foto: Bernadyna Łuczaj

_

Jesienny akrostych

Purpury, brązy i złoto
Otaczały wszystko dokoła,
Żegnane jesienną słotą,
Eureka! – ktoś głośno zawoła.
Giną powoli ciepłe kolory
Nizane na nić babiego lata,
Aktualnie psują nam humory
Niże deszczowe i szara poświata.
I krótsze dni mamy, i brak gorąca,
Enigmatyczne promyki słońca…

Zaraz pożegnamy Złotą Jesień,
Łomot wiatru zostanie, szarugi,
Oszronione z rana drzewa w lesie,
Trzeszczą okiennice w wieczory długie.
Ewolucje na wietrze wyczyniają konary,
Jesienne wichry szarpią drzewa stare.

Jesiennieję i ja szarością dotknięta,
Esencję życia mam w sercu zamkniętą.
Samotnieję pojedyncza pośród ludzi –
Introwertyzm w duszy się budzi,
Ekstrawertyczka we mnie ucicha
Nadzieja na optymizm licha.
I tylko na biel śniegu czekać…



Kiedyś w dzień andrzejkowy dziewczęta wierzyły, że jeśli na śniadanie spożyją niewymoczone śledzie i przez cały dzień nie wypiją ani łyka wody, wówczas wypełni im się wróżba, a sen tej nocy objawi prawdziwego wybranka.

Andrzejkowe wróżenie

Ach, klucze podkraść od zakrystiana,
od klasztoru lub furty cmentarnej,
bo takie się zdają najbardziej,
one magii mają moc według ludu,
dokonają prawdziwych cudów…

ach, przelać wosk prze dziurkę klucza takiego
i zobaczyć figurę co pasuje do ukochanego!
można cały dzień niemoczone śledzie zajadać
i szklaneczką wody nie popić,
można się męczyć, można… mdleć
aby tylko jego – w tym roku – mieć
i niech tej nocy koniecznie się przyśni
poda kwitnącą gałąź wiśni…

a przy wróżbach – ach, się podniecać
tańczyć, mieć wiarę i czekać.
A ja bardzo pragnę
niech mi się przyśni sam… Andrzej!

Bernadyna Łuczaj

_