Lato szybko odeszło. Ostatnie chłodne jego dni nie nastrajały optymistycznie. Nastała jesień. Parę dni ponurych i znowu słońce. Wyszliśmy wszyscy z domów, aby delektować się jego ciepłymi promykami i kolorowymi pejzażami mieniącymi się w jego blasku.
Zwabiona piękną pogodą, wybrałam się na długi spacer do pobliskiego Lasu Zwierzynieckiego. Pomyślałam dawno mnie tam nie było, więc warto sprawdzić, co w trawie piszczy. Szłam powoli zachwycając się rudziejącą przyrodą, tą ogromną paletą barw i ulegając jesiennej melancholii. Idąc tak trochę bezmyślnie, nawet nie spostrzegłam jak zawędrowałam na wyjątkową łąkę. Zaniemówiłam z wrażenia. Wszędzie, jak okiem sięgnąć, kwitła nawłoć. Jej kwiaty jak pióropusze w różnych odcieniach żółci mieniły się w słońcu. Gdzieniegdzie wysepki połyskujących traw bujały rytmicznie, kołysane jesiennym wietrzykiem. Ponad trawami wyciągał się złocisty topinambur kierując swoje kwiaty w stronę słońca. Idę dalej i dalej. Dokąd mnie ta ścieżka zaprowadzi? Nie wiem…
Dzikie wino spowite purpurą, skrzętnie wplątało się w ten niesamowity krajobraz. Cudnie, po prostu cudnie. Kiście owoców czarnego bzu, połyskiwały jak diamenty, nad wyrośniętą pokrzywą. Zboczyłam ze ścieżki I schyliłam się, żeby narwać trochę podagrycznika, a tu zaczepia mnie dzika róża.
– Ała….niedobra – żartowałam.
– Bardzo dobra jesteś. Masz przecież najwięcej witaminy C – mruczałam pod nosem.
Podłużne czerwone korale dzikiej róży powędrowały do mego przepastnego, lnianego worka, który pomału zapełniał się darami natury.
Zdjęłam plecak, usiadłam na pobliskim pniu i napawałam się chwilą spokoju, ciszy i beztroski. Zamknęłam oczy, wystawiłam twarz do słońca. Błogie ciepło przyjemnie ogarnęło moją duszę.
Niech ta chwila trwa i trwa.
Fot. Halina Wiszowata
Halina Wiszowata
Podlaska Redakcja Seniora Białystok