Miłość nie zna wieku

Niechże mi powie ktoś, jak to jest:
czemu w uczuciach nieważny wiek?
Lata do tego nic nie mają,
że ludzie w koło o… kochaniu!

Jak to się dzieje – kto mi powie,
że serce pozostaje młode,
a miłość zawsze taka sama,
nie bacząc ile lat by miała?

Starość miłości się nie chwyta,
serce szaleje no i kwita!
Nad tą zagadką niech filozof
łamie komórki szare sobie.

Pora zrozumieć więc człowieku,
że miłość wcale nie ma wieku,
bo lat ubywa, gdy się kocha,
licznik dat się cudownie cofa…

Do ciebie…

Biegnę poprzez te mgły i chwytam w objęcia
pustkę bezbrzeżną, nagą – otwartą przestrzeń
biegnę co tchu lecz ani w głowie zawracać,
pędzę zanim ustanę…

Na oślep, wprost – byle kierunek zachować,
pomimo chmur, przeciwnych wiatrów i mroku,
podążać pragnę, nie ustanę na chwilę,
póki sens ciągle widzę…

Przez góry, lasy i tunele złowieszcze,
przez lądy, rzeki, drogami lub na przestrzał
i jakąkolwiek do ciebie trzeba trasą
– oczy celu nie tracą!

Deszczowa miłość

Pojawiła się koło jesieni,
zajarzyła czerwienią jarzębin,
obfitością ogrodów i sadów,
i niespełnionych lawiną marzeń.

Wkrótce w mgły się jesienne wplątała,
z babim latem beztrosko fruwała,
chciała zrywać obłoki ze szczytów,
okręcając się wstążką błękitną.

Chmury stały się nagle przyjazne
– wśród ciemności rodziła się jasność
i łagodność, i tkliwość, i drżenie
jak czekanie na wypełnienie…

Ale deszcze kochała najbardziej,
więc witała je coraz przyjaźniej,
bo zmywały obawy i troski,
zamieniając w anielskie i boskie…

I tuliła w ramionach śnieżycy,
że już nie pamiętałam o niczym.
Oczy mgłą zasnuwała co ranka,
zakrywając jak storą kochanka.

Zjednoczyła się jednak najbardziej
z pluchą, wiatrem, ulewą i łzami.
I na zawsze już taką zostanie
łzy roniące – deszczowe kochanie.

Wiosna wkoło i coraz jej więcej,
na podmokłych łąkach – kaczeńce,
ja o jednym: by się wypełniła
moja płocha, deszczowa miłość…

Jadwiga Zgliszewska

*******************************************************

Powrót

Witaj w domu me Kochanie!
To radosne powitanie
Stworzyć ma bezpieczną przystań,
Co azylem z Twoich ,,Pytań”.
Bądź szczęśliwy przy mym boku,
Niech i ja odnajdę spokój.
Bądźmy szczerzy, bądźmy ufni,
By w małżeńskiej naszej kuchni,
Więź głęboka tak stworzona,
Pozwoliła nam się kochać.
Niech się dzieje, niech się spełnia,
Marzeń Twych i moich pełnia!

Skrodzkie, 25 listopada 2019 r.

Odnalezieni na nowo

Byłeś tak daleko, ja stałam Ci się obca,
nasze życie ciągle błądziło po manowcach.
Chociaż osobno, to jednak nadal związani,
bo separacja nie burzy małżeńskich granic.

Szukaliśmy szczęścia, każde z nas na swój sposób,
pośród bliższych, dalszych, nowo poznanych osób…
Aż tu nagle jesienią przyszła do nas wiosna!
Gwałtowna, słoneczna, nade wszystko radosna!

Odkryty na nowo azyl i spokojna przystań,
zniosła stawianie o nie retorycznych pytań.
Powracający mąż i odzyskana żona,
swoje wspólne życie budują znów od nowa.

„Małgoniu, dobrze mi z Tobą” czule szeptane,
balsamem na przez innych zadawaną ranę.
Odnalezieni, przytuleni, zaskoczeni
losu splotem, z nadzieją idą ku jesieni…

Skrodzkie, 25 stycznia 2020

Małgorzata Więckowska

********************************************************

Skryta miłość

na skraju serca, na myśli brzeżku
usiadła miłość mgielną kropeczką

strwożona nieco, nieśmiała trochę
bo nie jest pewna czy może kochać

samotna miłość przytulić chciała
drugie serduszko bo pokochała

serce będące suchym badylem
przecież się wreszcie liśćmi pokryło

gdy w jego wnętrzu nocą styczniową
tkwi zakazany czerwony owoc

znam zapytania to serce pisze
łka i naciska duszy klawisze

nie wie do końca czy nie rozliczą
więc pokochało miłością skrytą

Odnajdę cię

Odszukam cię, odszukam,
wiatru zapytam o drogę,
choć znaleźć cię to sztuka,
wiatr mi szukać pomoże.

Odnajdę ciebie w liści zieleni,
odnajdę w słońca promieniach,
będę cię szukać wytrwale,
zajrzę w jarzębiny korale.

Rozrzucę w parku liście złociste,
może cię znajdę pod złotym listkiem?
A może w lesie ty się ukrywasz?
Znajdę cię w drzewach – będę szczęśliwa.

A jeśli Jesień mi nie pomoże,
poszukam w mokrym deszczu na dworze.
Prawdopodobnie, że jesteś… deszczem,
a może jego kropli szelestem?

Gdy przyjdą słoty oraz szarugi
wołać cię będę w wieczory długie,
A może mieszkasz Ty w zimnym błocie…
Wezmę, odchucham i… po kłopocie!

