Józefa Drozdowska
Patrząc na sad

Wszystkie zaułki pamięci
pachną jabłkami
skóra rąk jeszcze nabrzmiała
od koszy
–
Czym dłużej patrzę
w gwiazdy nad sadem
tym moim dłoniom
dalej od nieba a bliżej do ziemi
–
Z szyby w alkierzu
ścieram ostatkiem sił
siny zmierzch wieczoru
by nie przeszkadzał
jak najdłużej spoglądać
na sad
–
Wyjęte z pamięci jabłko
turlam po stole
jak kostkę do gry
bojąc się na równi przegranej
co wygranej z losem
–
Jeziorki, 24.08.89
–
Rzeka Siloe, Białystok 1998
Ojczyzna bez pamięci

W jej ojczyźnie, w której
wieczór skrada się kocim
krokiem po wyszczerbionych
niegdyś tęsknotą sztachetach,
czas zdaje się być sługą
zapomnienia. Widzę jak umiera
pamięć nad sadzawką zarosłą ajerem
i łąkami zdziczałymi od łopianu.
Wchodząca w dojrzałe lata panna
zrywa w sadzie renety i kronselki,
nie znając, co to tęsknota. Śni jedynie
codzienność bez jakichkolwiek
pretensji na odświętność. Czasem, rankiem,
kiedy na niebie płowieć zacznie
sierp księżyca, ojczyzna jej wstaje
udręczona snem o wielkości, którą
przewiały wiatry wraz z dymami
z kartofliskowych ognisk. Drogi,
osnute gryzącym oczy wspomnieniem,
wyłaniają się zbyt powoli z nocy,
by coś ocalić. W jej ojczyźnie, w której
wieczór skrada się za każdym razem kocim
krokiem, zdaje się nie być nigdy dnia.
Widzę, jak którejś nocy podpala z szaleństwa
drzewa w sadzie, na których rosły smaczne renety
i kronselki jeszcze wczoraj, i nic za chwilę
nie pamięta.
–
13.10.1995
–
Rzeka Siloe, Białystok 1998
Jolanta Maria Dzienis
w sadzie

w babcinym sadzie stare jabłonki
gubią ostatnie liście
wymachują wiotkimi gałązkami
szarpiąc wiatr za skrzydła
–
wilgotna kora wspomina zapach
niegdysiejszych jabłek
nostalgia wgryza się w renety i kosztele
chrzęści miąższ kapie sok
–
smak dzieciństwa otula buja kołyską
przywołuje sny odpędza mrok
–
przygarnia cieniem babcinych rąk
Owocobranie

u szczytu schodów pierwszego grzechu
szumi sad zdziczały zapomniany przez Boga
i ludzi
rośnie w nim drzewo poznania owocując każdej
jesieni
–
jabłonie oplecione pędami winnego krzewu
ronią małe czerwone pachnące niebem rajskie
jabłuszka
kiście winogron strącane spadającymi złotymi
cytronami
mieszają się u podnóża drzew z dojrzałymi
figami
łodygi szarpanej wiatrem pszenicy sypią na nie chlebodajne
ziarno
–
które z nich jest zakazanym u prapoczątku owocem jeszcze
nie wiem
zbiorę je wszystkie do ciasnej przestrzeni mistycznego
kosza
spróbuję każdego nim strawi je wszechobecna pleśń
przemijania
–
kiedy rzucisz kamieniem w obronie narzuconych
przykazań
pamiętaj że to nie ja go zerwałam z niewiadomego
drzewa dobra i zła
–
Regina Kantarska-Koper
Smak jabłka

od wieków kusisz mnie Ewo
prajabłkiem o smaku pachnącej zieleni
mój język pieści miąższ
jak rozgrzane słońcem ciało
na podniebieniu brzęk kastanietów
nuta ciepłego złota
szczypta gorącej czerwieni
–
przymykam oczy
jabłko pachnie pocałunkiem
calvadosem Joanny i Ravica
w bukiecie zapachów zmięta zieleń traw
dźwięk trąconych dzwoneczków
aromat słonecznego blasku
na twoich policzkach
smakowity rumieniec
Urszula Krajewska-Szeligowska
Jabłkowy Grójec

Czy na Mazowszu znasz pewne słynne
Miasto, gdzie jabłko króluje?
Tu odpowiedzi nikt nie da innej,
To jest na sto procent Grójec!
–
Grójec i jabłko – dobrana para,
Wciąż razem, tu się odbywa
Święto Kwitnących Jabłoni oraz
Grójecki Jabłka Festiwal.
–
W restauracji zawsze w tym mieście
Kaczkę zjeść możesz z jabłkami,
W cukierni nie myśl o innym cieście,
Szarlotkę zamów z lodami.
–
Kiedy w kawiarni zasiadasz, lepiej
Cydr wypij zamiast herbaty,
Jabłkowy mętny sok zakup w sklepie
W polifenole bogaty.
–
Gdy sady kwitną, w wieczór majowy
Słowik im do snu pieśń dzwoni,
Jemu należy się honorowy
Grójecki Laur Jabłoni.
Bernadyna Łuczaj
W sadzie

