Kategoria: Kultura

" 21 marca jest obchodzony Światowy Dzień Poezji, ustanowiony jesienią 1999 roku. Choć sama od dzieciństwa układam wierszowane strofy, pisać prozą o poezji  się nie odważę, przedstawię natomiast ulubionego poetę, Bronka z Obidzy. „Ulubionym” nazwą go też liczne rzesze wielbicieli. To poeta niezwykły, piszący tak, że nie sposób pozostać nadal tym samym człowiekiem, gdy się przeczytało choćby kilka jego wierszy... Bo większość z nich porusza serca i rozpala dusze odbiorców. Jest rodowitym góralem  z Sądecczyzny, kochającym góry nade wszystko i o nich piszący najczęściej. Bronek z Obidzy – to jego literacki pseudonim. Naprawdę nazywa się Bronisław Kozieński i rzeczywiście mieszka w Obidzy – wsi w gminie Łącko, w powiecie nowosądeckim. Jest skromnym cieślą, ale lubi nazywać siebie zawadiacko „juhasem”, choć  z racji wieku jest już raczej bacą. To człowiek  twardy, nieugięty, choć gdzieś tam w głębi siebie chowa niewyczerpane pokłady wrażliwości. Jest osobliwy, trochę tajemniczy i  zagadkowy, enigmatyczny. Doświadczył wielu życiowych trudności i przeszedł kilka rodzinnych tragedii. Ich echo odbija się w pełnych melancholii i mądrości wierszach. To poezja trafiająca prosto do ludzkich serc, obnażająca jego piękną duszę i niezwykłą osobowość. Jego utwory są najczęściej poważne, smutne, a przede wszystkim gorzkie, czasem też kpiarskie i sarkastyczne. Poruszające najgłębsze obszary  wrażliwości czytelnika. Zdarza się, że zaskoczy, pisząc coś satyrycznego, a nawet rubasznego. Jak to mężczyzna. Jak na górala przystało, jest twardzielem. Jednocześnie – Europejczykiem, otwartym szeroko na wszelkie inności, bo znaczną część życia spędził na emigracji zarobkowej. Ze swoim  zasadniczym zawodowym wykształceniem pracował jako budowlaniec w wielu krajach. Zaczął tworzyć dopiero przed pięćdziesiątką. Swoje pierwsze wiersze zapisywał na...  workach po cemencie! Jak to na budowie. Wszak wena przychodzi znienacka... I ten fakt ujmuje mnie najbardziej. Kiedyś oto, po dniu pracy, bodaj w Norwegii, gdy już wyczerpały się polskie książki do czytania, pomyślał sobie: "A może by samemu zacząć pisać?" I tak to się zaczęło. Kiedy – jako najpierwsi czytelnicy – zapoznawali się z jego próbkami literackimi polscy kompani wspólnej doli i niedoli, pracownicy budów w europejskich metropoliach, byli zachwyceni. Pisanie tak go wciągnęło, że przestał prawie zwracać uwagę na cokolwiek innego. Pisał, pisał, pisał... Wkrótce wydał w niewielkim nakładzie swój pierwszy tomik, który rozszedł się w mgnieniu oka, trafiając głównie do przyjaciół. Już te wczesne wiersze wskazywały na zalążek wyjątkowości. Po dziesięciu latach ma w dorobku wydawniczym pięć tomików autorskich: „Orły nad Sokolicą”, „Nie szkoda gadać”, „Strefa ciszy”, „Wiklinowe ptaki” i „Ja, złodziej”. Dziś  interesują się nim najwięksi. Bronka poznałam na jednym z portali społecznościowych w internecie. Wtedy zaczynał swoją przygodę z poezją. A raczej pasję, żeby nie powiedzieć: zniewolenie{Poezja go uwiodła! Była zaborcza, więziła niczym niewolnika. Przez pierwsze lata tworzenia nie pozwalała o sobie na chwilę zapomnieć, by nic innego nie liczyło się w jego życiu poza nią. I on uległ tej namiętności. Nie potrafił myśleć o niczym innym, żył jak w letargu. Nigdy w życiu nie spotkałam się z podobnym fenomenem. Dopiero po kilku latach, wciąż wierny swojej przyjaciółce-poezji, zaczynał jakby od nowa normalne życie. A jako zwykły człowiek, Bronek jest skromny, taki rzeczywisty i prawdziwy. No i niezmiennie  –   gościnny. Często zaprasza do siebie