OPOWIEŚĆ DWUDZIESTA CZWARTA – EMERYT I WAGON RESTAURACYJNY

Po zakończeniu triumfalnej dla emeryta imprezy, jaką była gala wręczenia nagród laureatom konkursu na miniwierszyk dla dzieci, Protazy czekał na peronie dworca kolejowego.
Wypatrywał pociągu, którym zamierzał wrócić do domu.
W kieszeni trzydziestoletniej marynarki starannie ukrył talon do znanej sieci sklepów o wartości 100 złotych. W ręku trzymał z wielką troską torbę reklamową, której przestrzeń wypełniało cenne trofeum, jakim był dyplom.
Obydwie te rzeczy stanowiły dla Protazego bardzo cenny nabytek. Były dowodem jego nieoczekiwanego sukcesu. Wydarzył się on w najmniej oczekiwanym momencie i w dziedzinie, w której emeryt nigdy by się nie spodziewał. Cuda czasem jednak się zdarzają. Nawet antytalent literacki, za jakiego uważał się emeryt, może doczekać się laurów.

Protazy przechadzał się po peronie w tę i z powrotem przed oczami osób siedzących na ławkach. Swą paradą wywoływał zaciekawienie wyrażające się w spojrzeniach śledzących ruchy emeryta i w ironicznych uśmieszkach.
Był to wyraz ich rozbawienia, jakie stwarzała postać osobnika w wiekowym garniturze, różowej koszuli i w niebieskim krawacie w zielone grochy krocząca dostojnie wzdłuż peronu i wymachująca dumnie reklamówką.

Protazy z reguły uważał się za osobę gorszego gatunku, można by rzec, cierpiał na kompleks niższości. w tym momencie uczucie to stało się chyba mu chwilowo obce, bo w głębi serca poczuł wielką dumę ze swego osiągnięcia. Można by przypuszczać, że w myślach mówił do tych wszystkich siedzących na ławkach:
– Patrzcie, kto przed wami się przechadza. Nawet nie wiecie, że to laureat konkursu, który w jednej chwili wzbił się na szczyty twórczości poetyckiej, który stworzył krótkie, ale na tyle znaczące dzieło, że zostało ono dostrzeżone przez znawców i ekspertów.

Już dawno Protazy nie czuł takich emocji i wzruszenia, jakiego dostarczała mu świadomość stania się kimś nieprzeciętnym, dostrzeżonym przez jury, wyłowionym, jak ryba ze stawu spośród całej pływającej tam ławicy.
Idylliczny nastrój emeryta przerwała nagle zapowiedź z głośnika. Wynikało z niej, że już za pięć minut, czyli z dziesięciominutowym opóźnieniem, pociąg, którym miał jechać Protazy, wjedzie na stację.
– Naturalnie – pomyślał wzburzony emeryt – jak zawsze nigdy pociąg nie może przyjechać punktualnie. Dlaczego ja mogłem przybyć o czasie na galę laureatów, a tu znowu opóźnienie. Co ta kolej wyprawia ? Jaka tam jest organizacja ?

Fala krytyki w myślach Protazego osłabła w jednej chwili, gdy zobaczył on sylwetkę pociągu zbliżającą się majestatycznie do peronu. Niebawem Protazy znalazł swój wagon. Ku swemu zadowoleniu zobaczył, że pociąg miał wagony z przedziałami, co dla konserwatywnego emeryta było wspaniałym rozwiązaniem. Nie lubił tych nowoczesnych wagonów bez przedziałów. Przypominały one bowiem zamknięte puszki, do których wtłaczano na siłę klimatyzowane powietrze bez możliwości otwarcia okna. Dla emeryta przyzwyczajonego do bezpośredniego kontaktu z przyrodą takie odizolowanie stanowiło poważną niedogodność. Tym razem jednak wszystkie okoliczności układały się po myśli Protazego. Sukces
w konkursie, wagony z przedziałami. Oby tak dalej !

Emeryt wszedł do przedziału w którym były tylko dwie osoby, co stanowiło kolejny dobry zbieg okoliczności. Można przecież sobie wygodnie usiąść, wyprostować swobodnie nogi i usiąść bez potrzeby ściskania się i tłoczenia.
Pociąg po chwili ruszył z miejsca. Nastrój zadowolenia i optymizmu narastał u Protazego z każdym kilometrem. w pewnym momencie z głośnika zabrzmiał komunikat, że sąsiedni wagon to wagon restauracyjny, do którego załoga pociągu zaprasza pasażerów. Oczywiście nie za darmo, ale i tak daje możliwość posilenia się w czasie parogodzinnej podróży.

Protazy postanowił uczcić swój sukces i podarować sobie odrobinę luksusu.
W kategoriach możliwości finansowych emeryta luksus ten oznaczał szklankę dobrej herbaty ze standardowym wafelkiem, jaki był w ofercie kulinarnej kolei.
W tym celu Protazy wstał, ale zanim wyszedł na korytarz, ogarnęły go dręczące myśli. Miał poważny dylemat. Co zrobić z reklamówką, w której spoczywał bezcenny dokument, jakim był dyplom ? Zostawienie go w przedziale byłoby lekkomyślne. Mógłby go przecież ktoś ukraść i wtedy namacalny dowód triumfu emeryta rozpłynąłby się, jak we mgle bez szans na jego odzyskanie.
– Nie, nie – pomyślał Protazy – na to nie mogę sobie w żadnym wypadku pozwolić. Będę miał, co prawda, jedną rękę zajętą, ale reklamówka jest lekka. Przecież mogę sobie poradzić drugą ręką. Nabrawszy pewności o słuszności swojej decyzji, Protazy wymknął się z przedziału i ostrożnie przemieszczał się wzdłuż korytarza w kierunku wagonu restauracyjnego. Gdy wszedł do środka, zobaczył rząd stolików, przy których siedziało kilka osób. Większość była wolna, więc emeryt miał dużą możliwość wyboru miejsca celebracji swego sukcesu.

