OPOWIEŚĆ JEDENASTA – EMERYT, KOT I PIES

Zachęcony słoneczną pogodą emeryt Protazy postanowił zakosztować letnich darów natury. W tym celu opuścił swoje mieszkanie i, jak statek z portu, wypłynął na świeże powietrze. Szedł sobie wolnym krokiem po chodniku, wdychając aromaty, jakie roztaczały rosnące wokół drzewa.

Nastrój beztroski i relaksu tak dalece wypełnił jego umysł, że w ogóle nie zauważył dramatu, jaki rozgrywał się przy pobliskim drzewie. Pod drzewem tym przeraźliwie i agresywnie ujadał barczysty buldog, zadzierając do góry potężny łeb z roziskrzonymi wściekle oczami. Powód takiego zachowania się rozjuszonego buldoga był jak najbardziej zrozumiały.

Powyżej, na jednej z gałęzi drzewa, siedział czarny kot z błyszczącymi zielonymi ślepiami, który z pogardą i w milczeniu spoglądał na miotającą się w dole psią bestię. Nic sobie nie robił z rozpaczliwych prób psa, jakby chciał powiedzieć:
– Ty sobie tam w dole podskakuj i szczekaj, a i tak mi nic nie zrobisz.

Wyrwany z idyllicznych zachwytów nad darami natury Protazy dostrzegł nagle agresywnego buldoga i jego bezproduktywne próby wspięcia się na drzewo. Emeryt nie spojrzał jednak
w górę i nie dostrzegł kota. z tego powodu nie mógł ustalić przyczyny niecodziennego zachowania się buldoga.

– Czemu tak szczekasz ? – zapytał Protazy buldoga.
– Może coś ci dolega, a może jesteś głodny ? Szkoda, że nie mam nic ze sobą, bo chętnie bym ci coś dał.

Oczywiście pies nie zwracał uwagi na stojącego obok emeryta, wpatrzony w ciemny kształt kota, który bezczelnie drwił sobie z niego i tkwił nieruchomo wśród zielonych liści.
Słowa Protazego ulatywały bezproduktywnie w powietrze, nie wywołując jakiejkolwiek reakcji buldoga.

Emeryt, zaciekawiony jednak nadzwyczajną psią agresją, stanął obok i przypatrywał się buldogowi, czekając na dalszy rozwój wydarzeń, a  te wkrótce rzeczywiście nastąpiły.

Protazy podszedł pod samo drzewo, chcąc zobaczyć wyraz psiego pyska wykrzywionego przez ustawiczne szczekanie i pianę ociekającą na chodnik.

Taka poza emeryta wydawała się kotu bardzo sprzyjająca do wyzwolenia się z drzewa.
Zeskoczył więc nagle na głowę Protazego, wczepiając swe pazury w resztki jego przyprószonych siwizną włosów. Przerażony emeryt wydał z siebie niepohamowany okrzyk, który tylko dodał agresji buldogowi. Zobaczył bowiem, że jego odległość od kota znacznie się zmniejszyła. Podbiegł więc do Protazego i zaczął skakać, opierając przednie łapy na kolanach emeryta.

Cała scena wyglądała raczej tragikomicznie. U góry kot wpinający się coraz bardziej we włosy Protazego i ślizgający się jednocześnie po jego głowie. Poniżej przerażony Protazy wymachujący chaotycznie rękami, a u dołu atakujący emerytalne kolana rozsierdzony buldog bezskutecznie pragnący dopaść kota.

Protazy, widząc, że znalazł się w potrzasku, ruszył przed siebie szybkim krokiem. Niewiele to jednak dało, bo naruszyło równowagę kota, który w miarę kolejnego kroku emeryta coraz bardziej wczepiał się w jego włosy, raniąc przy tym pazurami skórę na głowie. Buldog też nie odpuścił i biegł za Protazym, co chwilę podskakując do jego kolan.

Sytuacja ta wywołała duże zainteresowanie ze strony licznych obserwatorów znajdujących się w pobliżu. Trudno było znaleźć w jednej chwili jakiś środek zaradczy. Zgromadzeni wokół przechodnie zapewne intensywnie myśleli nad rozwiązaniem tego problemu, rozważając  w umysłach potencjalne scenariusze unormowania sytuacji.

Właściciel buldoga gdzieś się rozpłynął, więc nie było nikogo, kto mógłby go uspokoić . Do kota też nikt się nie przyznawał. Tak więc obydwaj główni przeciwnicy, nie czując presji właścicieli, mogli realizować do woli swoje pomysły zachowań.

Kot, czując powagę sytuacji, zaczął przeraźliwie miauczeć. Buldog gwałtownie szczekał.
Protazy nie mógł więc milczeć. Nieświadomie i przypadkiem stał się członkiem tego wokalnego tercetu, wzywając gromkim głosem pomocy. Nikt jednak nie wiedział, od czego zacząć. Czy udobruchać buldoga, odwracając jego uwagę od kota, czy wyciągnąć kota ze splątanych włosów emeryta, czy też zrobić coś z samym Protazym.

W pewnym momencie problem sam się rozwiązał. Obok wyszedł na spacer pewien jegomość, prowadząc pokaźnych rozmiarów charta afgańskiego. Widząc towarzysza swych potencjalnych zabaw, buldog zmienił raptem przedmiot swojego zainteresowania i podbiegł w stronę charta, jakby zapominając o przedmiocie swojej agresji. Być może zmęczył się długotrwałym szczekaniem.
To spowodowało możliwość dokonania dalszych czynności umożliwiających powrót do normalnego stanu. Stojący obok dwaj młodzieńcy podeszli do Protazego i z niemałym trudem wyplątali kota z włosów emeryta. Uwolnione zwierzę wyrwało im się z rąk i znikło nagle z pola widzenia. Nadeszła pora ustalania stanu obrażeń Protazego. Oprócz skręconych i częściowo powyrywanych włosów na głowie było sporo zadrapań.

Został więc odprowadzony przez życzliwych przechodniów do pobliskiej przychodni, gdzie opatrzono rany, bandażując całą powierzchnię głowy powyżej czoła. Tak więc Protazy wrócił do domu w efektownym białym czepku na głowie.

Jak widać, nawet beztroska, letnia pogoda może kryć w sobie nieprzyjemne niespodzianki.

Andrzej Wróblewski