i przyjmuje w swoim domu wielu tak przyjaciół, jak i przechodnich wędrowców, którzy tam trafią. Zapewnia, że zawsze go można odwiedzić. Telefon i adres są publicznie znane. Uwielbia dzieci. Najlepiej to widać po jego stosunku do własnych wnuków; fotografuje się, udostępnia na portalach, jest z nich dumny. Kocha nad życie swoje wnuczęta. Niekiedy dedykuje im swoje wiersze. Starszy wnuk zdaje się nie odstępować go na krok, kiedy tylko dziadek jest w kraju. Uwielbia też młodszą wnuczkę, jest na równi weń zapatrzona. Dzieciaki bywają na tych spotkaniach literackich dziadka, które są organizowane blisko domu. Chyba już pojmują coś z jego sławy i na pewno są z tego dumne. A on? Ileż to razy pisywał o poczuciu chluby z małych osiągnięć swoich najmłodszych potomków. Zdaje się widzieć w nich... geniuszy! Nie odmawia licznych spotkań w szkołach. W przedszkolach czyta nawet dzieciom książki. Nasz bohater to z zawodu stolarz, ale też – złota rączka, co to wszystko umie wykonać. Sam wybudował dom, wykończył, a nawet wystrugał - jak sam określa - swoje meble. Długo pracował w Polsce, miał własną firmę, ale kiedy nadeszły gorsze czasy, wyemigrował jak wielu innych. Na każdej z zagranicznych budów wykonywał prace różnych specjalności. Jednak od ponad dziesięciu lat główną pasją jest poezja. Jego utwory są nie do podrobienia. Tak twierdzą znawcy i intelektualiści  (z profesorami literatury włącznie), sami literaci, krytycy literaccy i itp. – wszyscy zachwycają się poezją Bronka! Wiersze poety, może nie od razu doskonałe, jednak od początku były inne, niezwykłe. Urzekały niezrównanym klimatem, tajemniczością, magią. Niezwykłość jego wierszy bierze się stąd, że każdy utwór zawiera tzw. „drugie dno”, głębszą warstwę, zmuszającą do analizy, refleksji i... ciągłego wracania do jego poezji. Zresztą jest to człowiek bardzo zdolny i zdyscyplinowany, więc bardzo szybko się uczył. Był obecny na wielu portalach literackich, poddawał swoje utwory profesjonalnej krytyce, słuchał rad. Choć jednocześnie, jako bardzo silna osobowość, nie ze wszystkim się zgadzał i nie wszystko poprawiał czy zmieniał. W tym względzie pozostał wolny. Bronek to najprawdziwszy talent, najczystszy jak górski kryształ. Talent, który objawił się późno, choć musiał przecież w nim drzemać. Na początku obcowania z jego wierszami określiłam poetę mianem „Nikifor Słowa”. Pisałam o nim również: bezcenny samorodek i lirnik podhalański. Mogę jeszcze dodać, że jest niedoścignionym mistrzem metafory. Do jego lirycznych wierszy powstają piosenki. Śpiewane są przez bardów i zespoły. Mam zaszczyt gościć na płycie Zespołu Labolare & Byle do góry, jako autorka słów jednej z piosenek, właśnie obok kilku śpiewanych tekstów Bronka. Brzmią przepięknie. Po kilku latach miałam sposobność poznać go osobiście. Ponieważ mnóstwo osób o taką możliwość wciąż bezskutecznie zabiega, byłam  uszczęśliwiona! On nie tylko pisze piękną poezję, ale jest znakomitym gawędziarzem. Od początku do końca spotkania – cytując tytuł drugiego  z jego tomików – śmiało można byłoby o nim powiedzieć, że... "nie szkoda gadać”! Bronek szybko wchodzi w bliskie relacje, bez wewnętrznych oporów, i jest przyjaźnie nastawiony do ludzi. Ale zwłaszcza do tych maluczkich – skrzywdzonych, biednych, ludzi prostych, starców i dzieci, którzy nadzwyczaj często są bohaterami jego utworów. Oraz tych dotkniętych nałogiem alkoholowym... Jako gorzki, temat ten często gości w jego wierszach. Jest wciąż mu bliski. Bo, jak podejrzewam, ta bolączka wciąż w nim zalega. Jak sam o sobie niedawno