Anna Czartoszewska
Mazurska bajka
Nie zachodź nam bajko,
niech się miłość świeci
w słońcach naszych oczu,
ciepłymi barwami.
Niech w jeziorze czasu
szczęście fale pieści,
przesuwa kamyki,
co są między nami.
–
Nie zachodź nam, bajko,
jeszcze wczesna pora,
jeszcze dłonie ciepłe,
jeszcze wiatr nie cichnie,
Nie zachodź nam, bajko,
zaszum nam jak browar.
Niech w nas lato tańczy,
lato tak magiczne.
–
Józefa Drozdowska
O lecie
– Narysowałam ci lato
jak ci się podoba?
–
– To lato ma za filetową głowę
i zbyt różowe usta
–
– Narysowałam ci takie
byś mogła je do szklanki wstawić
by kwitło ci przez cały rok
–
– Aha – już wiem
narysuj więc koniecznie
zielony budzik
by mnie budził
jesienią i zimą
z dni szaro-marudnych
–
Narysuj mi jeszcze złote kamyki
bym mogła je ściskać w dłoni
gdy jesienią i zimą
ręka mi zgrabieje od chłodu
–
Narysuj mi jeszcze
małą zwinną mrówkę
i błękitnego ptaka
–
– Narysuję ci też motyla pazia
i jeszcze kropkę z płaszczyka
biedronki i jeszcze…
i jeszcze narysuję ci ogromne
na cały nasz pokój słońce
–
Rozmowy z Izabelką. Suwałki: Wydawnictwo Hańcza, 1996, s. 7
O mleczach
– Opowiedz mi mlecze
–
– A więc opowiem ci ich liście
jak poją mleczkiem żuczki i mrówki
–
Brudzi się nimi palce
i duża plama na sukience
wysycha z dzieciństwa
na strychu
–
A gdy zakwitną plecie się z nich wianki
to tu widzisz promyk słońca
to tam
Dziewczęta śpiewają
aż do chłodnej rosy
–
A potem mlecze zamieniają się w latawce
jeszcze wołam: „baba czy dziad”
w oczach srebrne gwiazdy
a z włosów do dzisiaj mama
wybiera mi puch
–
– A co potem?
–
– Potem jest sen – nie można
zbudzić się z niego przedwcześnie
–
Rozmowy z Izabelką. Suwałki: Wydawnictwo Hańcza, 1996, s. 6
–
Jolanta Maria Dzienis
Tęsknota za latem
Tęskniłam za latem, rok jeden i drugi
Próbując pokochać uroki szarugi
Marzyłam o słońcu, kąpielach w jeziorze
Gdy z leszczyny spadał niedojrzały orzech
–
I przestałam czekać, nie licząc już na to
Że po chłodnej wiośnie przyjdzie ciepłe lato
Schowałam do szafy sukienki z muślinu
Wyjęłam kalosze razem z peleryną
–
A tu niespodzianka, deszcz nie pada wcale
Słońce dnia każdego przygrzewa wspaniale
Czerwonością kuszą wśród chaszczy maliny
Świat zda się z magicznej przybyły krainy
–
Wiem, że baśń na jawie potrwa tylko chwilę
Po czym we mgle zniknie, jak kruche motyle
O takim więc lecie będę wśród dżdżu śniła
I za takim latem wciąż będę tęskniła
Przed burzą
Na górze czterech wiatrów panuje ciasna cisza,
Powietrze stoi, nie drży, nic się nie kołysze…
W górze chmury przysnęły, zasłoniły słońce,
Wszystko zamarło wokół w spokoju bez końca.
