pixabay.com


_
w szponach niepewności

bezradność
tępy ból
destrukcja
paraliż
oczekiwanie
dłużące się
bez końca
i miłość
co nie zna granic
lęk
bezradność po raz wtóry
i wciąż nadziei okruchy
bezczynność
gdy nic się nie ima
i liczenie na cud
bo inaczej się nie da!

20.08.2014

bezradność i czekanie

tyle znaczy
być w tyglu zdarzeń
i kokonie niemocy
nie spać w nocy
czekać czekać czekać
gdy czasu rzeka
zdaje się stać w miejscu
a wskazówki zegara
jak zaczarowane
zapomniały o swoim prawie
i tylko ból
niepewności chwili
i nasłuchiwanie telefonu
z wieścią z odległej krainy…

niepewność jak jędza
– żmija
co chyba jako jedyna
nie umie przemijać

… i tylko modlitewne błaganie
Panie
uczyń zmiłowanie!

21.08.2014

przekraczanie nie tylko własnych granic

jak ująć komuś cierpienia
kiedy się go zwyczajnie ująć nie da?
jak pomniejszyć bólu potęgę
rozrywającą serce?…

jak pomagać w momentach
nieopisanego napięcia
gdy najszczerszy uścisk
i najszlachetniejsze łzy
nie znaczą nic?!

jaka jest granica wytrzymałości
w znoszeniu nieszczęścia
i jak wspierać w momentach
kiedy samemu chce się wyć???

24.08.2014



Śpiączka – największe więzienie świata

obudź się –
jak długo możesz?
daj znak życia
proszę!

tyle osób
trwa w oczekiwaniu
tyle modlitw
nie może pójść na marne…

gdzie przebywasz
w jakiej krainie
jak to spanie
na ciebie wpłynie?

wiem że czujesz
słyszysz i widzisz
choć tego nie pokazują
twoje ludzkie zmysły

zechciej
udowodnić jawnie
że się budzisz
że tego pragniesz

odpocząłeś
od życiowych trudów
wzmocniony dobrocią
już pora się obudzić

wiem że niebawem
nas pocieszysz
otworzysz oczy…
Jezus cię wyleczył!

nie zostawaj
dość łez co oblały
gdzieś za zasłoną
twój sen nieplanowany

wracaj szybciej
bo niemożliwe
że w pył obrócone
te wszystkie modlitwy…

niechaj lawa
z zastygłego wulkanu
tryśnie znowu
według Boskiego Planu!

27.08.2014

Na dzień śmierci…

Andrzejku…
za krótko żyłeś,
cierpiałeś dużo –
jakże mi dzisiaj
żegnać Cię różą?

Różą co w czerni,
kwiatem w żałobie,
– kiedyś Ty… dzieckiem,
Matką ja Tobie!

Tak, matką chrzestną,
a łez nie staje…
Czemu najlepszych
zabierasz, Panie?

Wciąż taki dobry,
zawsze – uczynny
i świadczyć gotów
dla dobra innych.

Tak delikatny,
z natury kruchy,
hojny, życzliwy,
jak mało który.

Ale tu boska
wola, nie nasza
Ci rozkazała
zejść z tego świata…

Niechaj Anioły
Twą duszę niosą
na białych skrzydłach
hen, ku niebiosom.

A tam już Pan Bóg
czeka na Ciebie,
bo upodobał
mieć koło siebie.

Tu we wspomnieniach
zostajesz z nami.
Dzisiaj – niestety –
jeszcze ze łzami!

Tam orędować
za nami zechciej.
My – jeszcze w drodze,
szykuj nam miejsce…

29.08.2014

cicha droga

bywają ciche drogi
by nie potrącić listka
nikomu nie zaszkodzić
i się pokłonić wszystkim

są drogi niesplątane
pozbawione rozgłosu
bez znaków zapytania
za rozdrożami losu

ciche drogi niezwykłe
na całych swoich trasach
bywa – w tle z tajemnicą
kiedy kończą się nagle…

02.09.2014

bez odpowiedzi

roztrzaskane serca
porozrywane
na krwawiące strzępy
– łzy…
bez opamiętania łzy!

dlaczego świeci słońce
skoro rany
tak dotkliwie palące
jakby kto sypał solą
– bolą?…
niemiłosiernie bolą!

dlaczego ciemność
mimo blasku?
dlaczego smutek – tak nikczemnie
przenika jak cichy intruz
bez znieczulenia?…

dlaczego musi to się zdarzać
jak odwrócenie kalendarza
że matka… ojciec…
szloch… i lament…
nad grobem dziecka
gdzie – paradoksalnie –
czas został przenicowany…

04.09.2014

pożegnanie po… pożegnaniu

już zardzewiały kasztanowiec
a kasztany lecą na głowę
odjechali za granicę
ostatni żałobnicy
a podwórko obok –
pozostaje w ciężkiej żałobie…

jeszcze tyle słońca
i ciepło pośrodku dnia
moja psinka piszczy z radości
że tylu bliskich spotkała

smutek pokrywają długie cienie
nieomylnym znakiem schyłku lata
z rzadka liście pokrywają ziemię
jesień kroczy w kolory bogata

przed wieczorem odwiedzamy cmentarz
i mogiłę boleśnie świeżą
tam gdzie pod ciężarem wieńców
drogi sercu młodzieniec leży…

tak mi ciężko jest już odjeżdżać
jak ich tutaj samych zostawić
– jak sieroty… ojca i matkę
obydwoje jednakowo zbolałych?

ludzkie losy – dziwne ludzkie losy…
szukanie na siłę 'sprawiedliwości’
której dopatrzeć się nie sposób
w tej przedziwnej odejść nie-kolejności

póki co – już jesiennieje
niby powoli ale przecież zaczęło
mysz wcisnęła się do mieszkania
w poszukiwaniu ciepła

i nam trzeba się zbierać
moja puchata przyjaciółko
póki w zieleni jeszcze drzewa
pożegnać gościnne podwórko

my którzy wciąż jeszcze w drodze
choć nie znamy jej mety ni kresu
do końca winniśmy wędrować
do celu z jedynym adresem!

06.09.2014

 

Andrzej Zgliszewski – foto ze zbiorów własnych Autorki

 

 

Dekada niepewności, oczekiwania i nadziei, bólem i rozpaczą zakończona…
29 sierpnia mija piąta rocznica bardzo przedwczesnej śmierci mojego chrześniaka (a zarazem – stryjecznego brata) śp. Andrzeja Zgliszewskiego. Podczas operacji w klinice w Brukseli zapadł w 10-dniową śpiączkę, z której – niestety – nigdy się nie wybudził… Oczekiwanie w niepewności było niewyobrażalną udręką! Napisałam wtedy kilka wierszy, bo nic ponadto zrobić nie mogłam. Obejmują one także okres po pogrzebie.

 

 

_


Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok

_