Słowo cymes często słyszałam w dzieciństwie. Oznaczało ono coś niezwykłego, znakomitego. Najczęściej dotyczyło potrawy, głównie słodyczy. Określano nim także wyjątkowe zdarzenie np.: aktorzy zagrali cymesowo. Dzisiaj słowo to spotyka się w nazewnictwie zakładów produkujących żywność. Wraca także wraz z modą na sięganie do starych przepisów kulinarnych.

Cymes jest słowem pochodzącym z języka hebrajskiego i jest popularnym daniem kuchni żydowskiej. Najczęściej jest to słodki deser. Im słodszy, tym więcej szczęścia w roku. Podawany w radosne święta Paschy i Rosz ha-Szana.

Dotrzymując kroku modzie proponuję przygotować słodki deser z naturalnych składników

Przepis*
8 dużych marchewek

1 szkl. suszonych śliwek
1 szkl. suszonych moreli
1 szkl. suszonych daktyli
1 szkl. rodzynek
2 szkl. soku z pomarańczy (zamiast soku może być woda)
1 łyżeczka startej skórki cytryny
1/3 szkl. cukru lub tyleż samo miodu
½ łyżeczki startego świeżego lub sproszkowanego imbiru
½ szkl. orzechów np. włoskich
4 łyżki topionego masła
szczypta soli
cynamon

Suszone owoce parzymy, odsączamy, kroimy w paski. Marchewkę skrobiemy i kroimy w kostkę lub słupki. W rondelku rozpuszczamy masło, wrzucamy owoce, skórkę z cytryny. Chwilę smażymy, podlewamy sokiem pomarańczy i dusimy ok. 5 min. Następnie dodajemy po soloną marchewkę i miód. Dusimy aż marchewka zmięknie (ok. 15 min.). Pod koniec duszenia dodajemy imbir i orzechy. Doprawiamy cynamonem do smaku. Fantazja w doprawianiu i ilości składników mile widziana.

Życzę smacznego.

Przepis dedykuję ciekawym świata dziewczynom Ewie i Dominice z Torunia.     

Stenia Romanowicz
Podlaska Redakcja Senior Białystok

                                                                                –                               

* Smaku z dzieciństwa nie pamiętam. Tę delicję jadłam w br. w czasie warsztatów w ramach 36. Polskiego Kongresu Esperanckiego pt. „Obiad u Zamenhofów” zorganizowanego przez Towarzystwo Przyjaciół Kultury Żydowskiej.