foto: Monika Mściwujewska

_

Tęsknoty

Tęsknię za rajem nie utraconym
lecz – nieodnalezionym zaledwie
a więc na przekór krakaniom wronim,
mogę go przecież odszukać jeszcze…

Wyposażona w koszyk nadziei
i z marzeń wiązką, wielkim naręczem,
tak wymachując nimi – przed siebie
idę, by przyszłość ujrzeć anielską…

Nim do ostatniej mety samotnie
dotrę zmęczona i już zostanę –
może po drodze uda się spotkać
na jedno mgnienie – serca kochanie?

Moja tęsknota

Siedziałam
na przybrzeżnej skale
jak samotny anioł
zapatrzona w dal
stęskniona za dalą

słuchałam
syreniego śpiewu
wabiącego zbłąkanych

z niewiarą w sercu
czekałam
że jakiś statek
wreszcie mnie stąd zabierze
bo na tej ziemi
miejsca trochę mało
dla poetów
dla wierszy

moja tęsknota
wylana nad morzem
rosła
zamieniona w nostalgię
przesiąkła pewnością
że tam nie dotrę

tu pozostanę
a dal będzie dalą
i nigdy jej nie zobaczę

Czym jest tęsknota?

czymże jest tęsknota
gdy jej ni opisać
ani namalować?
– nie da się wyrazić
w odpowiedni sposób

w jakie ująć wersy
jakich użyć zwrotów
jaką nadać formę
jak kształt modelować
jak serca busolę
ustawić i względem
jakiego wektora
ostrze wykierować?

a może by jednak
dała się okiełznać?
wskażcie mi sposoby
na jej uniknięcie
dajcież oręż w ręce!
nie chcę tęsknić więcej

… kiedy los tymczasem
hojnie mi funduje
za dużo za często
i teraz akurat
dał na wyrost – większą

choć i tak od zawsze
mam jakby obficiej…
tęsknota wpisana
trwale w moje życie?

Wieczorna tęsknota

Cudowna ciepła noc
a ty – choć pod tym samym niebem
to ciągle brak
jak bardzo brak mi ciebie!

wyciągam rękę do gwiazd
do księżyca
a ciepło otula zewsząd
i blask jak mgławica

a gdyby tak być małą
gwiazdeczką na niebie
i móc cię chociaż
oświetlić i… podejrzeć!

tęsknota straszna
tak upojną nocą
tłucze do granic rozpaczy
i jednym pytaniem
obsesyjnie powraca
– kiedy cię wreszcie zobaczę?

Tęsknota nocą

Kiedy zaczyna mi już brakować
twojego słowa, zwykłego słowa,
kiedy na powrót tęsknota nocą
budzi upiory, które wciąż rosną

jak monstra, albo karykatury –
do niewyobrażalnych konturów
rosną i rosną, wielokrotniejąc
i oddalając płochą nadzieję…

więc postanawiam, że będę walczyć,
bo z natrętnymi prześladowcami
bezwzględnie muszę ten pojedynek
wygrać! A jak? No, tylko przez miłość…

Liczyć minuty…

Gdzie się miły podziewasz
jaki los ścieżki targa
że zamiast cząstki nieba
wciąż w wierszach moich skarga?

czemu tak ułożone
że wiecznie muszę tęsknić
i do nieba z pokłonem
o mego życia mężczyzn?

dokąd wichry porwały
i nie wieją z powrotem
aby oddać co skradły
nieprzekupnie wyniosłe?

czemu tak bezlitośnie
mnie dotyka ta strata
żeby tęsknić od wiosny
żeby tęsknić przez lato?

pewnie jesień pochłonie
również zwojem nostalgii
– zróbcie coś bo nie zniosę
już wiecznego czekania!

czas ucieka nie czeka
czas co kpi z nas okrutnie
się zastanów człowieku
warto tracić minuty?

o miesiącach nie wspomnę
tylko dni i godziny
i nie zliczam tygodni
chcę minuty przybliżać…

Czekająca w deszczu

Deszcz – ulewa
cały świat
tonie we łzach
kąpię się trawy
kwiaty i drzewa

patrzę przez szybę
na niebosiężną niwę
mokrej przestrzeni
która nas dzieli
i gotowa
nie połączyć nigdy…

… rozważam taką krzywdę
gdy niknie nadzieja
bezwolnie zamknięta
w niemocy objęciach
i kiedy się rzucam
w bezdennej czeluści
twej nieobecności

czekająca
czekająca
bez końca!

Tęsknota

Zwiesza głowę młodości kwiat
smętnie zwisają płatki
już przywiędły liść spadł
piękna ostatki

a przecież ciągle pamiętam
eskapady szaleńcze
niebiańskie uniesienia
rozdarte serce
płomień w oczach
żar niespełnienia

to wszystko jest we mnie
i we wspomnieniach
szczęśliwa że mogłam
przeżywać czuć słyszeć
i widzieć na własne oczy

i dziś jeszcze czuję
jak to szumi pachnie pulsuje
tylko na miły Bóg
skąd wziąć na nowo
tamtą młodzieńczą duszę
skłonną do łatwych wzruszeń?
proste serce i proste drogi
zdrowe nogi
by po polach biegać
łąkach lasach i miedzach?

skąd wziąć spokój błogi
by już nie błądzić
nieskołatane nerwy
(co są nie do wyleczenia
jak się powszechnie sądzi)?

więc mi Panie przebacz
że tęsknić tylko umiem
że prostego piękna
już tak nie czuję nie rozumiem
że zbyt często filozofuję
że do prostych wierszy
patos się wkrada
i już raczej przemawiam
zamiast po prostu gadać

Zmysły mojej tęsknoty

Tęsknoty subtelny dotyk
to wiatru-hulaki muśnięcie
gdy liście wygładza i pieści
swym tchnienia podmuchem zalotnym

tęsknota ma swoją barwę
jak woda w strumyku płynąca
i wierzba nad wodą płacząca
mgieł woal srebrzystych i szarych

tęsknota smak przypomina
napoju – jak z miodem cytryna
co koi, pobudza i rzeźwi,
lecz nigdy nie gasi pragnienia …

tęsknoty bezmiar zapachów
bzu, mięty, lawendy, rumianku
ziół, fiołków i macierzanki
wieczorną mgłą rosy spryskanych

tęsknota potrafi dźwięczeć
cichutkim dzwoneczka odgłosem
i serca smutnego łopotem
pełnego odwiecznej udręki

tęsknota – nadzieja i łzy
tęsknota – dal, niebo i… ty!

czyżby to ten… szósty zmysł?

Już nie pytam…

Ja już nie pytam
jak boli tęsknota
lecz czy bez przerwy
może trwać

nie zastanawiam się
nad minionym
czy już pokryła je mgła

i nie zadręczam się
pytaniami
czemu tak być musiało

widocznie los mój
w gwiazdach znaczony
do bycia wieczną ofiarą…

Spóźniona tęsknota?

A miało być inaczej –
suknia z welonem
wianek
z wybrańców wybranek
pewnie gromadka dzieci
obrus w kratkę na stole
zabawki na dywanie
śmieszny plakat na ścianie
zwyczajnie…

On wracający z pracy
(być może
w złym humorze)
jakieś żale
potem przeprosiny…

czas płynął –
świat pozostał
jaki był…

…a może całkiem inny?

 

Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok