Europejczycy za ojczyznę pszczelarstwa uznają Egipt. A w Egipcie wierzono, iż pierwsza pszczoła wyfrunęła z rogów świętego byka, Apisa. Stąd zresztą pochodzi łacińska nazwa: Apis mellificia. Pszczoły od wieków uważano za owady święte.

Ich pracowitość i niezwykłe zwyczaje fascynowały ludzi, a wytwarzany miód służył za pożywienie i cudowne lekarstwo. Pszczołom przypisywano zdolności pośrednictwa pomiędzy światem żywych, a światem zmarłych. W ich ciała potrafiły wcielać się dusze zmarłych, więc owady te traktowano z wielkim szacunkiem. Uważano, że pszczoły potrafią przewidywać przyszłość, Bogowie otaczali je opieką, a nawet korzystali z ich usług. Złoty kolor pszczół pochodził od słońca, a pszczoły były symbolem odradzającego się życia.

W dawnych czasach uważano, że pszczoły nie mają płci i powstają w cudowny sposób. Niektórzy uważali, że lęgną się w ciele padłego konia lub wołu. Inni zakładali, że rodzą się z wody lub wprost z pyłku kwiatowego. Pszczoły stały się symbolem czystości i dziedzictwa. Na wsiach sądzono, że pszczoły nie żądlą dziewic. Jako pożyteczne owady poświęcono je Marii Pannie, a za wzór gorliwej chrześcijańskości stawiano pracowitość i karność pszczół.

Według ludowych legend pszczoły stworzył Bóg a osy i muchy były dziełem prześmiewczego szatana. Ciało pszczoły uważano za talizman. Zasuszona pszczoła chroniła przed bólem zębów i strzegła przed pożarem. Inkwizytorzy przypuszczali jednak, że czarownica, która zje królową pszczół zdolna będzie oszukać wszystkich sędziów i przetrzymać wszystkie tortury. Ule otaczano troską i szacunkiem. Złe wróżyło, gdy pszczoły wyroiły się w domu lub na poddaszu. Kiedy rój pszczół usiadł na uschniętym drzewie, to zwiastował śmierć kogoś z domowników. Jednak, kiedy rój usiadł na drzewie rosnącym, to warto było zdobyć gałąź z tego drzewa. Dziewczyna, która umyła się wywarem z jej liści, mogła liczyć na wielu adoratorów.

W Boże Narodzenie w wielu polskich wsiach przychodzono do ula, aby pozdrowić pszczoły. Zawiadamiano je także o ważnych wydarzeniach w życiu gospodarzy. Jedynie o śmierci mówiono w obecności bardzo ostrożnie, bo śmierć gospodarza zwiastowała rychłą śmierć pszczół. Zabicie pszczoły traktowane było jak grzech, a z pewnością sprowadzało na sprawcę same nieszczęścia. Kto ukradł miód lub zniszczył ul tego czekała kara chłosty a niekiedy nawet powieszenia. Dziś także korzystamy z leczniczych mocy pszczelich wytworów. Leczenie za pomocą substancji wytwarzanych przez pszczoły nazywa się apiterapią. Wspaniałe świece z pszczelego wosku wnoszą do domu ciepło i niezwykły zapach, który zdaniem wielu uduchowionych osób potrafi oczyścić aurę. Od niepamiętnych czasów człowiek podbierał dziko żyjącym pszczołom miód i wosk. Za kradzież miodu lub przywłaszczenie sobie barci groziły bardzo surowe kary z karą śmierci łącznie.

Główne zadania bartników to: doglądanie barci i osadzanie w nich pszczół oraz ochrona lasów, szczególnie przed pożarem. Bartnicy otrzymywali w dzierżawę kawał lasu, dzielili go między siebie i zakładali pasiekę zwaną lasem lub puszczą. Jeden bartnik obsługiwał najczęściej 60 barci i co roku musiał wyrobić od 6 do12 nowych. Barcie wyrabiano w grubych lipach, dębach, a najczęściej w sosnach, na wysokości 4 do 7metrów od ziemi. Komorę na osadzenie roju wycinano toporem bartniczym. Miała ona około 30 centymetrów średnicy i do 100 centymetrów długości. Wewnątrz zakładano krzyż z drewna, na którym pszczoły umieszczały plastry z miodem. Ilość pozyskiwanego miodu zależała od wielu czynników, ale decydujące znaczenie miały warunki klimatyczne. Mroźne i długie zimy oraz deszczowe lata źle wpływały na kondycję i pracę pszczół. Poważne szkody w barciach czyniły niedźwiedzie jednak prawo zakazywało polować. W dobrym roku z jednej barci otrzymywano około 10 litrów miodu i 0,5 kg wosku. W XVIII wieku nastąpił kryzys bartnictwa ze względu na znaczne zmniejszenie się obszarów leśnych, do czego przyczyniła się działalność samych bartników. Dorodne drzewa z rojami pszczelimi obumierały po 8 – 10 latach. W końcu XVIII wieku władze pruskie wprowadziły całkowity zakaz zakładania nowych barci. Zamiast bartnictwa zaczęło rozwijać się pszczelarstwo.

Z czasem zaczęto wycinać z pnia część zamieszkałą przez pszczoły i przenieść je w pobliże domu. W taki sposób powstały pasieki złożone z uli kłodowych. Te przydomowe ule miały otwór drążony w pniu, zamykanym drewnianymi drzwiczkami. Nakrywano go dwuspadowym daszkiem z desek i ustawiano na drewnianym podwyższeniu izolującym ul od wilgoci. Wewnątrz umieszczano drewniany krzyżak ułatwiający pszczołom budowanie plastrów z wosku. Ul kłodowy stojący w pozycji pionowej nosił nazwę stojaka, ul ustawiony na kozłach w poziomie nazywano ,,leżakiem”. Nieco później pojawiły się ule wyplatane ze słomy techniką spiralną, cylindryczne nakryte stożkowym daszkiem ze słomy. Ten rodzaj ula nosił nazwę ,,koszka”.

Kolejnym mieszkaniem pszczoły był ul skrzyniowy – drewniany prostopadłościenny, kryty dwuspadowym daszkiem. Pasiekę lokalizowano zwykle w sadzie, wokół siano miododajne rośliny, a ule ustawiano wylotami na wschód. W pasiece ustawiano poidło, zwykle konstrukcji wymyślonej przez pszczelarza. Mogło to być na przykład korytko z pływającymi po wodzie drewienkami, aby pszczoły nie potopiły się, pijąc, lub zawieszony na drzewie zbiornik z wodą z małym otworem z dołu i ustawioną pod spodem pochyło deską z zygzakowatym rowkiem.

Zimą pszczelarz dokarmiał pszczoły syropem z wody i cukru, który dawał do podkarmiaczki – szklanego pojemnika zaopatrzonego w rodzaj korka z miseczką, do której ściekał syrop. Zapełnione miodem plastry wyjmowano z ula i odwirowywano z nich miód w wirówce – cylindrycznym pojemniku z umieszczonym wewnątrz krzyżakiem, w którym zakładano ramki. Pszczelarz używał także prasy do węzy (szablon z wytłoczonymi kształtami komórek plastra pszczelego) i topiarki do wosku. Zniszczone plastry topiono, zużywając wosk częściowo do wykonania nowych plastrów, częściowo do wyrobu świec.

(foto: pixabay)

                                                            Halina Czartoryjska
Podlaska Redakcja Seniora Łomża