Młodziutka pielęgniarka ściska rękę starszej pani. „Babciu, będzie dobrze” – mówi. Uśmiecha się, prowadząc ją do sali. Seniorka idzie z ufnością, na jej twarzy jednak pojawia się rumieniec zdziwienia i jakiś niesmak. Dlaczego?

Seniorka okazuje dezaprobatę kierując kciuki w dół, fot. freepik. com

Pomyślmy. Jest uśmiech, wsparcie, miłe słowa, gesty. Tylko marzyć o takiej opiece, powie przeciętny Kowalski. Rzeczywiście, piękny obrazek, każdy chciałby być traktowany z taką serdecznością. Diabeł jednak tkwi w szczególe. Bo czy faktycznie starsza pani jest babcią pielęgniarki? Co takiego się wydarzyło, że tak się do niej zwraca? Za chwilę kolejna pani będzie jej babcią, a i dziadek się pewnie po drodze znajdzie.

 „Niech poczeka” lub „Zjedzcie obiadek”. „Babcia poczeka na korytarzu”. „Nie wychodźcie, dziadku, zaraz podamy leki”. „Szybciutko, przebieramy się”.

Wiecie, co to jest? To piekielnie denerwujące dziadurzenie. Słyszę je w przychodni, autobusie, urzędzie, sklepie, szpitalu. Co gorsza, mówią tak nawet opiekunowie, terapeuci, lekarze. Wszyscy się uwzięli na tę babcię! I teraz ta babcia rzeczywiście czuje się jak dziecko we mgle. Dostała „łatkę” babci, kiedy skończyła 60 lat. Babcia i koniec. Nic więcej. Zawsze i wszędzie. Z dziadkiem jest dokładnie tak samo. Czy naprawdę musimy „niańczyć” tymi słowami seniorów? Czy oni tego chcą? I wreszcie najważniejsze pytanie, które trzeba wypowiedzieć głośno: jak się ma język wobec starości?

W moim odczuciu bardzo źle, tragicznie wręcz. Stereotypowe krzywdzące dziadurzenie to brak społecznej świadomości, że to język dyskryminacji, ageizm. Bo czy naprawdę nie słyszymy/nie czujemy, że zwracamy się do starszych jak do bezradnych dzieci? 

Czy taka mowa nie sugeruje niepełnosprawności intelektualnej, potrzeby kierowania osobami starszymi?

Zamiast „pani” słyszymy „babciu”, w trzeciej osobie „niech poczeka” lub zgoła bezosobowo! Gdzie podział się szacunek dla drugiej osoby? Chyba poszedł do diabła…

Barbara Górnicka – Naszkiewicz
Podlaska Redakcja Seniora Białystok