foto: Jolanta Maria Dzienis

_
Encyklopedia życia

Posiadam stos wierszy, a ileż w tym stosie:
bólu, cierpienia, żalu i przekleństw…

A ileż pociech, miłości, tęsknot, wstydu, zuchwałości,
poniżania siebie, wywyższania, żeby tylko przetrwać…

A ileż niespełnionych marzeń, spełnionych marzeń, radości,
czułości dziennych i nocnych, świtów i mroków…

A ileż wschodów, zachodów smutnych i miłych,
burz gniewnych i grzmotnych, dróg oddalających i powrotnych…

A ileż min ponurych, pokory, chichotów wesołych i smutnych,
natchnień, wzruszeń, podniet, emocji, przeżyć, klęsk i porażek…

Co wszystko wierszami się stało…

***
W mojej małej Ojczyźnie

Tutaj na ziemi podlaskiej
w mojej małej Ojczyźnie,
gdzie się wychowałem:
znam każdą drogę, ścieżkę,
miedzę, nawet kamień.

Znam każdy pagórek, dolinę,
rów, rzekę – każde jej zakole.
Przed nią łąkę, za nią pole.

Tu było moje życie z dziecięcych lat,
gdzie ptaki śpiewają już o świcie,
Natura Przyroda jest mi za brat.

Las szumi kołysany przez wiatr,
dzięcioł pierze w sosnę.
Niebo błękitne i czyste,
jak Aniołów świat.
Usiądę na pieńku –
powspominam chłopięcy czas…

***

Pierwsze jerzyki

Na niebie błękitnie pięknym podlaskim
Biało-czarne strzeliste waleczne jerzyki
Krążą jak krew w żyłach naczyniem chłopskim,
Formując się do hord w lotne szyki.

Niebo znowu nie będzie puste
Aż wydadzą lęgi i wrócą tam skąd przybyły.
Z nieba na przestrzał spadać będą, tłuste,
Trafiając tam, gdzie gody się odbyły.

Wiosna już na całego i w pełnej krasie –
Na niebie jerzyki, co nigdy sił nie tracą.
Na ziemi ptaszęta w śpiewie robią
wszystko, bo gody na czasie
I żeby je zauważyć jak wiosnę,
śpiewem się odpłacą.

***

Wiosna

Świat pokraśniał wiosną
Aż serce rozweseliło się z radości.
Skowronek śpiewa nad sosną,
Pod nią jelonek gości.

A że z natury płochliwy,
Przez polanę uszedł do lasu.
Las domem mu życzliwy
Chroni go od ludzkiego hałasu.

Gdy byłem małym chłopcem
Lubiłem wszystko odkrywać,
Stojąc nawet nad mrówek kopcem,
Aby tylko mądrość zdobywać.

Czas mijał – nabierałem wiedzy –
Nosząc ją ze sobą…
Życzliwy byłem nawet miedzy
Na której rósł szczaw z ozdobą.

Po obu jej stronach otaczało zboże zielone,
Co w kłosach rodziło się ziarno w tonach.
Między zbożem, a łąką rosły truskawki opielone
I ogórki warzywne w zagonach.

Dalej rozciągało się pole ze zbożem,
Aż pod las życiem wiekowy.
Przedzielał to gościniec złoty, jak nożem
W każdym metrze skuty od końskiej podkowy.

Niebo było tylko niczym nietknięte,
Jak czyściec ptakom do raju.
Jedynie czasami chmury pogrzmiały zawzięte –
Zrzucając z siebie gniew boży do gaju.

***

W świecie Natury

Tutaj świat zatrzymał się w czasie
W świecie Natury nie fikcji.
Wszystko ma swój porządek i ład,
Wszystko jest w swoim czasie
I na swoim miejscu.

Jabłonie, kaliny przekwitają,
Po nich głogi rozkwitają.
Na wieczór mlecze układają się do snu,
Jak ludzie mając pewność,
Że jutro dzień je obudzi.

Ptaki kochają życie,
A jeszcze bardziej wolność,
Śpiewem po krzakach toczą rozmowy –
Dochodząc do sedna sprawy bez żadnych wad.

Ja kocham jerzyki,
Które jakby były bez trosk,
Uprawiając na błękitnym niebie wyścigi,
Aż wolność przerwie im noc.

Ja także będąc częścią tego świata,
Położę się do nocnego snu.
Jutro ze świtem żywioł leśnej Natury
Obudzi mnie, jak swego brata –
I będę spółkował, póki jest
We mnie żywioł, dodając tchu…

Mieczysław „Mietko” Borys