Dzień Kobiet to nie tylko okazja do świętowania, ale także refleksji nad równością kobiet i mężczyzn w społeczeństwie. Gorącym tematem w tym roku stały się feminatywy, które podzieliły nawet same panie.

Feminatywy to nic innego jak żeńskie końcówki gramatyczne. Dzięki nim możemy nazywać kobiety ze względu na przysługujący im tytuł, funkcję lub stanowisko, przynależność narodową, pochodzenie, wyznanie, przekonania. I choć Rada Języka Polskiego przyznała, że ich używanie jest poprawne, to w praktyce stanowią duży problem.
O ile prezeska czy socjolożka nie budzą sprzeciwu, to jednak kierowczyni, burmistrzyni i chirurżka brzmią po prostu nienaturalnie. Przynajmniej dla mnie. Muszę przyznać, że niektóre feminatywy są w mojej ocenie wyjątkowo niezgrabne. Pilotka to dla przeciętnego Kowalskiego zawsze będzie czapka, a nie kobieta za sterami samolotu. Nie dziwię się więc, że wiele pań uważa feminatywy za umniejszające ich stanowiska i kompetencje. Rozumiem też, że nawet doktorka, dyrektorka odbierane są jako zbyt potoczne.
*
Nie zmienia to faktu, że tworzenie feminatywów jest ważne z punktu widzenia równości płci. Nie od dziś przecież wiadomo, że wszelkie zmiany społeczne mają swe odzwierciedlenie w języku. Z drugiej strony tworzenie żeńskich nazw zawodów na siłę może powodować duży opór, co nie sprzyja możliwości osłuchania się z nowo powstałymi wyrazami.
Można założyć, że poloniści i polonistki stwierdzą, że to typowy lęk przed nowością i brak świadomości ciągłego zachodzenia zmian w żywym języku. Można by stwierdzić za prof. Jerzym Bralczykiem, że zjawiska językowe, które mają usprawnić komunikację i uczynić ją lepszą, służą często do podsycania konfliktów.
*
Czy zatem równość płci na polu językowym skończy się fiaskiem? O zdanie na ten temat zapytałam Michała, redakcyjnego kolegę.
Nie jestem polonistą ani znawcą języka, ale jestem za tym, żeby ze względu na postęp w życiu społecznym pójść na całość i tworzyć feminatywy, gdzie się tylko da. Skoro ma to wyrównać rachunki za lata dyskryminacji, to niech tak będzie. Należy Wam się i tyle. Osobiście jest mi wszystko jedno, czy połowy jelita pozbawi mnie chirurżka czy pani chirurg, byle bym się potem obudził i wrócił do życia. Miłe Panie, idźcie na całość i żądajcie zmiany stuprocentowej, bez ustępstw. Potem możecie zgodzić się na panią pilot, a nie czapkę pilotkę. Panowie odtrąbią zwycięstwo i wszystko się jak zawsze samo ułoży, bo czas i życie codzienne zweryfikują wszelkie zgrzyty oraz niezgrabności.
*
Pod względem podejścia do równości kobiet raczej nigdy nie dogonimy Finlandii, tam polityka jest po prostu kobietą. Połowę parlamentu zajmują kobiety i naprawdę mają wpływ na rządzenie krajem. W języku fińskim nie ma rzeczowników męskich, żeńskich i nijakich, części mowy mają wspólną postać dla wszystkich rodzajów. Czyż nie łatwiej Finkom żyć, realizować swoje cele i być wspieranymi przez kapłanki kościoła protestanckiego? Jest ich więcej niż mężczyzn na tym urzędzie. Emancypacja kobiet ma korzenie protestanckie i jest nie do pomyślenia w naszym patriarchalnym katolickim kraju. Języka nie zmienimy, ale cała reszta zależy od Was, miłe Panie. Bez nas, chłopów, same tego nie zrobicie, dlatego współpracujcie ze wszystkimi, którzy chcą pełnego równouprawnienia obu płci.
Na koniec pragnę złożyć Wam życzenia wszelkiej pomyślności i spełnienia marzeń. No i oczywiście, żeby warzywa staniały, a podobne ciepłe słowa również otrzymamy od Was my, chłopy, którzy tak gorąco wspierają Wasz ruch. Wbrew pozorom to prawie wszystkie tuzy naszego życia politycznego popierają feminitywy. Może nie powiedzą ,,marszałkini” tylko ,,pani marszałek” albo „pani prezes” zamiast „prezeska”. Wznieście to na sztandary i do przodu (bez alleluja).
zdjęcia: pixabay.com
Barbara Górnicka-Naszkiewicz i Michał Różycki
Podlaska Redakcja Seniora Białystok
Related posts
1 Comment
Comments are closed.
Swietne, świetne, z pomysłem, humorem.Bardzo dobrze mi się czyta Wasze felietonowe przekomarzanki. Basiu, Michale Gratuluję