BIAŁO… BIELUSIEŃKO

Biało… biało… bielusieńko…
Skrzą się w słońcu śniegu płatki…
A siarczysty mróz artysta…
Tworzy już na szybach kwiatki…

Kwiatki… kwiaty… liście… trawy…
Już o krzewach nie wspominam…
Całość jest jak… panorama…
Pod tytułem… „Cudna Zima”!

Zachwyt zimą… nadzwyczajny…
Czyżby powrót do przeszłości?
Dawno takiej nie mieliśmy!
Dziś aż oczy lśnią z radości!

Pod stopami chrzęści śnieżek…
Powracają więc… wspomnienia…
Kiedyś zawsze tak bywało…
Teraz klimat…  wciąż się zmienia!

Cieszmy zatem się z tej zimy…
Choć namiastką jest tych dawnych!
I… że nie jest porą roku…
Zwaną zimą… tylko z nazwy!

PRZEBRAŁA SIĘ MIARKA

„O jeden most za daleko”…
To tytuł… filmu pewnego…
Którego treścią jest wojna…
Lecz chodzi mi o coś innego!

Chodzi mi bowiem o sens słów…
W których ja widzę… przysłowie…
Bo znaczyć mogą tak wiele…
Aż się lasuje… mózg w głowie!

Na przykład: przebrała się miarka…

Lub: mleko zostało rozlane…
Są żywą wręcz parafrazą…
Które wszystkim są znane!

Takich przykładów jest wiele…
Przytaczać je można bez liku!
O dzbanie z uchem… o wilku…
Albo o lisie…  w kurniku!

A parafraza kochani…
To tłumaczenie zdań różnych…
Na zdania wszem zrozumiałe…
W których sensie… brak różnic!

SERCE

Chciałem dziś o nim zdań kilka…
Przekazać wam… symbolicznie…
Bo organ to… tajemniczy…
Choć opisany dość licznie.

Na myśli mam serce ludzkie…
Bez niego… ciało jest niczym…
Ale czy ono… jest wszystkim…
Co w naszym życiu się liczy?

Nie moi drodzy… nie wszystkim…
Wraz z życiem… uczucie jest ważne…
A jego symbolem… jest serce…
Serce czerwone wyraźnie!

Bo serce… to symbol miłości…
Miłości szlachetnej i czystej!
Miłości moralnie prawdziwej…
Nie tej słomianej… wodnistej!

Szanujmy więc… nasze serca…
Symbole… bijące w piersiach!
Bo serce… każdy ma jedno…
A z wiekiem… kolory bledną!

JESIENIĄ ZIMA… A ZIMĄ JESIEŃ

Nie kochani… żadna złota…
Którą tak lubimy przecież…
Ta w tym roku jest odmienna…
Sami zresztą… o tym wiecie!

Zaczął padać w listopadzie…
I to w pierwszej już dekadzie…
Oczywiście o śnieg chodzi…
On swą bielą przecież chłodzi!

Dziś dwudziesty drugi grudnia…
Czyli… zima się zaczyna!
A na dworze jesień w pełni…
Nawet niezły… deszcz zacina!

Śniegu nie ma… ani krzty!
Przez noc zniknął jak kamfora…
A tu święta już za pasem…
Na choinkę… również pora!

Jaka zima… takie święta…
Szaro… buro… byle jak!
Łamie w kościach… chodząc stękasz…
Nie ma śniegu… niech to szlag!

SŁOWA JAK FALE?

Jak morskie fale przybrzeżne…
Potrafią głaskać i pieścić…
Potrafią również grzmieć burzą…
I naszą dumę bezcześcić!

Potrafią zmieszać nas z błotem…
Straszliwym być mogą potworem!
A gdy są w piśmie zawarte…
Nie wytniesz ich nawet toporem!

A słowa… to nasza mowa…
To dźwięki… sygnały i gesty!
Próbuję… do fal je porównać…
Lecz słyszę już wasze protesty!

Muszę przyznać wam rację…
Bo słowa cofnięte… wciąż ranią!
A fale… mocno wzburzone…
Nad ranem szumieć… przestają!

Wiesław Lickiewicz