Cichy las

Cichy las, głuchy las,
Gwiazdy w sobie niesie
Idzie las, cichy las,
Wszystkich las poniesie…

Cichy las, głuchy las,
Rozlał się bezdrożem,
Rośnie pustka, rośnie strach,
Pękł imaginacji orzech.

Cichy las, głuchy las,
Wieczność w nim stężała,
Las pochłonie wszystkich, las,
Zimny niczym skała.

Cichy las, głuchy las,
Gwiazdy w sobie niesie,
Idzie las, cichy las,
Wszystkich nas poniesie.

Bieg

1.
Póki w sercu pływa,
Póki żyły biją w skroni,
Będę biegł, i biegł, i biegł,
Młodość w sercu się rozdzwoni…
2.
Cały byt mój przyszły,
Zmieści się w tym jednym biegu,
Śmierć zmęczona mi się przyśni,
Jak roztopy płatkom śniegu.
3.
Do mi z drzewa gdzieś wyrośnie,
W nim zamieszkam przypadkowo,
Na magicznym życia krośnie,
Utkam większe niż świat Słowo.
4.
Przyjdę góry, zjem istnienie,
Zanurkuję w tafli głodu,
Spojrzę w czyjeś przeznaczenie,
Miłosnego doznam lodu.
5.
Póki we mnie bucha piec,
Póki biją żyły w skroni,
Siłę jeszcze mam by biec,
Młodość w piersi dzwoni, dzwoni…

Miasto

Koła jadą na wozie,
Wóz kołuje w podniebiu,
Chodnik zakwitł w obwodzie,
W cieniu suchego modrzewiu.

Latarnie – stare ognie boskie,
Na nowo w stal włożone człowieczą,
Migają jasne i beztroskie,
Żarzą się i świecą.

Kable jak ośmiornice,
Prężąc cielsk swoich mrowie,
Oplatają stare kamienice,
Kable – źli prądu bogowie.

Ludzie to mrówki stateczne,
Wrzucone w kamienne giganty,
Wszystkie pytania odwieczne,
O miasta rozbijają się kanty.

Protest

Domorodny demiurg sączy jad ze sceny,
Iskra charyzmy rozszerza mu żyły,
Krzyczą coś ludzie i wyją syreny,
W oddali stolicy pulsują bryły.

Dziewczynki skandują do wtóru z tłumem ,
Hasła bezsensowne w kosmiczny eter,
Tyle tu ludzi, trud objąć rozumem,
I każda kokietka, i każdy kokieter.

Chwila już mija – wybuch dynamitu,
Tak szybko się motłoch zbiera i rozchodzi,
Idee najwyższe sięgnęły zenitu,
Wódka smakować będzie dzisiaj słodziej

Rozbiega się tłuszcza po barach i parkach
W skrytości sącząc szczęście niedojrzałe
W wykwintnych mieszkaniach i aut świetnych Markach
Chluśnie jak krew piekło ciekło-stałe

I jutro ponownie na place i wiece,
Na myśli tandetnej pola uprawne,
A dla demiurga to wszystko tak wielce,
Tak wielce i skrycie zabawne.

Zapisek liryczny
Do artystów wspomagających swoją twórczość n.

Dusza spłynęła mi gdzieś do stóp,
Teraz dopiero mogę tworzyć!
Jeszcze tabletkę, jeszcze łyczek: siup!
Żeby do końca bramę serca otworzyć.

Drgawki! Więc to już się zaczyna!
Seans wyobraźni w samochodowym kinie.
Śpi smacznie na wskazówce zegara godzina,
I ogień niespokojnie dogasa w kominie.

Jak moje źrenice? Bardzo rozszerzone?
Może wepchnąć swoją postać w lustro przedpokojne?
Nie! Lepiej nie. Zmysły rozproszone.
Podłogowe tereny bardzo niespokojne.

Jest! Mam! Moja pierwsza zmora,
Dziwny kruk z głową uciętą przy ogonie,
Szczeka i przypomina bardzo upiora,
I skaczą mu dziwne, pozszywane dłonie.

Ale co to? Kruk znika…
Gdzie lecisz gawronie!?
Ściana gawrona połyka,
Gawron w ścianie tonie.
…………………………………………………………………………………………………

Czy to już?

Tak mało wrażeń. Zawiodłem się do kości na tej metodzie.
Do tego te dziwne skutki uboczne.
Wyobraźnia leży we mnie jak kamień w wodzie,
Podsyłając tylko obrazy naoczne.

Więc tyle! Film ten bardzo antyklimatyczny,
Chyba żaden stąd nie wyjdzie zapisek liryczny…

Mateusz Guzy