Może się zdarzyć – nadejdzie zima
a ciebie nadal przy mnie nie ma,
to zacznę szukać cię w śniegach nowych,
w lodowych soplach, w gwiazdkach śniegowych.

Jeśli i zima cię nie zatrzyma,
znajdę na wiosnę – no, mowy nie ma!
Odszukam Ciebie w pąkach piwonii,
przede mną nigdzie się nie schronisz…

Zobaczę w cudnych piwonii pąkach,
za długo trwa ta nasza rozłąka,
Wiosną – gdy wszystko się budzi na nowo,
zobaczę ciebie więc w bzach liliowych.

Wtedy na pewno ciebie zatrzymam
i będę znowu młodą dziewczyną,
razem spędzimy wiosnę i lato,
pokłonimy się wszystkim kwiatom.

Znajdziemy w nich kolory tęczy,
weźmiemy w nasze cieplutkie ręce
i tak to prosto – bez etykiety,
zrobimy z nich cudne bukiety.

Wpleciemy w wiązanki serca nasze,
na zawsze, już na zawsze…
ODSZUKAM cię, odszukam…
Tyle we mnie determinacji…

Lampka

Dostałam od Ciebie
Lampkę Oliwną
malutki Płomień ledwo się tlący
rozdmuchuję go
aby nabrał Mocy

Na drewnianym pieńku
Lampkę stawiam
i przystępuję do budowy
Ołtarza…

W zamyśle piękny ma być
Ołtarz
na środku będzie
Twój Obraz
no i Lampka w Centrum
tak – w Moim Sercu…

Pracy oddam ogrom
tej Budowli
Będą upiększać
wzbogacać… zdobić…

Czasu Swego też
niemało poświęcę
a najwięcej –
– Atencji…i Serca
Bo to będzie
Moje Sanktuarium Wewnętrzne –
– Najświętsze

Tylko proszę…
Przychodź, często
zapalać w Nim
Lampę – Świecę….

Bernadyna Łuczaj

********************************************************

Walentynki to miłość

Cokolwiek imię to znaczy,
Czyjekolwiek imię to jest,
To wiemy wszyscy na świecie,
Że w sobie miłosny ma tekst.

A są w nim spojrzenia gorące
I dotyk dłoni nieśmiały.
A usta jak pąki nabrzmiałe,
Są pocałunków spragnione.

Gdy serca połączą się w jedno
I ciała splotą się w warkocz,
Wiemy już wtedy na pewno,
Że kochać zawsze jest warto.

Bo nie ma nic piękniejszego,
Nad miłość do swej ukochanej,
Jest bowiem cudowna jak róża,
Którą przynoszę dziś dla niej.

Wiesław Lickiewicz

********************************************************

Miłouczyńce

Porankiem jesteś pogodnym
I miłym słonecznym południem.
Ze słońcem będziesz zgodnym
I wiosną, i zimnym grudniem.

Jaskółką jesteś, którą mi polatujesz
Tam, gdzie ja jestem niezdolnym.
Niczego na złość nie szykujesz,
Bo jesteś czystym kwiatem polnym.

W purpurze zachodem słońca
Jesteś, co ja tak bardzo lubię…
Umiłowaniem mym jesteś bez końca,
Skoro na wieki z tobą się czubię…

Nocą nie pustą jesteś i będziesz,
Bo czas nas nie pogubił –
I nie trzeba pytać, gdzież
Są też chwile w których czas nas polubił,
Bo i lubi dziś, gdy my ze sobą wytrwale…

Sen

Z wykwitłego łona natury, jak sad,
Ujrzałem Cię tak młodą,
Jak piękny, wonny, w pąku kwiat –
W oczy mi błysnęłaś kruchą urodą.

Byłem zachwycony i radosny,
Jak na drzewie wiosenny ptak.
Pachniałaś jabłonią, gruszą, o tak!
Aż we mnie cofnęło się trzydzieści lat.

Byłem młody, jak w zieleni las.
A kiedy otuliłem Cię ramionami –
Uczucie natchnione wypełniło nas,
Zanim się sen prześnił i cofnął się czas.

Dopełnił się sen miłości wyczynami,
Nie idźmy do ludzi, zostańmy sami…

Mieczysław Borys

********************************************************

Ananke

Wykąpałam się w twoich oczach
Obmyłam w spojrzeniu gorącym
I oto znowu jestem spełniona
Przeczysta jak… płomień palący

Zerkam zza powiek przymkniętych
Dłoni drżącej sprawdzam muśnięciem
I już wiem, wiem,  że jesteś prawdziwy
Nie  zaś złudnym drgnieniem pamięci

Śpisz spokojnie po długich przeprawach
Twój oddech lekki muska mi ciało
I choć snów słodkich z tobą nie dzielę
Jestem syta tym, co z nami się stało!

Uśmiecham się w brzasku poranka
Szczęśliwa ot tak… nieprzytomnie
I ja w sen się bezpiecznie osuwam
Gdy Ananke przywiodła cię do mnie…

Szczenięca miłość

Czy każda miłość szczenięca,
Pachnie tatarakiem i majem?
Mrzonka maleńka, taka dziecięca,
Gdy panny w zielone grają?

A może ta miłość pierwsza,
Jest cichutka i nieco spłoszona,
Wkradnie się jak linijka wiersza,
Jak myśl niesforna, nieproszona?

Takie cielęce zauroczenie,
Bywa jak pierwsza wiosenna burza,
Z całym piorunów złowieszczym brzmieniem,
Co z blasku błyskawic się wynurza…

Wizja każdemu inna przyświeca,
Różne miłości przyśnić się mogą,
Spełnienie marzeń los nam obiecał,
Nieważne, jaką kto pójdzie drogą…

Jolanta Maria Dzienis