Pewien anonimowy internauta stwierdził, że „Kiedy wszystko wydaje się walką pod górę, pomyśl o widoku z góry”. Kochani, ja się o tym przekonałem, patrząc na cudowny krajobraz ze szczytu Szrenicy. Jestem przekonany, że takie same odczucia zagościły w sercach kolneńskich seniorów. Niepowtarzalne przeżycie, usuwające w cień nasze rozterki i wątpliwości, które towarzyszą nam w codziennej egzystencji.

Mężczyzna stoi opierając się o barierkę. W tle piękny widok skał i różnorodnych drzew.

Nie mam zamiaru być przewodnikiem w trakcie naszej dziesięciodniowej eskapady, ale o niektórych odczuciach i momentach, zasługujących na uwagę, muszę wspomnieć. Wyprawa doszła do skutku  dzięki niezłomnym i kochanym Kolneńskim Dziewczynom – Zosi i Basi. Dodam, że gospodarze podziwiali nas za niesamowitą energię i chęć maksymalnego wykorzystania pobytu. Bez przesady, niektórzy juniorzy mogliby brać z nas przykład, jak należy spożytkować skromne 10 dni, żeby wspomnienia pozostały na zawsze w naszej pamięci.

Już następnego dnia po przyjeździe wybraliśmy się do Jeleniej Góry, miasta, które zaskoczyło nas swoją niezwykłą historią. Spacer z przewodnikiem: Stare Miasto, zabytki, piękne widoki,  wizyta w dawnym Kościele Garnizonowym, Bazylice Mniejszej. To ostatnie miejsce zrobiło na nas ogromne wrażenie. Siostra z Zakonu Św. Marii Magdaleny od Pokuty wystąpiła w roli kustosza. Nie tylko ja, ale i nasz przewodnik, był pod wrażeniem ogromnej wiedzy i umiejętności przekazu, który wprowadził nas w miniony czas. Tego samego dnia była krótka wizyta w Karpaczu. Tu każdy samodzielnie organizował sobie czas.

Na placu liczna grupa turystów ogląda zabytki.

Kolejny dzień, to niezapomniana wizyta w Szwajcarii Saksońskiej, a tam atrakcji mnóstwo. Pillnitz Palace. Cudowny park z różnymi cudami. Wspomnę tylko o kamelii, która została zasadzona w 1801 roku przez dworskiego ogrodnika i do tej pory stoi w tym miejscu. Palmiarnia, gdzie temperatura, napowietrzenie, wilgotność i zacienienie są regulowane przez komputer klimatyzacyjny. Twierdza Festung Koenigstein z mnogością ciekawostek, których wymienienie zajęłoby za dużo czasu, a czas to pieniądz i mógłbym was zanudzić. Końcowym akcentem bardzo wypełnionego dnia była wizyta w rejonie, który wszystkich zauroczył. Zapierały dech w piersiach widoki górskie. Wszak nazwa Szwajcaria zobowiązuje. Co z tego, że Saksońska. Dwunastogodzinna wyprawa pozostawi na zawsze ślad w naszych umysłach.

Kolejny dzień to czas na odrobinę odpoczynku. Jednak wyprawa do Wodospadu Szklarki, kilkugodzinny spacer górskim szlakiem, dla niektórych stanowił kolejne wyzwanie. Mimo wszystko warto było. Piękno natury, towarzystwo strumienia i jego łagodzący szum pozwoliły spokojnie poradzić sobie z tym wyzwaniem. Zaś poniedziałkowa Złota Praga zadowoliła każdego. Już w drodze do stolicy Czech mnóstwo atrakcji, na przykład narciarska skocznia mamucia w Harachowie, huty wyrabiające szklaną biżuterię, fabryka Skody w Mlada Boleslaw, czy ośrodek przygotowań sportów zimowych w Jakuszycach.

Kilka osob obserwuje zmiane warty przed-palacem prezydenta Czech

No i wreszcie Zlata Praha – miasto oferujące tyle wrażeń, że należałoby pozostać w nim przez tydzień, żeby choć pobieżnie „liznąć” wszystkich atrakcji. Pokrótce – zamek na Hradczanach, Most Karola, dzielnica żydowska, cudowne ogrody, Stare Miasto, niezapomniane widoki nad Wełtawą.

