foto: Dariusz Marek Gierej


_
Uważajmy na miłość

O miłości wiemy wszystko,
Lub inaczej, prawie wszystko,
Bo gdy przyjrzysz jej się z bliska,
Dobrze wiesz… to egoistka!

Łatwo jest się w nią zaplątać.
Z rozplątaniem jest już trudniej.
Wiemy przecież że rozstania,
Antonimem są powrotów.

Zastanówmy więc się wcześniej,
Póki jeszcze mamy czas.
Bo rozłąki są bolesne
A i serce, to nie głaz!

Chodzą parami

Najlepiej czujemy się w parze,
Czyli po prostu, we dwoje.
Tak sądzę ja w każdym razie,
A wy i tak wiecie swoje.

Sam człowiek nie jest nic warty,
Bo nie ma nawet z kim gadać.
Sam nawet nie zagra w karty,
Bo kto będzie komu rozdawać.

Nawet policja chodzi parami,
Motocykl ma dwa siedzenia,
A rower ma dwa pedały,
Bo nogi są dwie do kręcenia.

I można tak długo wymieniać,
Ale nie o to mi chodzi.
Ponieważ jest coś na tym świecie,
Które bardzo nam szkodzi.

To ,,coś’, ’to nasze nieszczęścia,
Bo one chodzą parami.
I są w opozycji do szczęścia,
Którego i tak mało mamy.

Wiersze to miłość

Moją miłością, życiową dewizą,
Są wiersze, pisane sercem.
Piszę je często ze łzami w oczach,
Bo przy nich zawsze się wzruszam.

Nie odbierze mi tego nikt.
Pisanie mam bowiem we krwi.
A każdy wiersz mój, to wikt,
Który pozwala mi żyć.

I pisać będę tak długo,
Na ile pozwoli mi zdrowie.
Bo ono jest najważniejsze.
Ten, kto go nie ma, tak powie.

Po prostu piszę

Dlaczego nie piszę jak inni?
Dlaczego nie piszę jak ktoś?
Nie jestem niczemu tu winny.
A wszelkich porównań mam dość.

Piszę więc sobie bo lubię.
I piszę też o czym chcę.
Czasami też tym się chlubię,
Bo taki człowiek już jest.

A jest on istotą dość próżną
I cieszy się też byle czym.
Ja się od innych nie różnię,
Więc taki w mych wierszach też rym.

Czy jestem komuś coś winien,
Za to , że wierszyk napiszę?
A nie chcę wcale być słynny,
Bo takie słowa też słyszę.

I już na koniec wam powiem,
Że wiersze pisać jest łatwo.
Wystarczy popukać się w głowę
A wiersz dalej, pójdzie już gładko.

Lubię pewne jesienne dni

Wreszcie przyszła, jest już z nami.
Niektórzy ją nawet kochają.
Lecz ja ją lubię, tylko czasami,
Najczęściej gdy deszcze padają.

Jedni ją lubią za barwy.
Drudzy… za babie lato,
A jeszcze inni za plony,
Które są dla nich zapłatą.

Nie twierdzę, że jej nienawidzę,
Bo takim już kłamcą nie jestem.
Po prostu, zalety jej widzę,
A oczy przymykam na resztę.

Ja lubię jesień za deszcze,
Za dni jej szare i bure,
Za chwile spędzone przy oknie
I za jej mokrą naturę.

A wyobraźnia pracuje.
Łzy deszczu bębnią po szkle.
Obrazy mkną przed oczami,
By zniknąć po chwili we mgle.

Wiesław Lickiewicz