Stoi w sadzie dom – miłosny dom

Skry lecą – dym z komina – w piecu rozpaliła.
A ja z tęsknoty zza gałęzi sosny, na dom patrzę…

Chciałbym gospodarzem być w tym domu,
Bo tu mieszka dziewczyna, którą kocham…

Ach, gdyby Ona wiedziała, gdyby wiedziała,
Że ja tu nieborak nieszczęśliwy stoję…

Gdyby mnie do domu swego zawołała
Byłbym dla niej przytulną przystanią,

Sadem w maju, lasem z leśnym runem,
Który za podwórkiem obficie rośnie,

Zbożem zimowym i jarym w wiosnę i w lato,
Słońcem z nieba tyle ile w potrzebie,

Ziemią urodzajną jaką dobry rolnik stworzyć może,
Zbiorem z plonem jakiego oboje byśmy oczekiwali,

Napaleniem w piecu – ciepłem w mroźne zimy,
Sercem kochającym w każde dni i wieczory…

Gdyby Ona mnie wybrała.
Gdyby Ona mnie poznała,

Musiałaby zaprosić do swojego domu
W którym nie ma mężczyzny.

Gospodynią to Ona już jest,
Tylko do pary w tym domu brakuje mnie.

O tak, w tym domu brakuje mnie.
Gdyby Ona to wiedziała, że ja tu stoję…

Może by mnie zawołała, zawołała,
Żeby wejść do tego domu na zawsze.

 

Choćbym nie wiem co zrobił dla Ciebie

Choćbym nie wiem co zrobił dla Ciebie,
To i tak nie kochasz mnie.
Choćbym padł przed Tobą na kolana,
To i tak nie kochasz mnie.
Choćbym kwiaty co dzień przynosił dla Ciebie,
To i tak nie kochasz mnie.
Choćbym napisał sto wierszy dla Ciebie,
To i tak nie kochasz mnie.
Choćbym pole całe obrobił dla Ciebie,
To i tak nie kochasz mnie.
Choćbym niebo pogodne utworzył dla Ciebie,
To i tak nie kochasz mnie.
Choćbym dobrocią obdarzył Ciebie,
To i tak nie kochasz mnie.
Choćbym sto lat na rękach nosił Ciebie,
To i tak nie kochasz mnie.
Choćbym dom pobudował dla Ciebie,
To i tak nie kochasz mnie.
Choćbym zabrał do obierzy świata Ciebie,
To i tak nie kochasz mnie.
Choćbym Ziemię wstrzymał, a Słońce poruszył dla Ciebie,
To i tak nie kochasz mnie.
Choćbym sto lat żył dla Ciebie,
To i tak nie kochasz mnie.
Choćbym tysiąc lat śnił o Tobie,
To i tak nie kochasz mnie.
Choćbym rzeki nurt zmienił dla Ciebie,
To i tak nie kochasz mnie.
Choćbym nie wiem co uczynił dla Ciebie,
To i tak dla Ciebie jestem tylko Mietek.

 

Tyle białogłów chodzi po tym świecie

Tyle białogłów chodzi po tym świecie.
A ja, nieborak, i tak umiłowałem Ciebie…
Jesienią, zimą, wiosną, w lecie –
Stale rozmyślam i śnię o Tobie…

Czy Ty o tym wiesz, moja Pani?
Dniem i nocą – miesiącami i każdego roku…
Tak pragnę, żebyśmy byli sobie oddani 
Czekając z żalem i ze łzą w oku…

A ten czas wcale nie nadchodzi
I wiarę tracę, czy jeszcze nadejdzie?
Bez Ciebie w życiu źle mi się powodzi
I już nie wiem, czy kiedykolwiek lepiej będzie?

A czas przemija, jak wschód i zachód…
Dzień smutkiem – noc samotnością…
Taki już losu mego samotny chód –
I bez Ciebie życie moje jest bezradnością…

 

kiedy zawołasz

kiedy zawołasz
od razu przybiegnę
gdy będę w domu
biec będę przez łąki
gdy na roli
przez pole gryczane,
gdy w drodze
zawrócę
gdy w świecie
napiszę
i kiedy wrócę
przytulę
po czym położę głowę
na sercu Twoim

Mieczysław Borys