Serce…

Choć jesteśmy… tacy sami…
Jak na pierwszo oka… rzut…
Każdy z nas… jest trochę inny…
Każdy inny… choć… ciut… ciut…

Nie ma ludzi identycznych…
Nie ma ludzi takich samych…
Każdy z nas jest specyficzny…
Każdy z nas jest oryginałem.

Ulepieni… z jednej ,,gliny”…
Mamy wszyscy… nogi… ręce…
Ale tylko… jedną głowę…
Lecz parzystych rzeczy… więcej.

Kolor skóry… oczu… włosów…
Przynależą… różnym nacjom.
Każdy z nas… ma w niej tożsamość…
Dajmy spokój… dywagacjom.

Co wspólnego… zatem mamy…
Co od innych nas… nie różni?…
Odpowiadam! To jest serce!…
… Które bije… jak młot w kuźni!

Kret przyjaciel?

Kret gryzoniem jest… a jakże…
Mówi się że… pożytecznym…
Lecz ja wiem… że… nie ,,sowsiem”…
On jest moim wrogiem wiecznym!

Dzisiaj siedząc na ławeczce…
Nie gdzieś w parku… lecz w ogrodzie…
I… zgadnijcie… co spostrzegłem?…
Jak kret moją… ziemię ,,bodzie”!

Nie od góry… oczywiście…
Lecz od dołu… moi drodzy…
Kopiec zaczął… w oczach rosnąć…
No i co!…pan kret… nie szkodzi?

Mówią, że… tak ziemię spulchnia…
… Że pędraki… że… i larwy…
I że jest wprost… przyjacielem…
Może komuś… dla mnie marnym!

Takich kopców na ogrodzie…
Gdzie w większości są trawniki…
Nie!…nie mogę żyć z nim w zgodzie!
Wszystkie krety… to szkodniki!…

Jutro rankiem… skoro świt…
… Dziś już jemu spokój dam!…
Przygotuję… jemu prezent.
Jaki?…kiedyś… powiem Wam!

Wieś Podlaska

Chaty rzędem… przy ulicy…
Jak żołnierze na apelu…
Płot drewniany… ławka przy nim…
I siedzący… ktoś… bez celu?

Czasem jest to starsza pani…
Zostawiwszy swą robotę…
Lub staruszek w czapce z daszkiem…
Z przyjacielem… burym kotem

Między chatą… a tym płotem…
Rzędy kwiatów kolorowych…
Obok bramki… choć leciwy…
Wciąż kwitnący… bez majowy.

Dachy kryte eternitem…
Rzadziej blachą lub dachówką…
Często mchem już porośnięte…
Jaki wiek ich… takie ,,zdrówko”!

Czasem jeszcze przez ulicę…
Asfaltową już… lecz smutną…
Pies przebiegnie… albo kura…
Patrząc w boki… rezolutnie…

Kocham naszą Wieś Podlaską…
Jakakolwiek ona jest…
Za jej klimat… za jej sielskość…
Za jej całą… wiejską treść!

Oj, ty losie!

Od pewnego czasu …wiem…
Że nie żyję… tak jak chcę…
Tylko żyję… bo żyć muszę…
A swe plany… w sercu duszę…

Jak to długo będzie trwało?…
Nie wiem!…lecz mi się zdawało…
Że ktoś mówił coś… o wodzie…
Coś o chlebie… i o chłodzie…

Czyli… jeszcze czeka mnie…
Dużo gorszy czas… niż ten…
Aż strach myśleć… co to będzie…
Ale!.. .może ktoś był w błędzie?…

Nie chce mi się wierzyć w to…
Że jest jeszcze większe zło…
Za co los tak karze mnie?…
Czyżby za to… że żyć chcę?…

Oj ty losie!.. .oj ty losie!…
Ja do ciebie modły wznoszę…
A ty do mnie… zawsze tyłem…
Popatrz raz choć na mnie… milej!

Jesień i deszcz

Kiedy deszcz o szyby dzwoni…
A na niebie ciemne chmury…
Ja spokojny… wyciszony…
Patrzę… na te łzy natury.

Nie!…nie lubię żadnej pluchy…
Takiej mżawki… kilkudniowej…
Gdy brak słońca… brak otuchy…
A i wilgoć… to nie zdrowie.

Ale taki… jak dziś deszcz…
Który pada za mym oknem…
Czasem jest… jak miły dreszcz…
Ja mam ciepło… gdy… ktoś moknie!

My wewnętrznie… podświadomie…
Wiemy już… że tak ma być…
Pory roku… nikt nie zmieni…
Jesień musi … deszczem żyć!

A tak już na marginesie…
Choć nic nie mam do jesieni…
Niech nam prędzej… zimę niesie…
A swój deszcz…na śnieg zamieni!

Nocne myśli…

Nocne myśli są… czarne…
Takie… jak czarna jest noc.
Dlatego… są tak… koszmarne…
Bo koszmar… to nocy moc!

Te myśli wiją się w głowie…
Jak żmije… groźnie syczące…
Nie pozwalają… mi usnąć…
Choć już oczy mam śpiące!

Jak się pozbyć tych myśli?…
Często słyszę… pytanie…
Może coś mi się przyśni?…
Wtedy odpowiem wam na nie!

Nic mi jednak się nie śni…
Ba!…nawet usnąć… nie mogę!
A wszystko… przez czarne myśli…
Które kłębią się… w głowie!

Wiesław Lickiewicz