Noc otulała gwiezdnym woalem
błyski księżyca tu skierowała
całowały się gałęzie jabłoni
a oni szli mocna przytuleni
–
weszli do sadu jak do rozkoszy
by nazbierać jabłek pełen koszyk
chociaż to wcale nie było w maju
w sadzie poczuli się niby w Raju
–
rosa na trawie i zapach jabłek
zmysły im zabrał ukradł naprawdę
zbierali jabłka
zbierali
pieścili je
dotykali
–
jabłuszka takie rumiane
chrupiące i tak okrągłe
jabłka też większe trochę
nocą od rosy…mokre…
–
smaczne jabłuszka jedli
powoli smakowali
gryźli oblizywali
soki z jabłek spijali
–
jabłka
jabłka rumiane
rozkosz
rosa
już ranek…
–
a koszyk stoi pusty…
Dojrzewanie

Słońce wędruje po nieboskłonie,
dojrzewają już jabłka w sadzie
i nie omija żadnej jabłoni,
na każdy owoc promyk swój kładzie.
–
A one, jabłuszka rumiane,
wygrzewają swe okrągłe boki,
aby, gdy minie noc i ranek,
nadal mogły śledzić słońca kroki.
–
Gdy wszystkie już się wyzłocą,
wykraśnią i zarumienią,
to przyjdą chłody wrześniową nocą,
zachwycą się ich czerwienią.
–
I zacznie się pora owocobrania,
rozpachnią się naraz spiżarnie,
niektóre umieszczą na straganach,
inne… ech, zginą marnie!
–
Ileś tam jabłek się unicestwi,
czyli, po prostu, zgnije.
Zostaną po nich tylko… pestki,
to znaczy, że jednak przeżyją!
–
Z tego nasionka wyrośnie
na wiosnę młoda i śliczna,
zielona, nowa roślinka,
a to wieść optymistyczna!
–
I tak już jest na tym świecie,
wszystko więc umrzeć musi,
a słonko nadal nam świeci,
nowymi cudami kusi.
–
Bo żeby się nowe rodziło,
to stare musi odejść
i po to się kiedyś tu było,
by zostawić po sobie młode
Joanna Pisarska
Czytając Georga Trakla

listopadowy wieczór
ciemne krople opadają na parapet
niczym trąd z wysmukłych ciał
siostry i brata
–
po tej stronie mały krąg światła
na jasnej pościeli
wieczorne myśli krążą wokół jabłoni
obranych z jabłek
i deszczu przesiąkającego
przez żółte gałęzie modrzewi
–
za ścianą kaszel
nasila się
przed świtem
Anioły Trakla

schodzą rozdarte
na jesienne pola
–
wśród mgieł nie widać siostry i brata
szron nie zdradził kroków
–
ostatnie niezebrane jabłka
sięgają nieba
Andrzej Wróblewski
JABŁKOWY SPÓR

W pewnym owocowym sadzie,
Gdzie się słońce do snu kładzie,
Zamieszkało moc jabłoni,
Twórczyń smakowitych woni.
–
Urodziły jabłek tony
Jasnożółtych i czerwonych,
Wystawiły zgrabne główki
Koksy, lobo, papierówki.
–
Prowadziły z sobą spory,
Które lepsze ma ubiory,
Jonagoldy ciała puszą,
Krzywią się ku delicjuszom.
–
Idaredy wraz z boikenem
Urządzają przykrą scenę,
Szarych renet całe grono
Pokazuje twarz wzburzoną.
–
Krótko trwały jabłek spory,
Może dwa lub trzy wieczory,
Padły łupem sadownika,
Gdy je zerwał do koszyka
NOWY KRAJOBRAZ

Dawniej stały tu małe domki otoczone ogrodami.
Nadeszły zmiany. Buldożery zmiotły stare domy z ziemi.
Wykarczowały ogrody.
–
Z mechanicznej dobroci zostawiły gdzieniegdzie
Stare, przygarbione jabłonie.
Teraz rosną wśród piętrzących się wieżowców.
W zmienionym otoczeniu nie przestały
Pełnić życiowej roli.
–
Choć nikt ich nie pielęgnuje
I ludzie przechodzą obojętnie
Wydają niezmiennie wątłe owoce na świat.
Świadectwo minionej ekologii.
Jakby chciały powiedzieć:
„My nadal tu jesteśmy”.
Jadwiga Zgliszewska
***

Ewo –
dlaczego
tak kusiło cię to drzewo?
pociągał smaczny owoc
chociaż wiedziałaś
że otworzą się oczy…
żeby tak jednym kęsem
zawalić sprawę na wieczność
wszystkim swoim dzieciom!
a moglibyśmy
żyć w raju do dziś
w błogiej niewiedzy
bez nędzy
chorób
śmierci
i tych wszystkich
plag egipskich
ale ty po babsku
nie wytrzymałaś
jeszcze Adama
poczęstowałaś!
i tak oboje
posiedliście owoc poznania
dobra i zła
odtąd wszyscy
ciągle musimy wybierać
a moglibyśmy
nie znać
nie musieć
nie wiedzieć…
byłby to
zaprawdę Eden!
… i co ty zrobiłaś Ewo?
***

Na jesienne pokuszenie
prawie doskonała krągłość
zachwyca
obłością w dotyku
gładkością muślinu
wyślizguje się z dłoni
omszone
lub skropione rosą
zaprasza do smakowania
a czerwień jak usta rozpalone
nabrzmiałą namiętnością
łaskocze podniebienie
niebiańskim sokiem
napojem bogów – ambrozją
odwieczny rajski kusiciel
– jabłoni owoc
fot. pixabay.com – czerwone jabłka