Kruki i wrony

„Nie rozdzióbią nas kruki, wrony”,
Nie pochłonie Nas ziemia, czy las,
Gdy choć przybity, lecz nie skulony,
Będziesz szedł dzielnie cały czas.

Będziesz szedł niosąc dany Ci los,
Będziesz szedł nawet, nie mogąc iść,
Będziesz bogaty, choć pusty masz trzos,
Będziesz tak zwiewny, jak brzozy liść.

Nie podepczą Cię tłumy rozgrzanych głów,
Nie wyrzucą na śmietnik „świata małego”,
Jeśli upadniesz, powstaniesz znów,
Bo wiesz, bo kochasz, bo pragniesz tego.

Między słowami…

Między słowami, są słowa ukryte,
Słowa i myśli niewypowiedziane,
Duszą pisane, w sercu wyryte,
Mało widoczne, bo dobrze schowane.

Często niewiele słów, wiersz mieści,
Często na pozór, zwykłe słowa,
A między nimi, ogrom treści,
I pustych wersów, wielka mowa.

Nie trzeba filozofem być,
Czy też poezję w locie chwytać,
Trzeba po prostu, myśląc żyć,
I sercem pisać, duszą czytać.

Nie zadeptali…

Rozkradali Cię Matko, Ojczyzno Kochana,
Chcieli swe dobra, Twym kosztem tworzyć,
Gdy szarpali jak sępy, krwawiła Twa rana,
Chcieli Ciebie wymazać i nas upokorzyć.

Ruski żołdak Cię deptał na wschodzie,
Z zachodu Cię deptał, zaborczy szwab,
Czy o poranku, czy o zachodzie,
Byłaś w objęciach brutalnych łap.

Ziemie południa, Lwów i Kraków,
Tak wierne Bogu i polskości,
Przeszły pod buty złych Austriaków
I pogrążyły się w ciemności.

Przez długie lata, ciemności trwały,
Były powstania, upadków też wiele,
Twe Dzieci z Wrześni i wóz Drzymały,
I Targowica – wrzód na Twym ciele.

Lecz nie zniszczyli Twego ducha,
Bez nazwy „Polska”, był głód miłości,
I wiara, że Bóg Ciebie, i nas wysłucha, 
I przyjdzie kiedyś dzień wolności.

I przyszedł.

Niezbędnik

Czego naprawdę w życiu trzeba,
Prócz sił i zdrowia nie do zdarcia?
Nad głową odrobiny nieba,
Pod nogą gruntu do oparcia.

Ciepła, co lody w życiu kruszy,
Czasu, by wypić łyk herbaty,
Kilka uśmiechów – tak dla duszy,
W sercu klimatu swojskiej chaty.

I czyjejś dłoni, którą mieć muszę,
Gdy się potykam w zamyśleniu,
By uchwyciła słabą duszę,
By „przywołała” po imieniu.

Dla marzeń też pustyni trzeba,
By one swoją przestrzeń miały,
Dla pokus, klatki z bramy nieba,
By w niej stłumione pozostały.

Jeszcze spokoju odrobinę,
By dostrzec już przebyte mile,
Tak na minutkę, na godzinę,
Przypomnieć zapomniane chwile.

Marek Mozyrski