Anna Czartoszewska
muzyka

nie zawsze z cicha wpada
nie zawsze krzyczy w ucho
na łąkach kompozycji
pachnących łzą czy potem
–
raz kości miodem zlewa
w leniwym snu pociągu
raz puszcza dzikie kaczki
na wody w nurt tańczących
–
a bywa że się czai
w bezdechu z igłą kluczem
napięta struną dreszczu
grająca wciąż grająca
–
na instrumentach wielu
przez wiele dni i nocy
w człowieku w ciele w duszy
muzyka deszczu słońca
–
raz bywa całkiem swoja
raz bywa całkiem obca
a bywa bywa nawet
tak jak cisza samotna
–
Józefa Drozdowska
Nokturn znad Netty
Organizatorom Letniego Festiwalu
„Chopin nad Nettą”

Powoli od lasu nadchodził zmierzch,
a mimo to było bardzo gorąco.
Jak dobrze, że z nagła nadleciał wiatr,
który mierzwiąc fale na rzece, obryzgał wodą
słuchających i lekko starł pot z czoła pianisty.
Wtem zaskrzydliły niebo mewy
i ledwie można było zoczyć przeciwległy
brzeg porośnięty sitowiem.
Nokturn pod palcami artysty smętniał
i rozweselał się na chwilę, a oblicza słuchaczy
na przemian ciemniały i jaśniały.
Muzyka tańczyła z witkami płaczących wierzb,
ukradkiem wplatających się
we włosy zasłuchanych dziewcząt.
Za chwilę igrała z wierzchotkami lip,
przetykając wybiegające spod palców staccata
brzękiem pszczół.
Nokturn płynął ku Necku, wabiąc powoli
ku sobie słońce i strzałę czerwonego kajaka
wypływającego z zatoki Ślepsk,
i wraz z trzepoczącym żaglem uchodził w noc.
Pianista wstał znad fortepianu,
ukłonił się nisko słuchaczom, wodzie
i nocy wyczarowanej grą.
A mnie się zdawało, że pod lipą
stoi zapatrzony w wynurzający się
zza drzew obwarzanek księżyca Fryderyk Chopin.
Splótłszy ręce na piersi, rozmyśla
nad nieznaną dotąd krainą.
–
2016
–
Jolanta Maria Dzienis
Leśna serenada

Kiedy serenadę na polanie śpiewam,
Nucą ze mną ptaki, strumień, wiatr i drzewa,
Świerszcze wiodą orkiestrę w szmaragdowej trawie,
Jedyną taką w świecie, doskonałą prawie.
–
Kwiaty zapachami przesycają słowa,
Aż pieśń w porywach błyska atłasowo,
Z echem się zabawia i powraca wtórem,
Motyle trzepotliwe niosą ją pod chmury.–
–
Powietrze zastyga w uścisku promieni,
Gdy myśli kapryśne w misterium zamieniam,
Śpiewam bez patosu, bez żalu, bez złości,
Jak piękne jest życie, nawet bez miłości…
Muzyka sfer

Bezkresne niebo nocą muśnięte,
Ciężkie od gwiezdnych srebrzeń nadmiaru
Pozwala spojrzeć w czasu odmęty,
O przeszłość otrzeć się bez czarów
–
Każda iskierka na firmamencie
Którą z zachwytem ścigasz swym wzrokiem
Może być tylko pradziejów zdjęciem
Gdy ty się cieszysz jej widokiem
–
W srebro wplecione tęczowe błyski,
Mgławic, galaktyk, słońc rozmaitych
Mamią spojrzenie i sycą zmysły
Kojąc muzyką sfer gwiezdnych przy tym
–
Pulsarów hymny, błękit księżyca
Kwarkowych chorałów platyna
Cichną, gdy nocy granat przesyca
Czerwony śpiew gasnącego olbrzyma…
–
Katarzyna Grabowska
OGRODOWY KONCERT

Sceną
jest zapomniany ogród
mini amfiteatr
z występami
przelotnych muzyków
–
plejada ptasich tenorów
nawołuje do ciszy
do zamyślenia
nad rozpiętością tonów
w maleńkich płucach
nad siłą dźwięku
pod pierzastym kostiumem
–
plenerowy koncert
dla słuchaczy
zatrzymanych w czasie
USG

Za cienką ścianą
matczynego brzucha
delikatne serduszko
gra
najpiękniejszy utwór
nowego życia
–
bębenek
puka miarowo
piano piano
różowy akordeon
nabiera powietrza
porusza się andante
fortepian dźwięczy
czarno białym echem
kontrabas niskim szeptem
wprawia w drżenie
–
mama mama
–
Regina Kantarska-Koper
MUZYKA MOJA MIŁOŚĆ

jeśli muzyka jest pokarmem miłości*
dlaczego coraz większy głód
wypełnia moje trzewia
pragnienie rośnie
w nieskończoność…
słodycz i ból
–
niech muzyka owinie się wokół mnie
niech mnie spęta
wniknie do wnętrza
przeniknie każdy milimetr ciała
wypełni każdą sekundę życia
–
całe moje jestestwo
zanurza się w dźwiękach –
im więcej melodii
tym mniej nasycenia
pragnienie rośnie
w nieskończoność
słodycz i ból…
–
* The King`s Singers „If Music Be the Food of Love” (Henry Purcell)
***

