OPOWIEŚĆ OSIEMNASTA – EMERYT I SZCZUR
Emeryt Protazy był osobą dbającą o czystość swojego mieszkania. Często zmywał podłogę, mył okna, odkurzał dywan. Codziennie wietrzył pokój, stojąc przy oknie i pilnując, aby jakieś niepożądane stworzenie nie wniknęło w obszar jego przebywania.
–
Owszem, zdarzało się czasem, że wpadła do pokoju jakaś mucha, czy ćma, ale na pewno nie dopuściłby do tego, żeby wtargnął tu jakiś bardziej okazały stwór typu kot lub ptak.
–
Pewnego dnia los jednak spłatał Protazemu niezłego figla.
–
Rano, jak zawsze po dokonaniu tradycyjnych rytuałów, jak mycie, golenie, czesanie itp., Protazy wyszedł z łazienki i udał się do kuchni. Otworzył drzwi i zdębiał. To mało powiedziane. Zesztywniał, jak rażony piorunem, ogarnięty paraliżem i trwogą w oczach.
Oto na środku kuchni na podłodze stał szczur!
–
Protazy, nie spodziewając się takiego spotkania, natychmiast uruchomił w swojej głowie proces myślowy polegający na ustaleniu sposobu, w jaki to zwierzę mogło się dostać do mieszkania. Zamknął zaraz drzwi od kuchni, aby uniemożliwić gryzoniowi buszowanie po całym mieszkaniu i zaczął zastanawiać się nad planem pozbycia się intruza.
Znał szybkość reakcji tego typu zwierząt, więc próba walki bezpośredniej mogłaby się okazać nieskuteczna. Szczur spłoszyłby się i schował w kącie, a wtedy hasałby sobie nocami po całym pomieszczeniu, czyniąc niepowetowane szkody.
–
Postanowił więc skorzystać z pomocy fachowców. Wyjął w tym celu grubą książkę telefoniczną wydaną przed dwudziestu laty. Rzadko korzystał z telefonu, więc nowsze wydania nie były mu potrzebne. Problem mógł się pojawić tylko wtedy, gdy telefon był nieaktualny.
Protazy zaczął gorączkowo szukać telefonu służb mogących potencjalnie udzielić mu pomocy.
–
Kto mógłby takiej pomocy udzielić? Może firma deratyzacyjna? Otworzył więc stronę książki z nagłówkiem „Deratyzacja” i znalazł pierwszy telefon.
Po wybraniu numeru usłyszał chrypliwy głos:
– Sklep mięsny, słucham.
– A to nie firma deratyzacyjna? – spytał zdziwiony Protazy.
– Panie, jaka firma? Ona tu już nie działa od dziesięciu lat. a my skupem mięsa szczurzego się nie zajmujemy! – brzmiała odpowiedź.
–
Zawiedziony Protazy odłożył słuchawkę i wybrał kolejny numer.
– Słucham, pracownia krawiecka.
– Pracownia? – zdumiał się Protazy.
– A tak, pracownia – zabrzmiał głos w słuchawce – i to już od ośmiu lat, te szczurołapy, co byli tu przedtem, to już się gdzieś wynieśli.
Ton głosu nie zachęcał Protazego do kontynuowania rozmowy, gdzie mógłby uzyskać jakieś informacje o nowym telefonie lub adresie tej firmy. Zdesperowany emeryt zadzwonił pod
trzeci wskazany w książce numer telefonu.
– Dzień dobry, tu firma przetwórstwa kruszyw „Gryzoń” – usłyszał w słuchawce.
– Świetnie – odpowiedział Protazy. Skoro „Gryzoń”, to może moglibyście państwo usunąć szczura z mojego mieszkania?
– Proszę pana – odpowiedział rozmówca – my nie mamy nic wspólnego ze szczurami.
Możemy panu skruszyć granit na proszek albo gruz na pył, ale szczura panu nie skruszymy.
– A to przepraszam – przerwał rozmowę Protazy. Tutaj uświadomił sobie, jakie zmiany przyniósł czas w numerach telefonów. Minęło zaledwie dwadzieścia lat, a rzeczywistość zapisana w tej książce zupełnie nie odpowiada aktualnej sytuacji.
–
Emeryt nie poddawał się jednak. Kolejny telefon okazał się wreszcie skuteczny.
Dodzwonił się do firmy deratyzacyjnej. Gdy jednak rozmówca dowiedział się, że chodzi
o jednego szczura, powiedział, że dla jednego gryzonia nie opłaca im się przyjeżdżać. Przyjmują tylko zlecenia dla powyżej stu szczurów.