–
Nagle na horyzoncie coś się rozwichrzyło,
Szklane niebo gwałtownie z błękitów wybiło…
Świat cały ciemnieje, w żółcieniach się zanurza,
Grzmoty słychać z oddali, wreszcie idzie burza…
–
Regina Kantarska-Koper
Lipiec
pachną lipy słodkim miodem
słońce grzeje starcom kości
w miastach pusto i przestronnie
nad wodami mnóstwo gości
***
rankiem w środku lata nagle zapachniało jesienią
jakby późny sierpień wdarł się w lipcowy upał
śpiesząc do obfitych jesiennych plonów
a na horyzoncie majaczy wizja martwej zimy
–
plączą mi się pory życia mylą pokolenia
ciało deformuje przetacza historia
i tylko psyche wcale się nie zmienia
–
Urszula Krajewska-Szeligowska
Lato
Gdy słowik już milknie w zaroślach,
najkrótsze są noce, dni za to
najdłuższe – odpływa w dal wiosna,
od teraz panuje nam lato!
–
Czerwienią czarują poziomki
i czarne lśnią w lesie jagody,
woń siana szybuje nad łąki,
dni pełne bezchmurnej pogody.
–
Na polach pszenica dojrzewa,
na lipie pracuje rój pszczeli.
Patrz, idzie z zachodu ulewa,
na wieczór pogodny dziś nie licz!
–
Lecz szybko czas minie deszczowy,
ożywi się ogród, a wtedy
oddychaj zapachem lipcowym
nasturcji i lilii, rezedy.
–
Wieczorem przed domem maciejki
obłędny aromat poczujesz,
fioletem kuszącej, niewielkiej,
lawenda jej wonna wtóruje.
–
Tak chciałbyś, by lato bez końca
trwać chciało, lecz pragniesz na darmo,
odpłyną wnet chwile gorące
z jesienią mgieł pełną, stubarwną.
Idę miedzą
Szumią łany.
Zasłuchany
w ich szum idę miedzą. Lato.
Maki kwitną
pod błękitną,
słońcem lśniącą nieba czapą.
–
Przystrojone
w te czerwone
kwiaty jak w zwiewne motyle
stoją kłosy,
na dźwięk kosy
czekają. Jeszcze choć chwilę
–
patrzeć w słońce
chcą w gorące
dni przedżniwne, południowe
Wnet z makami
i z chabrami
każdy kłos utraci głowę.
–
Szumią łany,
zasłuchany
w ich szum idę miedzą. Może
wplotę świerszczy
koncert w wiersz, nim
srebrna kosa zetnie zboże?
–
Joanna Pisarska
***
zamykam oczy
i wszystko wraca
–
kroki pod górę
szepty gałęzi
wrażliwość na dotyk
–
słońce obezwładnia
budzą się motyle
***
dwa ptaki na leśnej ścieżce
prowadzimy się za rękę jak dzieci
światło przenika przez drzewa i dłonie
wygładza bruzdy twarzy
–
w zatrzymanym kadrze drży powietrze
sypie się śmiech
brzęczenie między liśćmi
zawstydza Vivaldiego
–
tutaj nigdy nie zapadnie zmrok
południe i lato trwać będą po wieczność
–
na przekór wyrokowi
bez przedawnienia
–
Irena Słomińska
Wrażenie
Zapach. Unoszą się w powietrzu dusze kwiatów.
Mgiełka łąki. Jej ulotny opar zagarnia polne szczęścia.
I tak jej daleko do wykwintnych salonów ogrodów.
Dziewczęta, roztańczone w takt muzyki
wiatru, znaczą inaczej niż kwietne damy
o wypielęgnowanych płatkach. Co znaczą?
Nadzieję, świeżość. Ale spójrz głębiej. Czasem,
kiedy mówią dusze kwiatów – wietrzny akord,
ich łzy płyną. Budzą deszcze polewające swą konewką
zarówno wykwint, jak prostotę.
Ucałuj kwiat, zanim się stanie dmuchawcem.
Zanim przeminie. Choć tak naprawdę dusza świata
nie przemija. Medytując wszechświat,
poruszasz przestrzeń.
Sakiewkę Boga pełną niespełnionych dusz.
