się niż radości, jednak smutki nie są domeną naszego wieku ! Spotykam wciąż młodych fizycznie starców i mam w otoczeniu liczne grono seniorów młodych. Jak oni to robią?
  • Wiele wskazuje na to, że to nie wiek życia, ani nawet kryzysowe zdarzenia losowe stanowią główne i jedyne źródło, przeżywanych przez nas dramatów i stanów depresji. Smutki lęgną się i są dobrze  żywione w naszej głowie, w każdym wieku. I prawie zawsze nam nie sprzyjają. Dlaczego tak się dzieje i jak je rozbrajać?

 Spróbujemy z czasem odpowiedzieć na postawione pytania. Na ustalony przez naturę bieg wydarzeń wpływu nie mamy, więc tę naszą starość trzeba po prostu zaakceptować. Możemy natomiast i powinniśmy postarać się o to, by jakość naszej starości była lepsza, a moment, w którym zwolnimy miejsce dla innego, „wziętego na wychowanie dziecka”, był oddalony w czasie i nie oczekiwany.

Lucyna Śniecińska
Podlaska Redakcja Seniora Suwałki