OPOWIEŚĆ PIĄTA – EMERYT W ZOO

Znudzony bezustannym przebywaniem w mieszkaniu emeryt Protazy postanowił przypomnieć sobie lata dzieciństwa. W tym celu wybrał się do ogrodu zoologicznego. Kupił bilet, przekroczył bramę wejściową i zaczął przyglądać się egzotycznym zwierzętom. W tym samym czasie do tego samego ogrodu przyjechała wycieczka szkolna.

Dzieci zrelaksowane dniem wolnym od lekcji, zaczęły swoje rozmowy, tworząc dość głośną grupę. Protazy przyzwyczajony do ciszy wnętrza swego mieszkania, stawał się coraz bardziej rozdrażniony dobiegającym go gwarem dzieci. Co gorsza, wycieczka systematycznie kroczyła za nim w miarę oglądania kolejnych zwierząt. Dzieci zauważyły emeryta przypatrującego się uważnie mieszkańcom ogrodu zoologicznego. Od razu w ich głowach zrodziły się psotne myśli.


Jedna z uczennic podeszła do Protazego i spytała:

– Proszę pana, co to jest długoszyj ?
Protazy zaskoczony pytaniem znieruchomiał. Myśli jego głowy przepełnione były opisami zwierząt, które szczegółowo studiował.
– To pan nie wie ? – spytała zniecierpliwiona długim oczekiwaniem uczennica.
– Przecież to żyrafa – dodała z dumą.
Po chwili przybiegła inna uczestniczka wycieczki i od razu woła:
– Proszę pana, proszę pana, a co to jest tłustogęb ?
 – Tłustogęb ? – zdziwił się Protazy – a skąd mogę wiedzieć ?
– Przecież to hipopotam. U nas w szkole każdy wie, o kogo chodzi – odpowiedziała uczennica.
Emeryt był otaczany przez coraz większą grupę uczniów. Jeden z nich zadał kolejne pytanie:
– Czy wie pan, co to jest trąbokieł ?
– Nie, nie wiem – odrzekł po raz kolejny Protazy.
– Wiadomo, że to słoń – triumfalnie obwieścił uczeń.
Uczniowie, zachęceni tym słownym i skutecznym atakiem, mnożyli kolejne pytania:
– Czy pan wie, co to jest pasokoń ?
– A co pan sądzi o różonogu ?
– Gdzie możemy zobaczyć futrołapa ?
– Widział może pan cętkokoty ?
Biedny i skołowany emeryt nawet się nie domyślał, że chodzi o zebrę, flaminga, niedźwiedzia i tygrysa.

Chcąc zwiedzać dalej ZOO w spokoju, przyspieszył kroku, aby uwolnić się od grupy intruzów.

Wyglądało na to, że cała klasa uwzięła się na Protazego i zamierzała pognębić go psychicznie, udowadniając jego ignorancję.
Protazy opędzał się od uczniów, jak od os, ale oni nie dawali za wygraną.

Dwie opiekunki, które przyjechały z klasą, daremnie przywoływały podopiecznych do porządku.
Rozochocone igraszkami z Protazym dzieci, otoczyły go szczelnym kołem i wypowiadały pod jego adresem coraz bardziej śmiałe i mało parlamentarne teksty:
– Skąd się pan tu znalazł ? Kto pana uczył? Ty nieuku! Ty fajtłapo!

Słowa te przelały czarę goryczy. Protazy obrażony takimi epitetami po jego adresem, zaczął wykrzykiwać:
– Przecz stąd, przeklęte bachory, uciekajcie ode mnie i dajcie mi święty spokój!

Dzieci utworzyły jeszcze bardziej szczelny krąg i napierały na emeryta coraz intensywniej ze wszystkich stron. Bezradny Protazy, osaczony grubym kordonem, znalazł się w pułapce bez wyjścia. Na szczęście obok człapał kucyk, ciągnący niewielki wózek. Zobaczywszy to, uczniowie rzucili się w stronę wózka, bo chcieli odbyć przejażdżkę.

Uwolniony niespodziewanie przez kucyka, Protazy szybkim krokiem ruszył do wyjścia.
Niezbyt przyjemna przygoda w ZOO długo nie pozwalała mu zasnąć tej nocy.

Andrzej Wróblewski