„Nie jestem żadną łomżanką”! Zawsze twierdziła, że jest łomżynianką!
Dziś, 9 marca o godz. 16.15 minęło 17 lat od chwili, gdy Hanka Bielicka opuściła nas na zawsze. 

Hanka Bielicka

Zmarła w warszawskim szpitalu na Banacha, po operacji tętniaka aorty. 10 marca Sejm Rzeczypospolitej uczcił Jej pamięć chwilą milczenia. Pogrzeb odbył się 16 marca na warszawskich Powązkach. Najsłynniejsza Łomżynianka, w asyście honorowej pocztów sztandarowych: Miasta Łomży, Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej, II Liceum Ogólnokształcącego, w obecności władz Łomży, delegacji TPZŁ i licznych Łomżyniaków – spoczęła w grobowcu rodzinnym obok swojej ś.p. Mamy i Siostry. 

W każde urodziny Hanki Bielickiej, 9 listopada 2019 r. – jak co roku – przedstawiciele Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej składają kwiaty Artystce, w Jej pomnikowym wizerunku na ulicy Farnej. Łomżyniacy z Warszawy niosą Jej kwiaty na Powązki. Pani Haniu: niezmiennie serdeczne DZIĘKI za wszystko, co w swoim pięknym życiu uczyniła Pani dla Łomży! Pamiętamy!

Najsłynniejsza łomżynianka przez całe lata utrzymywała, że urodziła się w Łomży. Dopiero w książce „Urodzona na wozie” przyznała, że faktycznie przyszła na świat na wozie, gdzieś koło ukraińskiej Konowki, gdy rodzice wracali do swojego domu w Łomży z wojennej tułaczki w 1915 roku. 

Pochodzę z bardzo przeciętnej rodziny mieszczańskiej – mówiła. – Ojciec był dyrektorem banku komunalnego przy Dwornej, matka córką kupca, a babcia Czerwonkowa po mężu, właścicielką kamienicy. Nie przelewało się, ale jak miałam trzy latka, przychodziła do mnie nauczycielka od francuskiego i angielskiego”.

Sentymentowi do Łomży pozostała wierna do końca życia. Co miesiąc spory przekaz od aktorki trafiał na konto tamtejszego domu dziecka. Nigdy, nawet chora i zmęczona, nie odmawiała, gdy zapraszano ją na spotkania do miasta, które nazywała swoim rodzinnym.

Miałem to szczęście rozmawiać z Nią jako dziennikarz, ale poprowadziłem też kilka Jej recitali. Prowadząc spotkanie jubileuszowe w hotelu Polonez, pozwoliłem sobie na kilka pytań, na które nigdy wcześniej nie chciała odpowiadać. Dotyczyły one bardzo osobistych obszarów życia – majątku, który podobno miała zgromadzić, facetów w jej życiu… Zaskoczona, odpowiedziała bardzo wymijająco. Kiedy podszedłem do niej po imprezie, usłyszałem ostre: „Zejdź mi z oczu natychmiast!” Ale zaraz potem zaprosiła na kolację i postawiła piwo – obowiązkowo łomżyńskie.

Podczas jednego z ostatnich już spotkań zanotowałem radiowym mikrofonem: 

Jestem właściwie człowiekiem szczęśliwym. Bo czy może być nieszczęśliwy stary człowiek, jeśli miał szczęśliwe dzieciństwo? A ja je miałam, tu w Łomży, w rodzinnym domu naszej babci, przy kochanej mamusi… Tak sobie myślę, że po tym wszystkim co mnie w życiu spotkało, mogę spokojnie umierać. 

W Jej nieco staroświecko urządzonym mieszkaniu przy Śniadeckich w Warszawie delektowaliśmy się znakomitym ciastem upieczonym przez Panią Joannę, popijaliśmy go łyczkiem koniaczku… Pamiętam, jak wielką sympatią darzyła prezydenta Jana Turkowskiego. Kiedy po jednym z koncertów wszedł na scenę z ogromnym bukietem kwiatów i ucałował ją „z dubeltówki”, zawołała: „No, to jest prezydent, ten to całuje! To ja musiałam tyle świata zjechać, żeby się tu przekonać jak łomżyniaki całują!”
Nie lubiła, gdy ktoś zwracał się do niej per „łomżanka”: – Nigdy nie byłam „łomżanką”. Urodziłam się łomżynianką i łomżynianką umrę! Za moich czasów w Łomży były tylko łomżynianki!

W Towarzystwie Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej mamy jej portret ze złotym autografem. Dwa ronda obok Teatru Lalki i Aktora, salonik z pamiątkami w Centrum Katolickim, aula w II Liceum Ogólnokształcącym z kilkoma pamiątkami… Ławeczka na ul. Farnej to ciągle ulubione miejsce do zrobienia selfie. Latem ustawiają się tu nawet kolejki… Miejski Dom Kultury – Dom Środowisk Twórczych w Łomży od lat organizuje doroczne koncerty pod hasłem „Przyjaciele Pani Hani”.

Wawrzyniec Kłosiński
Tekst pochodzi z 60 wydania ,,Wiadomości Łomżyńskich”.

Zdjęcie Gabora Lorinczego- Hanka Bielicka na tarasie hotelu ,,Polonez” w Łomży