foto: Dariusz Marek Gierej


_
W stronę słońca 

Tego się opisać nie da…
Morska plaża, bryzy wiew,
Mała foka czy też morświn
I głos wciąż wrzeszczących mew.

W stronę słońca wolnym krokiem.
Zawsze razem, dłoń przy dłoni,
Zachwycamy się widokiem,
Jak i szumem morskiej toni.

A muszelki z kamykami,
Kołysane siłą fal,
Cicho chrzęszczą pod stopami,
Jakby miały o coś żal.

Ani pędzlem, ani piórem,
Nie da się opisać tego:
Spacer plażą, jej naturę
I czar słońca wschodzącego!

A Mierzeja, to pas ziemi,
Najpiękniejszy w naszym kraju.
Nikt poglądów mych nie zmieni.
Wrócę tam w następnym maju.

Plaża i wyobraźnia

Kolorowe otoczaki,
Wymieszane z muszelkami,
Obmywane morską wodą,
Cicho chrzęszczą pod stopami.

A do tego, morza szum
I krzyczące ciągle mewy,
To swoisty dźwięków chór,
To gotowe tło opery.

Trudno oprzeć się tej wizji,
Gdy się ma wrażliwą duszę.
Tu się niebo z morzem styka,
Wspomnieć o tym, również muszę.

Niebo miesza się tu z morzem,
Lub odwrotnie, ,morze z niebem.
Całość w takim jest kolorze,
Że odróżnić ich się nie da.

Dobrze wiem, że to nie miraż
I nie sen, że to jest real.
Z głową pełną takich wrażeń,
Wiem, że spacer był na medal.

Do Najdroższej

Pragnę dziś powiedzieć ci,
Choć wiesz o tym oczywiście,
Że cię kocham ponad życie,
Lecz to zrobię uroczyściej.

Przytulając cię do siebie,
Patrząc w piękne oczy szczerze,
Powiem tobie, kilka słów,
W które bezgranicznie wierzę.

Niech to moje jedno zdanie,
Będzie naszym drogowskazem:
Pragnę dalszą drogę życia,
Przejść Kochana z tobą, razem!

Moje miejsce na ziemi

Hej, Olecko! ,Hej, Mazury,
Jakże Wam dziękować mam,
Za prawdziwy cud natury,
Za prawdziwy ziemski raj.

Za jeziora, jak łzy czyste,
Za dziewicze lasy, rzeki,
Za powietrze wciąż przejrzyste
I za łąki pełne kwiatów.

O zapachu mego miasta,
Tylko wspomnę tu nieśmiało,
Od dziecinnych lat rzecz jasna,
Zawsze mi go brakowało.

Wdzięczny jestem ci, Olecko,
Za to, żeś mnie wychowało!
Dziś, dorosłe twoje dziecko,
Będzie wciąż Cię pamiętało.

Być ,,kimś”

Musisz w sobie mieć, to ,,coś”,
To być może będziesz ,,ktoś’’
Wiemy przecież nie od dziś,
Że to ,,coś” ma właśnie lis.

Chytrość jest podstawą bytu,
A rudzielec ma dość sprytu.
Liczą też się znajomości,
Nikt Ci nie da nic z litości.

Dziś normalnym być człowiekiem,
To osiągniesz ,,coś”, lecz z wiekiem.
A wysoko nie podskoczysz,
Może średni próg przekroczysz?

Aby tobie dobrze życzyć,
To zaczniemy razem ćwiczyć.
Wpoję wtedy w ciebie ,,coś”,
Byś w przyszłości był ten ,,ktoś”.

Przemijanie

Zieleń zmienia się już w złoto.
Wolnym krokiem idzie jesień.
Piszę o tym tylko po to,
Bo już wkrótce będzie wrzesień.

Z pól już dawno znikło zboże,
Zaczynają się wykopki,
Rolnik ziemię znów zaorze,
Za rok na niej staną snopki.

I tak rok za rokiem leci,
Nam przybywa nowych lat.
Słońce też inaczej świeci,
Z nami się starzeje świat.

Kwiat z podtekstem

To nie moja fanaberia,
Że kwiat zwie się ,,sansowieria”.
Nazwa obca – botaniczna,
Ale równie fantastyczna.

Nie jest żadną tajemnicą,
Że też zwą ją wężownicą.
To ze względu na jej liście,
Długie, wąskie i sprężyste.

Jest rośliną niewybredną,
Leniom w domu odpowiednią,
Trochę słońca, trochę wody,
Bo to lubią wszystkie gady.

Ja nie lubię tej rośliny,
Z prozaicznej wręcz przyczyny.
Liście jej, to kształt języka,
Nazwa trzecia stąd wynika.

Nie pogniewa się tu cenzor?
Zwą ją też – teściowej jęzor!
Podobieństwo bardzo duże,
Jakby co, przykładem służę!

 Wiesław Lickiewicz