OPOWIEŚĆ CZWARTA – EMERYT W PARKU
Pewnego letniego dnia emeryt Protazy wyszedł z domu, bo chciał spędzić czas na łonie natury. Najlepszym miejscem do tego celu był znajdujący się nieopodal park.
–
Protazy wszedł więc do parku i usiadł sobie na ławce, delektując się rozkosznym ciepełkiem bijącym intensywnie od świecącego słońca. Bezchmurne niebo potęgowało uczucie relaksu
i beztroski. Rosnące obok klony i kasztanowce dawały lekki cień, łagodząc intensywne światło słoneczne.
–
Protazy wyprostował się na ławce, a spod nogawek jego spodni wysunęły się żylaste kostki. Na sąsiedniej ławce usiadła młoda kobieta, a obok niej z łopatką i wiaderkiem w ręku bawił się jej pięcioletni syn.
–
Protazy obserwował zabawę pięciolatka i zagadnął do kobiety:
– Sympatyczne dziecko, widać, takie samodzielne, bo zajął się zabawą bez angażowania innych osób.
– Tak – odpowiedziała kobieta – on jest bardzo pomysłowy, jak na swój wiek.
–
Po tym dość lakonicznym dialogu Protazy powrócił do relaksacyjnego milczenia, zażywając dobroci letniej aury. Tak dalece chłonął tych dobrodziejstw, że przymknął nieco powieki. Ktoś mógłby pomyśleć, że zasnął.
–
W pewnym momencie pięciolatek spojrzał na sterczące spod nogawek spodni Protazego żylaste kostki. Podszedł bliżej i przemówił z niekłamaną odrazą:
– Bzydkie nogi ! – po czym wymierzył łopatką solidny cios w piszczel niczego nie spodziewającego się Protazego. Emeryt wyrwany z idyllicznego drzemania aż zasyczał z bólu.
–
Mocno podenerwowany rzekł do pięciolatka:
– To nieładnie tak bić innych.
Pięciolatek zignorował uwagę Protazego i wymierzył mu kolejny cios w prawie to samo miejsce.
Tego już było za wiele. Protazy wstał nagle i zwrócił się do kobiety:
– Co za psotny szczeniak ! Mogłaby pani zwrócić uwagę swojemu dziecku, żeby nie było tak agresywne. Bicie innych to chyba nie najlepiej widziane zachowanie się dziecka.
– Proszę pana – odpowiedziała kobieta – ja swoje dziecko wychowuję bezstresowo i nie zabraniam mu niczego. Niech robi to, na co ma ochotę.
– Ładne rzeczy – coraz bardziej nerwowym tonem mówił Protazy – co za metody ! Jak tak będzie mu pani na wszystko pozwalać, to jeszcze jakiś bandzior z niego wyrośnie i może panią ukatrupić.
– Niech pan nie wygaduje głupstw – odparła poirytowana kobieta – moje dziecko wie, co robi, co jest dobre, a co złe.
– Wątpię – kontynuował dialog Protazy – nie sądzę, żeby za coś dobrego uważać bicie kogoś łopatką po nogach.
–
Rozmowie tej przysłuchiwały się trzy młode mamy z wózkami siedzące na przeciwległych ławkach. Jedna z nich poparła Protazego:
– Ten pan ma rację. Dziecku trzeba zwracać uwagę, a nawet karać je za nieposłuszeństwo.
Druga z młodych mam miała nieco inny pogląd:
– Uważam, że karanie dziecka w tym wieku może źle wpłynąć na jego rozwój osobowości
i spowodować niepotrzebne stresy i uprzedzenia.
– A co też pani opowiada – donośnym głosem przemówiła trzecia z mam – dziecko musi wiedzieć, co jest w życiu dobre, a co złe i co wolno, a czego nie wolno robić.
–
Mama pięciolatka wdała się w wymianę poglądów na temat wychowywania dzieci z trzema mamami niemowlaków.
–
Protazy widząc, że głośność rozmowy zaczyna przekraczać zwyczajowo przyjęty poziom decybeli, dyskretnie oddalił się z ławki w kierunku wyjścia z parku.
–
Wracał do domu wolno, z lekka utykając. Ból po urazach łopatki odzywał się bowiem jeszcze, co zrodziło w głowie emeryta wniosek, aby wstąpić do apteki i kupić sobie jakieś maści lub okłady na stłuczoną nogę.
–