Po kolejnej dwunastogodzinnej wyprawie kolacja, a właściwie spóźniony obiad, miała szczególny smak. Podczas posiłku wrażeniom i opowieściom nie było końca.

A potem – jak Szklarska Poręba, to oczywiście wypad na Szrenicę i podziwianie Karkonoskiego Parku Narodowego z krzesełka wyciągu i ze szczytu góry mierzącej raptem 1362 m.  Raptem, czy aż? Piechurzy raczej skłaniają się do słowa aż.

A wieczorem dla rozluźnienia bankiet, czy może impreza integracyjna. Tańcom i śpiewom nie było końca. Jednak nie można było przesadzać, bo następny dzień, to wizyta w odpowiedniku naszej Warszawy, czyli w Dreźnie. „Achom” i „ochom” nie było końca. Największe wrażenie wywarła wizyta w Galerii Starych Mistrzów. Madonna Sykstyńska Rafaela, Porwanie Ganimedesa Rembrandta wprowadziły w taki nastrój, że zapomnieliśmy, gdzie się znajdujemy. Wrażenie, jak podczas odwiedzin Luwru czy Watykanu. Zapewniam, że to nie przesada. Nie da się nie wspomnieć o podziwianiu arcydzieł w Muzeum Porcelany. Wreszcie można było usiąść, odpocząć, podziwiać i poczuć się, w wyobraźni oczywiście, częścią tego otoczenia. Trochę sobie zażartowałem, ale po prostu puściłem wodze wyobraźni? Życie seniora powinno składać się z marzeń. A może któreś się spełni? Ktoś mądry powiedział przecież, że na miłość i marzenia nigdy za późno.

W góralskiej chacie na ławkach siedzi liczna grupa turystów-kobiet i mężczyzn.

Kolejny dzień to odwiedziny w Chacie Walońskiej. Oj, było co oglądać, posłuchać i poprzeżywać. Na własnej skórze odczułem zabiegi trzech wiedźm. Nie zawiodłem i otrzymałem certyfikat po pozytywnym przejściu okrutnych prób czterech żywiołów, hartujących duszę i ciało. Nie było łatwo, ale poczucie humoru pozwoliło wybrnąć z trudnych sytuacji. Brawo, koleżanki wiedźmy, byłyście wspaniałe. Przez kilka godzin pozbywałem się waszego „prezentu” z pewnej części garderoby. Podziwiam kolegę, który razem ze mną musiał przejść okrutne próby. Pamiętajcie, koleżanki i koledzy, że czasem humor jest lepszym lekarstwem niż niejedno lekarstwo.

Nasze przeżycia w Szklarskiej Porębie dobiegają końca. Została już tylko wyprawa dla wytrwałych – Wodospad Kamieńczyka. Ponad połowie odważnych niestraszna okazała się wspinaczka po bardzo kamienistej trasie, szczególnie ostatnie 300 metrów. Nagrodą był jednak nieziemski efekt końcowy – urzekający widok spadającej wody.

Siedząc na murku, mężczyzna obejmuje dwie uśmiechnięte panie. Obok stoi pani. W tle panorama miasta Praga.

Każde wydarzenie w naszym życiu ma jednak nie tylko swój początek, ale i koniec. Nasze serca, dusze i ciała są wypełnione dumą. Nie było czasu na nudę. Zobaczyliśmy, usłyszeliśmy, podziwialiśmy, radowaliśmy się, wybuchaliśmy salwami śmiechu, każdy na liczniku ma kilkanaście, niektórzy kilkadziesiąt kilometrów, poprawiliśmy swoja wydolność. Czegóż nam jeszcze trzeba? Zachować w pamięci i oczekiwać na podobne wrażenia w przyszłym roku. Niech zachętę stanowi myśl kolejnego nieznanego autora – „Jeśli myślisz, że osiągnąłeś szczyt, znajdź nową górę”, czyli nowe wyzwania.

Fot. Eugeniusz Regliński
Eugeniusz Regliński
Podlaski Senior Redakcja Kolno