Słowem budować

Ta moja poezja jest tylko prostą zabawą w słowa,
Ale ze słów można przecież także i gmachy budować.

Byleby jednak tych zamków nie stawiać na lodzie kruchym,
bo marny z niego fundament, padnie pod lada podmuchem.

A gorzej jeszcze układać chwiejne domeczki karciane,
bo wznosić warto jedynie, co niezniszczalne i trwałe.

Na Skale budować trzeba, jak rzekł Pan do Apostoła.
Słowami również, wszak właśnie – Początkiem też było Słowo.

Gdzie mieszka Poezja?

A ona nie jest w chmurach
a ona nie w obłokach
i niekoniecznie górnie
i wcale nie wysoko

ale siedzi tuż obok
na wyciągnięcie ręki
wystarczy po nią sięgnąć…

jest w cieniu starego drzewa
i w piórkach gołębia
i w szklistej zimnej rosie
sierpniowego poranka

i w malin pełnych dzbankach
i w maleńkiej kropeczce
na biedronkowym grzbiecie
i zieleni płaszczyka
świerszcza co w trawach cyka

bo gdy w płomiennych porywach
– jej nuta trochę fałszywa
najszczersza i najpiękniejsza
w najprostszych mieszka wierszach

a tak naprawdę – jak cisza
wymyka się wszelkim opisom
lecz w sercu twoim mieszka
wtedy gdy trochę czulsze
od suchej łupiny orzeszka

Jak róża

Kwiatem róży
dusza rozkwita
jej pięknem
wręcz… nieprzyzwoitym!

delikatnie otula
ciepłem aksamitu
albo śliskim chłodem atłasu
muska je czule
dotyka alabastrem

płacze poranną rosą
dygocze z zimna
gdy mokro
ma dreszcze
na deszczu moknąc

w południe
słucha koncertu trzmiela
i zachwyca
jego nudnawym bzyczeniem
by na słońcu
iskrzyć wachlarzem odcieni

i kłuje cierniem
gdy cierpi
krwawi purpurą
gdy kłuje
i kropla krwi z rany spływa…

… to jest poezja prawdziwa!

Moja wena

Bywa
czasem obfita
rzeką wezbrana
i pełna słońcem
jak letni poranek
obiecująca

i gęste krople syropu
z dojrzałych owoców
że tylko spijać
niczym wino

pęka
jak dojrzały strąk bobu
roni ziarno płodne
niosę je wtedy w dłoni
słowa głodnym

bywa
że się ukrywa
wymyka
płoży powojem zza płotu
(chwytam ją wtedy
jak za grzbiet kota)

gonię co tchu
pędzę
a ona i tak
odwiedza mnie
kiedy zechce

nagle
buchnie żarem
ogniem rozbłyśnie
by całkiem zgasnąć
za chwilkę

czasem
cicho się skrada
że muszę nasłuchiwać
by jej nie przegapić
nie przegadać…

lecz kiedy
już ją mam
wiersz
pisze się sam!

***

Puchnie we mnie poezja
dojrzewaniem winogron
jeszcze trochę kwaśnym i cierpkim
smakiem morwy

zastygłe krople milczenia
jak krzepnąca krew
oplatają mnie 
różańcem cierpienia

a słowa
ugrzęzłe w mazi niedomówień
jak kociak łaknący pieszczot
naprężają grzbiet
i czekają wypowiedzenia

Poezja

W mgielnej sukni ona nie przychodzi
raczej w zgrzebnej koszuli
bo poezja najczęściej się rodzi
z brzemienia bólu

jest burzą z wichrem i deszczem
gdy wiatr w swoje szpony serce
wyrywa ku obłokom
huczącym jak kamieniołom
wpierw gromem przeszywa duszę
nim legnie na białym arkuszu

czasem oczy bielmem zatyka
i prowadzi jak lunatyka
po cieniutkiej krawędzi
chwiejnej egzystencji…

niełatwo być poetą
ni żartem ani serio
a jednak sama ręka
uparcie po pióro sięga!

Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok