Kto lepiej pisze? Młodzież czy seniorzy? A może raczej, kto robi więcej błędów? – zastanawia się Jolanta Maria Dzienis. Zainteresowanych odpowiedzią zapraszamy do lektury artykułu.

Każe czy karze? Oto jest pytanie!

Północ wybiła, a ja ciągle siedzę nad czystą kartką. Nie to, że nie mam o czym pisać. Raczej zbyt wiele myśli domaga się ujawnienia. Nie jestem wzorem porywającej pracowitości, na cykl artykułów się nie zanosi, więc dumam, jak wszystko powiedzieć nie narażając się na chaos, który tak skrzętnie tępię w tekstach. Żeby się przekonać, czy podołam wyzwaniu, muszę spróbować…

Zaczęło się bardzo niewinnie, od zapytania znajomej:
  • Kto lepiej pisze? Młodzież czy seniorzy? A może raczej, kto robi więcej błędów? Sprawdzasz wiele prac, więc na pewno masz pogląd na tę sprawę.

Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, zbyłam koleżankę jakimś żartem i zmieniłam temat rozmowy. Jednak pytanie tak bardzo mnie dręczyło, że postanowiłam zająć się nim na poważnie. Wieczorem rozłożyłam przygotowane do korekty teksty na dwa stosiki, w zależności od wieku piszących, sporządziłam stosowną tabelę i zabrałam się do pracy. Każdą uwagę skrupulatnie wprowadzałam w odpowiednią kolumnę. Teraz mam wszystko czarno na białym, muszę tylko wspiąć się na wyżyny dyplomacji, żeby nikogo nie urazić.

Zacznę trywialnie, od błędów ortograficznych. Niby komputer poprawia je wszystkie, ale dobrze wiemy, że wcale tak nie jest. Żaden edytor tekstu nie bierze pod uwag kontekstu wypowiedzi, tylko poprawność napisanego wyrazu. Są jednak słowa, które brzmią identycznie, ale różnią się w zapisie, w zależności od znaczenia. I tak jeżeli na przykład ktoś, coś nakazuje, to napiszemy – każe, a jeśli wymierza karę, to po prostu karze.

Z wyzwaniami ortografii zdecydowanie lepiej radzą sobie seniorzy. Dlaczego? Może to sposób nauczania w czasach, gdy nie wymyślono jeszcze dysleksji? Czy przez częste powtarzanie, zapisywanie na tablicy, w zeszytach i specjalnych ilustrowanych dzienniczkach, założonych dla upamiętniania trudnych wyrazów, zapamiętywało się lepiej niż tylko przez przytaczanie reguł pisowni? Pamiętam kolegę, który przy poprawie dyktanda został wywołany na środek klasy, gdzie musiał dziesięć razy podrzucić gąbkę do góry, złapać ją i za każdym razem wyskandować głośno i wyraźnie:

  • Rzucać piszemy przez rz!

Po czym zapisywał to na tablicy, a reszta uczniów w zeszytach.
Innego z moich kolegów ze szkoły średniej, tuż po dużej przerwie, polonistka wezwała przed katedrę:

  • Staszku, napisz nam, proszę, na tablicy, to, co z takim zapałem umieściłeś na drzwiach toalety!
  • Nie napiszę – wymamrotał czerwony jak burak.
  • W takim razie stawiam ci ocenę niedostateczną, nie za to, co napisałeś, ale jak napisałeś! To słowo należy pisać przez „ch” i „u”!

Myślę, że metoda szokowa podziałała i do dzisiaj Staszek, oraz reszta klasy, pamięta zasady pisowni tego akurat wyrazu.

Często zdarzają się błędy spowodowane wadliwą wymową. Piszemy tak, jak słyszymy. I w ten sposób pojawiają się perełki typu: „zdanżac, włanczać, przełanczać, zakanszać”. Z tym, że te pomyłki edytor tekstów najczęściej wyłapuje i sugeruje od razu poprawną pisownię: „zdążać, włączać, przełączać, zakąszać”. Nieco odmiennie jest z wyrazami, kończącymi się na „ą” oraz „om”. Komputer podkreśli na czerwono, kiedy napiszemy „słonią” zamiast „słoniom”, ale nie zareaguje na „rękom” , gdy z kontekstu wynika, że chodziło o „ręką”. I młodzieży i seniorom przytrafiają się tu wpadki, szczególnie w rękopisach.
Obie omawiane grupy wiekowe mają też problemy z pisownią „nie” z czasownikami, przymiotnikami i imiesłowami. Razem, czy osobno? Tak, to naprawdę trudne pytanie.

