Koniec wakacji

Umierają powoli wakacje
Lato z tronu wcale odejść nie chce.
Nabierają mocy moje tęsknoty
i powietrze ciężkie od westchnień…

Czernieją pestki słonecznikowe.
Zimna rosa brylanci się w trawie.
Pogmatwane sny u wezgłowia
jak porwany na wietrze latawiec…

A moje zakazane marzenie
jak głowa hydry znowu odrasta.
Wcale z latem umierać nie chce,
nie przeszkadza mu powrót do miasta…

Ostatki sierpnia

Mgielna szata w oddali
zasnuwa nieco krajobraz.
Słychać warkot traktorów,
ostatnie sierpnia doby.

Ulicą nieraz sunie kombajn
co zebrał zboże pachnące zielem
a na opustoszałych polach
lśnią złotem słomy bele.

Korale rumianych jabłek
między zielenią liści
wyglądają tak rajsko –
– sierpniowy sen się ziścił…

Fioletowe bodziszki smętnie
na wietrze kiwają główkami,
we wszystkim tu kipi piękno,
niestety – lato…za nami…

Ocalałe krzaki śnieguliczek
swe białe kuleczki liczą.
Sierpniowe niemrawe słonko
dziurawi rzucając koronki.

Ja – zamyślona pod drzewem,
zachłyśnięta cudami,
zasłuchana w ptasie śpiewy
przy kubku… stygnącej kawy…

Pożegnanie

koniec sierpnia
ranek szósta
na wsi na pozór
cicho i pusto
szpaler śnieguliczek
otulam wzrokiem tkliwym
a one
jak świadkowie sumienia
pełne milczenia
poranne raźne słonko
tworzy świetliste koronki
w prześwitach liści
a ja w myślach
żegnam wszystko
siedząc z kawą pod drzewem
zachwycam chłodnym powiewem
słucham cudownego koncertu
ptasich kwileń i szeptów
nawoływań szczęść i bólów
lśniące diamentowe rosy chcę przytulić
jasność słoneczna
podpowiada
że dzień będzie ciepły
tak – upał znowu
a ja
jadę do domu
do miasta
do murów
koniec cudów
czas skryć się we własnych pieleszach
i na jesień spokojnie czekać…
a jakiś ptaszek mały
piórko na moim krześle zostawił
pożegnał mnie w ten sposób
świergolek – ostatniej nocy…

Purpura

Czai się pora purpury
pełzną niespełnień płomienie
głową nie rozbijesz muru
milczysz wiec od niechcenia…(?)

W oddali już puka jesień
w okno zapomnień i bólu
szalona zieleń nie podda się
z wolna się złotem otuli…

My – zachowamy wspomnienia
płonąc jak żółte nawłocie
strojąc w karmin i szkarłat
by skryć płonące uczucie…

Sierpień

Jeszcze słońce rzuca w nas złotem
jeszcze czasem zlewamy się potem
na papierówki mamy ochotę
to dopiero połowa lata

dojrzewają różne owoce
już coraz chłodniejsze są noce
gwiazdy na niebie pięknie migocą
a księżyc taki dyskretny

nad ranem zimna jest rosa
nie chce iść po niej noga bosa
piękną otawę ścina już kosa
znowu zapachnie sianem

dni już wyraźnie krótsze
wczoraj jutro pojutrze
rybakom chłodniej na kutrze
jak dobrze że jeszcze wakacje…

Kwiatek blue

Kwiatku niebieski kwiatku
cudowny pięciopłatku
na gumnie błękitniejesz
jaką masz nazwę – nie wiem…

rośnie was tyle pod stodołą
tworząc niebieskie koło
kolorem mnie urzekłyście
formą płatków w zachwycie

polubiłam kwiatki w kolorze blue
bo są jakby… z mojego snu…
po powrocie do miasta
w sercu moim wyrastasz

przypominasz mi piękne lato
dziękuję ci za to
i nagle… nazwę gdzieś słyszę
nazywasz się… bodziszek

Kochane żółtości moje…
Utonąć w kwiatach
w końcówce lata

w kwiatkach moich kochanych
miodowymi nazwanych…
zanurzyć w ich kolorze
utopić w słonecznym wzorze

nacieszyć oczy
ukoić serce
zaplątać w żółte kobierce…
odurzyć zapachem miodu

wywąchać nektar
przed słonka zachodem
nakarmić duszę
lata wspomnieniem
nim ono
odejdzie w zapomnienie…

ach –
– kochane kwiatki młodości
nie zapomnę was
na rozstania moście
gdy przyjdzie pora odjazdów
zabiorę was w sercu
do miasta…

Bernadyna Łuczaj