Zapada zmrok a ja nie mogę się zdecydować aby wstać i zapalić lampę. Dzień grudniowy taki krótki, ciągle myślę, czy zdążę do Nowego Roku ukończyć tkać ten dywan. Obiecałam babci, że ukończę w 1931, a już zostało tylko dwadzieścia dni. 

dywan

Po świętach będą święte wieczory i w tradycji naszej te wieczory wypełnia śpiew, czytanie i opowieści Rodziców, Babci o czasach zaboru, odzyskanie niepodległości, o stryjach którzy wyjechali za ocean za chlebem. Ich trudne początki na ziemi amerykańskiej. Wczuwam się w ich ciężki byt, nie znając języka, opuszczenie domu rodzinnego, tęsknota za ojczyzną i cichy żal, że Wincenty został na swojej rodzinnej ziemi.

Wszystko jest inne w kraju, powietrze, słońce, ptaki nawet po polsku śpiewają. Listy przychodzą tak rzadko, wydarzenia nawet niepomyślne po paru miesiącach tracą swą moc.
Franek wnosi lampę i jej blask przerywa moje wspomnienia.
Skupiam się nad pracą, już niewiele zostało, powstanie pamiątka naszego życia i wydarzeń, rozwoju naszej wolnej ojczyzny.

Stukot warsztatu tkackiego rozlega się po całym domu w takt bicia zegara. Jeszcze jeden krąg, jeszcze prasowanie, napis widnieje doskonale 1931 r.
Obiecałam siostrzyczce, że zrobimy nowe dekoracje na choinkę, pajace z wydmuszek i jeżyki ze słomy.

Do świąt nie spotykamy się w drużynie strzeleckiej, potem karnawał. Urządzimy zabawę i śpiew pieśni. Czy on będzie, nucę nasz hymn:

„Żadna nas siła zdradziecka
zniszczyć nie zdoła ni zgnieść
naprzód drużyna strzelecka
sztandar do góry swój wznieś”.

Dominika znów przerywa mi pracę, powiedz jak zrobiłaś taki piękny dywan. Obiecałam siostrzyczce, że opowiem jak powstaje. Owce, które pasą się na trawie trzeba ostrzyc, potem ściżować na takiej dużej maszynie u pana Icka. Z tej maszyny wychodzi wełna mięciutka. Widziałaś jak zawieszam na kołowrotku taką wełnę i kręcąc palcami i nogą pedał, wychodzi cieniutka nić wełniana. To dużo pracy, ale jaki efekt.

Dotrzymałam obietnicy, 1931 r. już się kończy. Dywan leży na honorowym miejscu, był świadkiem następnych wydarzeń radosnych, młodzieńczej miłości. Był podczas wydarzeń wojennych, skomplikowanej historii naszej ojczyzny 1939-1945. Wiele łez wsiąkło w ten dywan z naszych rodzinnych tragedii i moich osobistych.

Miłość zakwitła i zgasła przez tę jedyną kulę. Miłość, życie przeminęło a dywan jest oporny nawet na mole.
1931-2020 osiemdziesiąt dziewięć lat, tak dużo i tak mało.

(foto: Cecylia Wojdałowicz)

Cecylia Wojdałowicz
Podlaska Redakcja Seniora Sokółka