– Tego by jeszcze brakowało, żebym w domu miał sto szczurów – pomyślał przerażony Protazy.
–
Czas mijał, a sytuacja nie ulegała zmianie. Cały proces pozbycia się szczura tkwił w miejscu. Sprawa zaczęła być tak pilna, że Protazy zdecydował się wykorzysta telefony alarmowe.
Najpierw zadzwonił na policję. w odpowiedzi usłyszał, że gdyby to był gangster
o pseudonimie „Szczur”, to może by przysłali patrol, ale zwykłymi szczurami to policja się nie zajmuje.
Taki sam efekt przyniósł telefon do straży miejskiej. Powiedziano mu, że gdyby to chodziło
o szczura, który przegryzł opony na parkingu, to może by go zaczęto zwalczać. Szczurami
w mieszkaniach to jednak oni się nie zajmują.
Protazy jednak nie rezygnował. Trochę przez pomyłkę, a trochę z ogarniającego go strachu wykręcił numer telefonu pogotowia. Gdy przedstawił powód swego telefonu, osoba przyjmująca zgłoszenie stwierdziła, że proponuje Protazemu sprawdzenie, czy przypadkiem nie przedawkował alkoholu i nie ma przywidzeń. Domniemanie pani z pogotowia sugerowało spore spożycie napojów wyskokowych. Normalnie w takiej sytuacji można widzieć białe myszki, ale jak już dostrzega się szczura, to jest niebezpieczeństwo przekroczenia dopuszczalnego poziomu upojenia alkoholowego.
–
Protazy z oburzeniem rzucił słuchawkę na widełki telefonu.
– Coś takiego! – pomyślał wstrząśnięty. On, abstynent, miałby się upoić tak alkoholem, żeby widzieć jakiegoś nie istniejącego szczura! Przecież to czysty absurd!
–
Z telefonów alarmowych pozostał mu jeszcze telefon do straży pożarnej. Pogotowie gazowe lub energetyczne nie wchodziło w rachubę. Przecież nie będą truć szczura gazem ani razić prądem. a strażacy? Ci potrafią działać w różnych okolicznościach. Przecież nawet są
w stanie usunąć gniazdo os z poddasza domu, czy ściągnąć z dachu zagubionego kota.
–
Niestety, przypadek szczura w kuchni nie wywołał entuzjazmu wśród strażaków.
Protazy usłyszał, że aktualnie mają ważniejsze przypadki i poradzono mu założenie trutki.
–
Zdesperowany emeryt wyszedł na klatkę schodową. Na ścianie znajdowała się bowiem tablica informacyjna zawierająca różne telefony, również użyteczne w nagłych przypadkach.
Zaczął więc szczegółowo studiować wszelkie zapisy, jakie tam się znajdowały.
–
W pewnej chwili podeszło do niego młode dziewczę w wieku lat dwunastu, może trzynastu.
– Przepraszam pana, czy nie widział pan może gdzieś mojego Józia?
– Jakiego Józia? – odparł Protazy – nie, żadnego Józia nie widziałem. a w ogóle kim jest ten Józio?
– To mój szczurek, tresowany, oswojony. Ma takie milutkie futerko i różowe uszka. Rano jeszcze był w pokoju i gdzie mi zaginął.
–
W tym momencie Protazy doznał olśnienia. Błyskawicznie skojarzył informację nastolatki
z gryzoniem w kuchni.
– A wiesz – powiedział emeryt – dziś w kuchni znalazłem jakiegoś stwora, który przypomina szczura, ale zamknąłem go, żeby się nie przestraszył. Chodźmy tam, sama zobaczysz, czy to przypadkiem nie twój szczur.
–
Gdy tylko Protazy uchylił z ostrożnością drzwi do kuchni, zobaczył, że szczur nadal kręcił się na środku pomieszczenia. Nastolatka uradowana odważnie weszła do wnętrza.
– Józiu, jak mogłeś mi to zrobić – powiedziała z żalem – to ja cię szukam już od godziny, a ty się tutaj schowałeś, w nie swojej kuchni.
Nastolatka wzięła szczura w ręce, przeprosiła i wyszła z mieszkania Protazego.
–
Emeryt z ulgą zatopił się w miękkie powierzchnie fotela. Długo jeszcze rozmyślał, jakim cudem szczur mógł przedostać się do kuchni. Być może niepostrzeżenie wśliznął się przez balkon, od którego drzwi Protazy rano uchylił i na chwilę odwrócił oczy.
–
Andrzej Wróblewski
–