I spełnionych. Chwila – kwiat.
Chwila – życie. I tylko, ledwie uchwytny, zapach.
–
Gdy się rozłożą ciałka traw. Gdy zwiędną róże.
Zeschną rumianki, przeminie pamięć niezapominajek,
powietrze przechowa wrażenie.
Słońce
Upał. Senne popołudnie. Powietrze gęste i ciężkie.
Osiada. Nieruchome, prześwietlone padającą z okna
smugą. Myśli można kroić nożem. Ciężko
porusza się oddech. Spowalnia bicie serca.
–
Przestrzeń działa halucynogennie. Faluje.
Jej strumień przemieszcza ospale wyobrażenia.
Drży egzotyczne miasto zawieszone na krawędzi oka.
Kopuły świątyń obsiadły wędrowne duchy – ptaki.
Ich lot – pielgrzymka w świętą strefę cienia.
–
I ja, rozedrgane gniazdo nerwów,
zasiedlone przez pisklęta. Otwierają dziobki,
by pochwycić resztki z mego stołu – nieba.
–
Dlaczego mój duchowy pokarm – manna
opada tak świetliście, złoty deszcz, że mimo upału
drżę cała w uniesieniu? Pochwyciłam ulotny byt –
siebie. I przemówiła iluzja świata.
Urojenie – słońce.
–
Andrzej Wróblewski
W OGÓRKOWYM SEZONIE
W ogórkowym sezonie
Mało dzieje się dokoła,
Zakwitnęły piwonie,
Zakończona właśnie szkoła.
Popularne się staje
Spowolnienie i lenistwo,
Tatry, Grecja, Hawaje
W planach są na bliższą przyszłość.
–
W ogórkowym sezonie
Życie w wolnym płynie ruchu,
Cały dzień na balkonie
Można spędzać, tkwiąc w bezruchu,
Rano wstawać nie trzeba,
Przecież czas jest urlopowy.
Można sobie poziewać,
I wyrzucać troski z głowy
–
Jedynie ogórki
W tym czasie mają z górki,
Przybywa wciąż różnych
Zielonych ciał podłużnych,
W warzywnych ogrodach
To teraz na nie moda,
Krzyknijmy więc chórem:
„Niech żyje nam ogórek!”.
–
Jadwiga Zgliszewska
Lipcowy deszcz
Pada deszcz. Jakże mokro
rumiankom i stokrotkom,
sukienki zmokły makom.
Z zimna dostają dreszczy,
kurczą się na tym deszczu
i skarżą: co za lato?!
–
A jednak deszcz. Od nowa!
Po co te łzy lipcowe,
poprzyprawiane kwiatom?
Smętnie zwieszają głowy,
strząsając brylantowe
krople. Nie chcą już płakać.
–
Deszcz. I drzewa parasol
już dziurawy. Przemacza
to, co chronił zawzięcie.
Kopczyk mrówek nie kryje,
więc się krząta, co żyje,
aby przetrwać moknięcie.
–
Dlaczego lipiec płacze?
Przecież zwykle inaczej
zwykł czasem dysponować.
Pora rozmawiać z niebem,
by się przestało gniewać…
O, jaśnieje od wschodu!
–
lipiec 1999
Dreszcz letniego wieczoru
Letnia noc sierpem księżyca
żęła żyzny łan
i wiązała w snopy galaktyk
rozrzucając je hojną ręką
w gęstniejącą czerń nieba
–
świerszcze grały zawzięcie
swą jazgotliwą muzykę
i uparcie koncertowały na bis
bez proszenia
–
łąka dyszała ospale
miodną wonią kwiatów i ziół
spryskanych wieczorną rosą
potęgującą zapachy
–
a ja
drażniłam do bólu
wszystkie swoje zmysły
tym pięknem
nie do zniesienia
–
Sierpień 2009
–
fot. pixabay.com – pasek ze słoneczników, rozdzielający wiersze poszczególnych poetów