Osobnym problemem jest nadużywanie wyrazów, pochodzących z języków obcych, a szczególnie z angielskiego. Nie mamy już sklepów, tylko shopy, markety, w których nie dokonujemy zakupów, lecz chodzimy tam na shopping. Look zastąpił wygląd, a design, bardzo wszechstronnie, projekt, wzornictwo, wystrój, czy stylistykę. Zamiast zrelaksowany, świetny, mówimy cool, bary szybkiej obsługi to Fast foody, zaś obraźliwy i zwykle agresywny komentarz internetowy, to po prostu hejt. Przytaczam tylko kilka najprostszych przykładów dla potrzeb tekstu, ale jest ich o wiele więcej. Jeszcze kilka lat temu w używaniu anglicyzmów przodowała młodzież, teraz również seniorzy bardzo chętnie wzbogacają w ten sposób swoje słownictwo. Zastanawiam się, czy ta moda przeminie, tak jak italianizmy, germanizmy albo francuszczyzna? Czy może też angielski zdominuje nasz język ojczysty i będziemy posługiwać się jakimś „ponglish”? W tym miejscu z westchnieniem zacytuję Mikołaja Reja „A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”

Zauważyłam także, że piszący, zarówno młodzież jak i seniorzy, mają kłopot ze słowem ubierać. To, co było małopolskim regionalizmem, coraz bardziej przenika do polszczyzny ogólnej. Przypominam, że czasownik ten stosujemy nie tylko wtedy, kiedy wkładamy na kogoś ubranie, czy obuwie, ale również przy ozdabianiu czegoś czymś oraz przy kupowaniu albo szyciu komuś np. ubrania. Możemy więc napisać:
Tata ubrał dziecko w kolorowy płaszczyk;
Siostra pomysłowo ubrała choinkę (czyli przyozdobiła ją bombkami i światełkami);
Na występ ubrał ją znany krawiec.
Nie wolno natomiast mówić, ani tym bardziej pisać, ubrałem płaszcz, ubrałem buty, ubrałem czapkę itp. Natomiast możemy ubrać się w coś, np. w sukienkę, w płaszcz, w sweter.
Jeżeli ktoś tego nie wiedział, powinien zapamiętać, że w języku polskim istnieje reguła, iż: ubieramy się w sukienkę czy w spodnie, ewentualnie wkładamy sukienkę, spodnie, buty, czapkę, a nie ubieramy je.

Z kolei młodzież ma większy problem niż seniorzy z poprawną i logiczną budową zdania.

Nadmiar wulgaryzmów, popełnianie elementarnych błędów gramatycznych, czy częste kłopoty ze składnią, występują prawie w połowie tekstów, trafiających do moich rąk. Przy nich humor z zeszytów szkolnych „I tak szli, nagi chłop z wyrostkiem na przedzie” wydaje się niemal prawidłowo wyartykułowany i przez to niegodny wzmianki.
Nagminne jest także zbytnie eksploatowanie zaimka „który”. Często występuje on w kilku zdaniach pod rząd. Wydawać by się mogło, że piszący nie słyszeli nigdy o imiesłowach. Ze smutkiem stwierdzam, że przytrafia się to obu omawianym grupom, tak jak nadużywanie spójnika „iż”, co jest błędem, szczególne w zdaniach o prostej konstrukcji podrzędnej, gdzie należy zastosować „że”. W zdaniach wielokrotnie złożonych, dla uniknięcia powtórek, możemy go użyć. Natomiast w mowie potocznej spójnik „iż” jest wykluczony.

Czas na ostatnią rubrykę tabeli. Poezja. Wychodzę z założenia, że poezji się nie poprawia. Można wyłowić błędy ortograficzne, nieprawidłową odmianę przez przypadki, użycie niepoprawnych słów, których piszący nie rozumie, a w razie rażących niedociągnięć, poprosić autora o jeszcze odrobinę pracy nad wierszem.
Natomiast przed publikacją trzeba nanieść korektę techniczną, tak aby publikowany tekst był zgodny z wytycznymi Europejskiego Aktu o Dostępności. To żmudna, ręczna praca, zabierająca dużo czasu. Poprosiłam więc poetów, aby przygotowując teksty do wysłania, stosowali się do pewnych reguł. Znakomita większość zarówno seniorów, jak i młodzieży, przychyliła się do prośby. Efekty są różne, raz lepsze, raz gorsze, lecz zdecydowanie usprawniony został proces publikacji. Tylko jeden z seniorów, ze złośliwymi komentarzami zbojkotował tę akcję, tym samym pogarszając statystyki swojej grupy. Cóż, nigdzie nie jest napisane, że ma być zawsze  idealnie.

A jak piszący reagują na krytykę? Tu również nie ma reguły. Z obserwacji wynika, że młodzi częściej przechodzą nad nią do porządku dziennego. Seniorzy odbierają uwagi bardzo źle, uznając je za życiową porażkę. Częściej też obrażają się, mimo konstruktywności i braku zjadliwości ze strony komentującego, po czym zaprzestają pisania na czas potrzebny do przetrawienia komentarzy lub na stałe, czym wyrządzają krzywdę przede wszystkim sobie. Czyż bowiem, parafrazując, pisanie nie uszlachetnia?

Co mnie najbardziej boli? To, że niektórzy nie wyciągają żadnych wniosków z poprawionych tekstów. Nie porównują oryginału z publikacją. Mam nawet nieodparte wrażenie, że piszą mniej starannie, bo to przecież i tak ktoś poprawi.

Nadszedł czas na podsumowanie. Uważam, że nie można autorytatywnie stwierdzić, kto pisze lepiej, młodzież, czy seniorzy. Wszyscy, jak to w życiu, mają swoje wady i zalety, wzloty i upadki. Najważniejsze, że chcą pisać, znajdują ciągle nowe tematy, którymi chętnie dzielą się z czytelnikiem. A błędy? Były, są i będą.

Jolanta Maria Dzienis
Podlaska Redakcja Seniora Białystok