Wirus?… Jaki wirus?!

COVID?… COVID?… Jaki COVID?
My jesteśmy wszyscy zdrowi…
Ten… kto taką famę głosi…
Jest po prostu… bardzo chory!

Cały dzień w maseczce chodzić?…
Nie!…nie z nami te numery…
Wszystkie maski płucom szkodzą…
Od nich potem… są w nich szmery!

A przyłbice?… Panie!… Gdzie tam!
Nie będziemy ich używać…
Oddech skrapla się na szybce…
I strumykiem… wody spływa…

Pyta pan o rękawiczki?
Tak!… A jakże!… Używamy!
Ale wtedy… kiedy zimno…
Lub gdy brudną… pracę mamy!

Czy ten wirus jest… czy nie!
Nie obchodzi nas to wcale.
Każdy chroni się… jak chce…
I czujemy się …wspaniale!

Bądźmy ostrożni!

Siedzę w oknie i patrzę na świat…
Z góry widzę wszystko… dokładniej.
Przede mną… pode mną… po bokach…
Niemal puste… wszystkie ulice…
Na których ruch… zamarł zupełnie.

Gdzieniegdzie tylko… sylwetka człowieka…
Skulona jakby ze strachu…
Przemyka po pustych ulicach miasteczka.
Dokąd mu tak się spieszy?
Zadaję sobie pytanie… w myślach…

Przed kim uciekasz?… Dokąd tak pędzisz?
Zadaję sobie drugie pytanie…
Tak… już wiem… ucieka przed śmiercią…
Chociaż… usta i nos… ma osłonięte maseczką.
Pewnie nie wierzy w te wszystkie półśrodki…

Tak… jak nie wierzy w nie nikt…
Ale się bronić… przed wrogiem musimy…
Inaczej zginiemy wszyscy… jak muchy.
Pandemia… brzmi obco i tajemniczo…
Wirus tym bardziej brzmi… strasznie i groźnie…

Bądźmy kochani w tej walce ostrożni!
Bowiem jak wszyscy dokładnie wiemy…
Najgorszy jest wróg niewidzialny…
Niewidzialny jak wiatr i powietrze…
Dlatego się przed nim… strzeżmy koniecznie!

Za oknem smutek i szarość… nie kusi…
W dodatku dzień wolny… niedziela…
Wychodzi więc tylko ten… który musi…
Mało więc kto… wyjść się ośmiela!

Bo nie ma przecież… lepszego schronu…
Od naszego mieszkania… lub domu!

Jesienny wiatr

Mimo woli… jest intruzem…
Więc… nie jego jest to wina…
On po prostu… jest jesienią…
Taki przecież u nas klimat!…

Ja… jesieni nie przekreślam…
Oprócz wad… ma też zalety.
Lecz tych pierwszych, moi drodzy…
Dużo więcej… ma niestety.

A mnie chodzi… generalnie…
O jej chłodny… silny wiatr…
Powiem krótko i… rzeczowo…
Funta kłaków… nie jest wart!…

Ten bezwzględny terrorysta…
Ogołaca drzewa z liści…
Później mści się… na gałęziach…
Trzęsąc nimi z nienawiści…

My nie mamy… też z nim lekko…
Gotów głowy nam pozrywać…
Nawet ptaki go się boją…
Wiatr…  jesienią ma swe żniwa.

Dziś skupiłem się na wietrze…
Na najgorszej z wad… jesieni…
Inne też opiszę wkrótce…
Chyba… że się jesień zmieni…

Już rzucałem…

Napisałem… wierszy… wiele…
Piszę przecież …je… od lat…
Chciałem rzucić to w cho**rę…
Lecz mi wciąż… odwagi brak!

A… wspominam to dlatego…
Bo pisanie już… rzucałem…
No…i wyszła… figa z tego…
Już… na drugi dzień pisałem.

Czy się komuś to podoba?…
Jeśli nie!… Nie musi czytać!
Lecz… takiego coś mam w sobie…
Że… na złość mu… będę pisał!

Jednym słowem… „psu na budę”
Niechaj mówią… to, co chcą…
Ja po prostu… pisać muszę…
Choć niektórzy… na mnie klną…

Na tym… wyrzut… swój zakończę…
Szkoda na to… słów i czasu!
Tylko… pojąć wciąż nie mogę…
O co tyle… ambarasu?!

Bądź przezorny

Omiń babę z pustym… wiadrem…
Zrób to również z czarnym… kotem…
Bo… coś może stać się złego…
I zakończysz dzień… z kłopotem!

A trzynasty… w kalendarzu?…
Na dodatek jeszcze w… piątek?
Taka data… wprost przeraża…
Lecz na szczęście… jest wyjątkiem!…

Nie gwiżdż również… przed snem w domu…
I nie przechodź… pod drabiną…
Bo nieszczęście… murowane…
Kogo tu… obarczysz winą?

Znajdź najlepiej gdzieś podkowę…
Przybij ją nad… swymi drzwiami…
Zapanuje w domu… miłość…
…I sielanka między… Wami!…

Te i inne… mądre rady…
Nie!…Nie ja je… wymyśliłem…
Przypomniałem dla zasady…
Sam w nie kiedyś… nie wierzyłem!!!

Szaro… buro…

Szaro… buro… i ponuro…
Znów kolejny stęchły dzień…
Coś… się dzieje już z naturą…
Czyżby… wstąpił też w nią… leń?

Człowiekowi… to się zdarza…
Lecz pogodzie?… Raczej nie!
Aury… nie chcę też obrażać…
Ale mgła… dziś do nas lgnie…

Gęsta… mokra… wręcz obślizgła…
Niemal… klei się do rąk…
Skraca także…nam widoczność…
Taki nasz… podlaski smog!

Chociaż… nie jest taki groźny…
Jak na Śląsku… ten trujący…
Ale mgła jest… niebezpieczna…
Generalnie… dla kierowcy…

Wkrótce musi to się zmienić…
Mgła nie może… wiecznie trwać!
W nas się prawie… złość już pieni…
Jak tu nie kląć… kurza twarz!

Wiesław Lickiewicz