odgrodzona od świata
pogrążam się w muzyce
cała się staję słuchaniem
–
nie ma już granic między mną a dźwiękiem
zlewam się w jedno z głosami pieśniarzy
bez reszty biorą we władanie
moje istnienie
–
z najgłębszych głębin bas przenika
niedostępne zakamarki duszy
wypłasza ciemności
–
słoneczny tenor napełnia światłem
oczyszcza ze smutku
wygładza kręte myśli
cierniste uczucia
–
czysta rozświetlona
wzbijam się w niebo
na aksamitnych skrzydłach barytonów
i dźwięcznych strunach kontratenorów
–
porywają mnie w świat
gdzie piękno
nie umiera
–
nigdy
–
Urszula Krajewska-Szeligowska
Leśna filharmonia

Las wiosenny brzmi muzyką.
Tu niejeden kompozytor,
muzyk, śpiewak operowy
koncertuje w dzień majowy.
–
To jedyny taki koncert!
Każdy ptak z wschodzącym słońcem
gra i śpiewa, nuci, dzwoni
w wielkiej, leśnej filharmonii!
–
Tu dziełami mistrzów duszę
można sycić pośród wzruszeń,
kiedy z drzew w scenerii rannej
najpiękniejsze płyną arie.
–
W gąszczu skryty mały rudzik
świat fugami Bacha zbudzi.
W świerkach, wierzbach, dębach, brzozach
kos symfonie gra Berlioza.
–
Świergotek w powietrzu śmiga
w takt wspaniałych suit Griega.
Gdy mazurka chwyta wena,
mazurkami brzmi Chopina.
–
Zakochany w Beethovenie
szpak ma symfoniczne brzmienie.
To nie problem też dla szpaka,
by kantaty grać Dworzaka.
–
Wyśpiewuje mała pliszka
rapsodie Liszta Franciszka.
Marsz weselny Mendelsona
gwiżdże wilga w drzew koronach.
–
Jak Vivaldi pory roku
sławi szczygieł. A po zmroku
w walca takt zakląska słowik,
trelem złoży hołd Straussowi.
–
Tyle etiud, scherz, uwertur,
Choć bez żadnych instrumentów.
Czy widziała sala która
tak bogaty repertuar?
–
W Metropolitan, w La Scali
jeszcze nie występowali
artyści o takich głosach,
które świat ruszają z posad.
–
Cavatiny, pieśni, arie
brzmią z tysięcy małych gardeł.
W filharmonii pośród lasu
trwa muzyczny top wszechczasów.
Do Fryderyka

Polskością wionie Twoja muzyka.
Mazurki i polonezy,
walce, ballady – w nich jest głęboko
ukryta polska Twa dusza.
Szumiały wierzby Mazowsza wtedy,
gdyś jeszcze w kołysce leżał,
znad łąk i rzeki zaczarowanych
tonów świat wzbudził Geniusza.
–
Tam, w Żelazowej Woli, gdy świat ten
oczami dziecka ujrzałeś,
słuchałeś śpiewu ptaków i brzęku
owadów, szmeru Utraty,
cudne melodie z rodzimych dźwięków
Ty wyczarować zdołałeś,
Tobie rodzinna ziemia szeptała
do ucha nowe tematy.
–
Polskie obrzędy, ludu zwyczaje
piękne w Szafarni, w Sannikach
poznawać mogłeś, tam dożynkach
do tańca grał grajek wiejski,
z pól, lasów, łąki, drzew, z karczmy – zewsząd
do Ciebie lgnęła muzyka,
a Tyś ją chwytał w lot i notował,
by mieć je w serca kolekcji.
–
Powstały dzieła niezwykłe, w których
ludowych tańców brzmi nuta:
mazurów szybkich, żywych oberków,
wesołych tak krakowiaków.
W Twych kompozycjach nostalgii tony
do Polski wzdychają, tutaj
w dostojnych polonezach je słychać,
w lirycznych Twych kujawiakach.
–
Los Cię daleko rzucił od kraju.
Tam przeżywając udręki
grałeś, a palce Twe po klawiszach
tańczyły wciąż w rytm polskości.
Brzmiały z Twych ballad, nokturnów, sonat,
mazurków nostalgii dźwięki,
tak się melodie rodziły, pełne
do Twej ojczyzny miłości.
–
Zna Ciebie Nohant, zna Ciebie Paryż,
tam wieczne masz swe mieszkanie,
wszędzie Ci dzisiaj hołdy składają,
pomniki Tobie się stawia,
lecz Twa muzyka, jak Twoje serce,
wciąż w polskich sercach zostanie,
boś Ty był zawsze sercem Polakiem,
choć cały świat Cię wysławia.
–
Joanna Pisarska
Chłód o świcie

przypłynęła muzyka pod stopy
fala zwilżyła piasek
–
zatrzepotał ptak
–
otworzyły się przestrzenie
niepamięci
–
pulsujące krwią
zranionego skrzydła
Adaggio na jednej strunie

