Było to dawno, dawno temu. W ciemnym gęstym lesie stała mała drewniana chatka. Mieszkała w niej Gabrysia z tatą. Mimo sześciu lat dziewczynka była bardzo samodzielna. Potrafiła wysprzątać izbę, ugotować obiad, a także nazbierać chrustu na opał.

Pewnego zimowego dnia, zbierając w lesie suche gałązki, usłyszała żałosny skowyt. Poszła za głosem i po chwili zobaczyła szamoczącego się we wnykach małego wilczka.
Poczuła współczucie dla biednego zwierza, ale i strach przed wilkiem. Jednak, nie bacząc na niebezpieczeństwo, podeszła bliziutko, kijem otworzyła zatrzask i szybko uciekła, gubiąc po drodze czapkę. Uwolniony wilczek obwąchał ją i zniknął w gęstwinie drzew.
Po latach, będąc w lesie, Gabrysia spotkała stado wilków. Na widok groźnych drapieżników zesztywniała ze strachu i nie mogła się ruszyć. Wówczas jeden z wilków podszedł do niej ostrożnie, obwąchał ją i powrócił do stada, a po chwili cała wataha zniknęła w gęstwinie. Gabrysia wiedziała już, że był to wilk, któremu kiedyś uratowała życie.
Pomyślała: Tato miał rację mówiąc, że dobro zawsze wraca.

Janina Żarnowska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok