JUŻ PRZEKWITŁY…

Nie ma już… kielichów barwnych…
Co się z nimi… mogło stać?
Jest pytaniem… retorycznym…
Więc odpowiedź na nie… znasz…

Oczywiście… że przekwitły…
Jakże mogło być… inaczej…
Kwiaty były… teraz znikły…
Więc ze smutku… niemal płaczę…

Białe… żółte… purpurowe…
O czerwonych… nie wspominam…
Były również… wielobarwne…
Ale także… i tych nie ma…

Ale mam… alternatywę…
Już piwonie… rozkwitają…
Lecz gdzie im… do tulipanów!
Chociaż kwiaty… piękne mają…

Wiem! Natura jest bezwzględna…
Na co pora! na to… czas!
Nie! Nie mówię… że jest wredna…
Choć czasami… wkurza nas!

JEST NIEDZIELA…

Jest niedziela… a w niedzielę…
Odpoczywał… nawet Bóg!
Wspomnij wiec dziś… o kościele…
A i na mszę… pójść byś mógł!

Kościół przecież… nie daleko…
Widać wieżę… słychać dzwony…
Rusz się… proszę… nie siedź w domu…
A poczujesz się… spełniony…

Myśli swoje… z bzdur oczyścisz…
Uśmiech ci… rozjaśni twarz…
Znikną gdzieś… kosmate myśli…
Przykład też… postronnym dasz!

Wstawaj wreszcie… rusz się bracie!
Nie wymyślaj!.. nie narzekaj!
Coś tam burczysz… o krawacie?
Idź nie marudź… czas ucieka…

Po powrocie… ze spaceru…
Zakończonym… mszą w kościele…
Wnet… poczujesz się… wspaniale…
Czy do szczęścia… trzeba wiele?

LAS I STRACH…

Coś… szamocze się na drzewie…
Nic nie widać… jeszcze ciemno…
Jakiś ptak to?… czy też zwierzę?
Włos ze strachu… staje dęba!

By nie spłoszyć… jegomościa…
Staram się… oddychać ciszej…
Za to serce… wręcz przeciwnie…
Tylko jego… bicie słyszę…

Uspokajam się… po chwili…
Stan emocji… nieco spada…
Wilk na drzewie? Jawna bzdura…
Nie! Nie ma czego… się obawiać!

Wciąż… wsłuchuję się w odgłosy…
Kształt gałęzi… wyraźniejszy…
Noc… swą moc zaczyna tracić…
Nieco czuję się… pewniejszy…

Nie wilk żaden to! Ni ryś!
Tylko zwinna ruda… „ biełka”…
W łapkach dzierży… szyszkę świerka…
I z podziwem… na mnie zerka…

A strach ślepia… wybałusza…
Tę wiewiórkę… wciąż wspominam…
Nie kochani… to nie lipa!
Wam by również… zrzedła mina!

CZY COŚ SIĘ DZIEJE?

Podpowiedzcie mi… kochani…
Może czegoś… nie pojmuję?
Może tak już… być powinno?
Może tylko… panikuję?

Coś kotłuje się… w przyrodzie…
Choć nas życie… też nie pieści…
Lecz o chłodzie… mówić w czerwcu?
To się w głowie mej… nie mieści!

Już przeżyłem lat dość… sporo…
Tak przynajmniej… mi się zdaje…
I jak sięgam… wstecz pamięcią…
Nigdy czerwiec… nie był majem…

Miesiąc maj… to ogrodnicy…
Tuż za nimi… zimna Zośka…
To już mamy… jakby we „krwi”…
Stąd o czerwiec… moja troska!

Kto zawinił… w tym temacie?
… Że dwutlenek… ocieplenie…
Nie pal węglem!… nie pal drewnem!
Dbaj o zieleń!… Dbaj o Ziemię!

Równowaga… jest w przyrodzie…
Jak gdzieś mrozi… gdzieś też… grzeje…
Tak bywało… bywa… będzie!
Ocieplenie… nie… istnieje!

Oczywiście… ja tak sądzę!
Wy możecie myśleć… różnie…
Lecz po cichu… mam nadzieję…
Że… przekonam was… choć później!

WIERSZ…

Wiersz… to proza… rymowana…
Tak przynajmniej… ja uważam…
Kto z tą tezą… się nie zgadza…
Ten mnie wcale… nie obraża!

Nie! Nie gniewam się na niego…
… Lecz go będę… krytykował…
Biały wiersz… to żaden wiersz…
To po prostu… proza chora…

Interpunkcji w nich… brakuje…
A jak czasem… się pojawi?
To z pewnością… przez przypadek…
Autor jakiś znak… postawił…

O tematach… białych wierszy…
Nie! Nie będę o tym pisał…
W nich tematów… żadnych nie ma…
Może są?… Lecz nikt nie słyszał!

Takie zwykłe… ble… ble… ble…
Bez przecinków… i bez kropek…
Czyta się… to również źle…
Jak przystało na… miernotę…

W wierszu być powinien… rym!
I do tego… w niezłym rytmie…
O tematach nam… „przyziemnych”…
Które za nas… pisze życie!

To opinia… subiektywna…
Myślcie! Mówcie! To co chcecie!
Ale jedno… wiem… na pewno!
Rym! niezbędny jest… poecie!

Wiesław Lickiewicz