napisał, jest "pogromcą nałogów wszelakich". Przezwyciężył ten najważniejszy. Publicznie oświadcza, że kiedy przestał pić, zaczął pisać wiersze. Podnieść się po czymś takim i trwać to prawdziwy heroizm! Upadł, ale podniósł się. I to jest cały Bronek. Obecnie rzucił palenie papierosów, ale na razie to tylko kilka tygodni. Wspieram go i trzymam kciuki. O tym niezwykłym człowieku gór i poecie-filozofie młody reżyser Lech Strzałkowski nakręcił  film krótkometrażowy pt. „Bronek z Obidzy”, który wiernie oddaje cechy tej wyjątkowej postaci. obejrzyj film Film miał swoją premierę w Centrum Sztuki Fort Sokolnickiego – Centrum Polskiego Dokumentu  w Warszawie 30 maja 2015 r. Byłam na tej premierze jako jedna z zaproszonych. Wtedy zauważyłam, jaką postacią jest Bronek w bezpośrednim odbiorze. Napisałam wówczas: "On nie postacią, a zjawiskiem"... Każdy pchał się do niego niczym do jakiegoś... bóstwa, objawienia. Każdy chciał zamienić z nim słowo, zdobyć autograf, sfotografować się... To niepojęte! Był niekwestionowanym bohaterem  spotkania, dwoił się i troił, aby każdemu dać na chwilkę siebie, a twórca filmu... jakby ginął, zmalał do rozmiaru tła zaledwie. Bronek bywa zgłaszany do honorowych nagród i wyróżnień, ale tego nie lubi. Wygrywa lub wysoko plasuje się w lokalnych plebiscytach popularności (np. o tytuł „Honorowego Sądeczanina” czy do Nagrody im. Ks. Prof. Bolesława Kumora).  Sam nigdy nie nadstawia piersi do orderów. Liczy się dlań najbardziej ludzka przyzwoitość oraz stałość i wierność. Nie znosi fałszu, obłudy, wynoszenia się nad innych. Ludzi takich skutecznie ruguje ze swego otoczenia. Jest za to bardzo lojalny. Jeśli ktoś trwa przy nim, nigdy nie zostaje odrzucony. Największym jego atutem jest oczywiście poezja. Przed kilkoma laty zainteresowali się nim dwaj profesorowie: Bolesław Faron – historyk literatury polskiej, krytyk, publicysta, polityk, Minister oświaty i wychowania w latach 1981–1985) oraz Julian Dybiec  – historyk, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dwa ostatnie tomiki Bronka Kozieńskiego właśnie ukazały się nakładem Wydawnictwa Edukacyjnego prof. Farona, zresztą z inicjatywy samego Wydawcy. Bronek już o nic zabiegać nie musi. Jako poeta jest rozchwytywany. Ma za sobą mnóstwo spotkań z czytelnikami, tak w swojej gminie czy powiecie – w szkołach, przedszkolach, ośrodkach kultury. Występował w krakowskim Matrasie oraz w tamtejszym Klubie Dziennikarzy Pod Gruszką. Bywał  też na kilku podobnych wieczorach w Warszawie. Oczywiście również za granicą, wśród Polonii. Występuje też w programach radiowych, w i za granicą. Od 2017 roku jest członkiem Związku Literatów Polskich, o co również sam nie zabiegał. „To nie brawa są najważniejsze, gdy artysta zakończy swój występ, tylko cisza, co woła o jeszcze, i coś jeszcze, co prosi o ciszę” – tak pisze nasz literat w swojej niedawno powstałej miniaturze poetyckiej. Co niechaj i posłuży za puentę mojej opowieści o tym niezwykłym twórcy. Moja marzenie jest takie, żeby Bronek z Obidzy Kozieński zechciał wziąć udział w naszym literackim konkursie „Srebro nie złoto”. Połączyła nas miłość do poezji. Oby trwała jak najdłużej.   Jadwiga Zgliszewska Podlaska Redakcja Seniora Białystok "

Kultura

Kobietom… 

2 marca 2018 roku w Centrum Kultury przy Szkołach Katolickich w Łomży odbył się koncert akordeonisty Michała Sawickiego zatytułowany Muzyczna podróż: " Kobietom". Jak tytuł wskazuje dedykowany kobietom z okazji zbliżającego się Dnia Kobiet.
WordPress Theme built by Shufflehound.
Skip to content
Verified by MonsterInsights