Najpierw jednak podszedł do lady, aby złożyć zamówienie. Poprosił o herbatę, ale odpowiedź, jaką uzyskał, wprawiła go w niemałe zakłopotanie. Pani z obsługi zapytała, czy życzy sobie herbatę czarną, czy zieloną, czy ziołową, a może owocową. Jeśli czarną, to czy taką, czy inną markę. Zaskoczony Protazy wpadł w panikę. On jako ustabilizowany osobnik od lat pił tę samą czarną herbatę tej samej marki. Tu, niestety, takiej herbaty nie było. Musiał więc na chybił-trafił dokonać wyboru. Poprosił o pierwszy z brzegu rodzaj herbaty i do tego wafelka. Znów jednak wystąpił problem, bo pani z obsługi zaoferowała mu pięć różnych rodzajów: Miś, Krzyś, Ptyś, Ryś i Zdziś. Takie nazwy miała najnowsza seria wafelków kolejowych wprowadzonych ostatnio do sprzedaży w wagonach restauracyjnych. Protazy nie pytał nawet, jaka jest różnica pomiędzy tymi rodzajami i poprosił o ten leżący najbliżej niego.
Po uiszczeniu należności, która wydawała się Protazemu niemała, odebrał po chwili szklankę z gorącym płynem i wafelka. Szklankę chwycił w jedną rękę, która była wolna, a wafelek wziął w drugą rękę niosącą reklamówkę.

Tak obładowany ostrożnie, krok po kroku, zbliżał się do wybranego stolika.
W tym momencie nastąpiło jednak zdarzenie, którego nikt się nie spodziewał.
Pociąg gwałtownie zahamował. Protazy nie utrzymał równowagi, w czym przeszkadzały mu buty na skórzanych śliskich podeszwach.
Emeryt runął jak długi na podłogę wagonu, odruchowo wypuszczając z rąk szklankę z herbatą i wafelek z reklamówką. Gorący napój rozlał się po podłodze wagonu, rozpływając się regularnie po powierzchni. Wafelek wraz z reklamówką poleciały w drugą stronę, lądując pod jednym z siedzeń. Zszokowany emeryt pozostawał przez kilka sekund w zupełnym bezruchu, nie mogąc w pierwszej chwili pojąć, co się stało.

Inni pasażerowie wykazali się życzliwością. Błyskawicznie wstali zza swych stolików i podbiegli do Protazego, usiłując pomóc mu w odzyskaniu pozycji pionowej. Pani z obsługi wybiegła z okazałą szczotką, na którą nawinięta była sporych rozmiarów szmata. z takim wyposażeniem dość sprawnie poradziła sobie z pokaźną kałużą herbaty, która już nie powiększała swych rozmiarów.

Niestety, nie obyło się bez strat. Szklanka rozprysła się na kilkanaście kawałków, co wymagało dodatkowych wysiłków ze strony tej pani. Jak na złość, szklanka w momencie tego zdarzenia była już w rękach Protazego, musiał więc pokryć jej koszty. Co gorsza, jego kultowy krawat w zielone grochy w momencie upadku wplątał się w szklankę i wciągnął do swego wnętrza część herbaty.
Szczęście w nieszczęściu polegało na tym, że herbaciana kałuża nie dotarła do miejsca, w którym wylądowała reklamówka z wafelkiem.

Gdy Protazy z pomocą innych pasażerów odzyskał świadomość, stwierdził, że znikły właśnie te dwa przedmioty. Nie bacząc na zamoczony w herbacie krawat, zaczął rozglądać się panicznie po całym wagonie. Nie widząc nic w pozycji stojącej, uklęknął i zaczął chodzić na czworakach pod stolikami. Zdumieni współpasażerowie wraz z nie mniej zaskoczoną panią z obsługi obserwowali nietypowe zachowanie emeryta. Zaczęli podejrzewać, że upadek mógł wywołać zmiany psychiczne u Protazego. Wątpliwości ich znikły jednak po chwili, gdy Protazy wpełznął pod kolejny stolik i ku swemu nieskrywanemu zadowoleniu znalazł bezcenne dla niego przedmioty. Mocno speszony chwycił reklamówkę i wafelek, opuszczając w pośpiechu wagon restauracyjny.

Powrócił do swego przedziału w krawacie, który wzbogacił się o nowe elementy, jakimi były rozległe i nieregularne plamy w kolorze herbacianym.
Jak widać, często sukces trzeba okupić nieplanowanymi ofiarami.
Ich dotkliwość zapewne zmniejszy pralnia, do której Protazy udał się niezwłocznie po powrocie do domu.

Andrzej Wróblewski

fot. pl.wikipedia.org