Płynięcie
tylko fala
czasem nawet tylko szept
prawie nic
jak motyl
–
porusza do kości
jak nóż obosieczny
–
oddziela szpik
Łza na łodzi

mokre dłonie
sól na języku
–
wiolonczele i kontrabasy
płyną powoli
–
spod wody

Requiem
muzycy nastroili instrumenty
wszedł dyrygent
–
zapanował nawet nad ciszą
–
Jadwiga Zgliszewska
Przebudzona czarodziejską muzyką…

Gdy się budzę, gdy oczy otwieram
ona sama nachalnie się wdziera,
towarzysząc już później dzień cały
odurzeniem, liryką i łkaniem
–
zawodzeniem, błąkaniem, płynięciem
jak pomiędzy żałobą a świętem
przewlekaniem paciorków różańca
i porywem ognistym do tańca
–
rzeką uczuć ugrzęzłych w zaklęciach,
kluczem dnia kończącego się zmierzchem
płaczem deszczu łzawego strugami
co z lękliwych źdźbeł – rosą strząsane
–
w drzewach lasów prastarych poszumem
i wietrzykiem mruczącym wśród chmurek
wyciem wichru niekiedy złowrogim
woła głosem surowej przyrody
–
czasem magii ma tyle i czaru
jak zbierana ze szczytów przez halny
potem rwana na strzępy boleśnie
i rozpięta na bukach szelestem
–
jest w niej jakaś dziewiczość i dzikość
tajemnica zaklęta w muzyce
która prawie w trans duszę wprowadza
i sowicie w tym śnie wynagradza
–
… to melodia, niezwykła muzyka
co wypływa ze słów czarownika
z serca, które gołębim jest bardziej
niźli krukiem zadziornym i czarnym
–
ze swej duszy zranionej, co widać
choć to skrzętnie woalem okrywa
z jego liryki gorzkiej i twardej
ale w środku – tak rzewnej i łzawej…
–
jest leciutkie werbelków w niej granie
niczym ptaków wiosenne kląskanie
i dudnienie cymbałów jest głuche
co się każe zadumać, zasłuchać…
–
jest w niej fletnia, harmonia i harfa
cytra, obój, kontrabas, fujarka
słowem – cała magiczna orkiestra
a on jeden – dyrygent, maestro!
–
… ta opera, co gra w jego wierszach
to jest moja modlitwa najpierwsza
niczym bilet za dostęp do piękna
i pokora przed jego talentem
–
więc zachłannie muzykę tę chwytam
ona ciepłem się w sercu rozpływa
i wprowadza mą duszę w hipnozę
odtąd wszystko, co chce, zrobić może…
–
gdy jej czar objął władzę nade mną
nie chcę wracać z obłoków na ziemię
zanurzając w niej siebie bez reszty
ja od życia już więcej nic nie chcę
–
niech czaruje, czaruje, czaruje –
łez i uczuć już nic nie blokuje
moja dusza i serce – otwarte!
i dlatego wciąż słuchać jej pragnę…
Koncert

Oczekiwanie –
cisza…
wzrok artystów
utkwiony w Mistrza
–
na Jego znak
zdecydowany
muzycy ruszyli w takt
kolejno jak zaczarowani
–
… i obudziła się wiosna –
w rześkich tonach
dzwoniły skowronki
jak szalone
niższe udawały
rechot żabek zielonych
muzyka cieplała
w coraz więcej słońca
aż pierwsza pora roku
dobiegła końca
–
… i rozlało się lato
nadbrzeżną falą –
szum morza
słyszałam doskonale
i bzyczenie pszczół
i leciutki lot motyli
i szelest starych smreków
w wakacyjnej wspinaczce
na szczyty tatrzańskie
i spadanie z drzew
pierwszych owoców
i skrzypienie kół wozów
od pól ciągnących
ze zbożem
–
… w nagłym szeleście skrzypiec
posypały się liście
frunęło babie lato
nad opustoszałym ścierniskiem
ptaki nostalgicznie
zwoływały się na odlot
wiatr szarpał nerwowo
gałęzi klawisze –
aż nastała cisza
–
Mistrz wzniósł smyk
jak batutę –
–
… i sypnęło zawieruchą
a późniejsze leniwe
strun mruczenie
to śnieżny puch
spadający spokojnie na ziemię
wnet miarowy głos kontrabasu
– brnięcie końskich kopyt
po zaspach
–
jechałam tymi saniami
jak zimowa pani
– zamknęłam oczy…
–
cały rok się przetoczył
muzycznie
lirycznie
i dramatycznie
–
zdumiona dzieła wielkością –
uklękłam z wdzięcznością
w podzięce
za gorące serce
Antonia Vivaldiego
i błogosławione ręce
Mistrza Kulki Konstantego
–
foto: pixabay.com – pasek z nutek na kolorowej pięciolinii, rozdzielający wiersze poszczególnych poetów
–