
_
Przed pełnią
Już dawno zniknął rogal
z podniebnej piekarni
nadszedł czas wypieku
całego bochenka chleba
o napuchniętym owalu
właśnie lokuje się na górnej półce
i rośnie jak na drożdżach
wielki krągłością bułki
z dnia na dzień
czy raczej – z nocy na noc
coraz go więcej i więcej
aż strach że pęknie
Kiedy tak puchnie
przybliża się do pełni
a ja patrzę na nią
z rozkoszą
gdy wychodzę z psem nocą
lubię podziwiać w niebo
kiedy na atłasie aksamitu ciemni
zwłaszcza blisko pełni
którą uwielbiam
gdy nieboskłon
tak księżycowo nieprzyzwoity
że eksponuje się do świtu
jak ekshibicjonista
lecz i nowiu świadoma
potrzebę jego dostrzegam
i ze spokojem czekam
gdy sposobić się będzie
rogalem zaledwie
do kolejnego wypieku
po przerwie
***
Styczniowa pełnia księżyca
Ja się dzisiaj
na optymizm nie piszę
no bo co mam zrobić
z tym księżycem
nad moją głową
z jego tarczą pyzatą
rozpanoszoną nad dachem?
to przez tę styczniową pełnię
jestem rozkojarzona zupełnie…
sunia moja też rozdrażniona
kręci się wokół własnego ogona
buty wynosi
dokłada moją czapkę
i stawia przed faktem dokonanym
– bezwzględnie wychodzić mamy!
stoję ze smyczą w jednej ręce
gapię się w niebo
ochoty nie mam na więcej
spacer odpada – jeszcze czego!
ona w swoim żywiole
agresywna jakoś nadmiernie
(podejrzewam pierwszą cieczkę)
zawodzi żałośnie
jakby wyła do tego księżyca…
a mnie z nagła ogarnia
dziwna chandra
nostalgia
po godzinnej rozmowie z siostrą
będącą w szpitalu
mój pesymizm nie zmalał…
księżycowa pełnia
niezmiennie
uświadamia mi własne niespełnienie
niedokończenie
niedoskonałość
brak pomyślnego finału…
Boże mój! jakaż rezygnacja
się we mnie dzisiaj kłębi –
to wszystko z powodu tej pełni?
przecież ona mi gotowa
radość życia tylko co nabytą
brutalnie odebrać…
… i gdzie tutaj miejsce
na poezję?
***
kompetencje księżycowej pełni
księżycowa pełnia
apogeum
kształt napęczniały
do kresu sięga
jest wyżyną zachwytu
dla poetów…
a jednak
to nie ideał
buzuje w człowieku
świat zmysłów szalony
budząc dzikie wilkołaki
i demony
gdy ślizgają się na krawędzi
Zło i Dobro
kierując w stronę
nie najlepszych wyborów
drażni uporem
pretensjami
waśnią…
… właśnie!
***
Pełnia marcowa
Bezwstydnie rozparty
na starych konarach
księżyc w pełni
przysiadł na poprzeczce
z grubych gałęzi
i się bezmyślnie szczerzy
lśniący jak bochen z pieca
wydyma owalną gębę
i nonszalancko błyszczy
jak posmarowany oliwą
tłusty i śliski…
… i drwi z mojego rozedrgania
– a to kawał drania!
***
Ach, ta pełnia wrześniowa!
Pełnia wytrzeszcza oczy
z całym światem się droczy
i wyzwala złe moce
kumuluje napięcie
atakując zawzięcie
wszystko – nawet… co święte!
pokalała relacje
kosmos w te kombinacje
mocno umoczył palce
wszystko księżyca wina
to za pełni przyczyną
tyle krzyku łez kpiny!
poczekajmy dni parę
przeistoczy się w kwadrę
zmniejszy złego swój zasięg
no a znów w porze nowiu
liczmy jednak na zgodę
i relacje pogodne…
***
Niebieska Pełnia
Druga w sierpniu pełnia
jest taka… nadziejna!
ja pijana kroczę
nie widząc na oczy
moja perszing-psina
raźne rundy wszczyna
a ja nie nadążam
gdy ona tak krąży
głowę w chmury wciskam
księżyc kładę blisko
w marzenia ulatam
na krańce wszechświata
w podróży na niby
swoje miziu-miziu
słodko w myślach tulę
koci-kotki czule…
gdy pełnia błękitna
może więc do świtu
zaczekać mi przyjdzie
na to miziu-miziu?
***
Księżycowa pełnia nad Ojcowizną
Tutaj pełnia wygląda inaczej
romantyczniej nad domostw dachami
wsi jedynej wpisanej w sercu
po wsze czasy złotymi zgłoskami
i rodzinny spacer wieczorny
w trzypokoleniowej gromadce
z wszędobylskim psa mego nosem
biegnącego to przed – to za nami
sunia węszy w każdym zakątku
z bliska zerka bociania para
gdzie ich gniazdo wpisane w okrąg
wyżej niż rozłożyste konary
z nieba wielka tarcza księżyca
pełni dzisiaj niezwykłej całkiem
pcha ku ziemi błyszczące lico
licząc świerszczy cykanie w trawach
***
Zła pełnia?
Dziś pełnia księżycowa –
patrzę na wielką głowę,
jak się wynurza zza bloku
misa spośród obłoków.
Niczym olbrzymia patelnia
co na blacie kuchennym
się rozgrzewa, by wreszcie
smażyć wielki naleśnik.
I niepokoi mnie sunia!
Gdy tak co miesiąc Luna
z nieba wytrzeszczem patrzy,
z Daisy też jest inaczej…
Ja chłonę piękno kosmiczne;
idę i myśli liczę,
że dzisiaj ciut nieuwagi
i… pierwszy tej zimy upadek!
Dosłowny – gdyby ktoś pytał.
Fiknęłam na lodzie i kwita!
Półleżąc wzywałam pomocy,
aż ktoś nieznajomy podniósł…
Pełnia, siódmego, wtorek
– czy ten feralny „fikołek”,
co go wywinęłam rankiem,
to też… złej pełni sprawka?
***
Tęsknota za pełnią…
A jeśli się tak zdarzyło,
że się nawet jednej kwadry
w związku nie przeżyło?
To jak mi mówić o pełni,
kiedy tylko…
nów pozostaje wierny?
Gdy tylko czerń nowiu
księżycowy niebyt
dotyka głębin
więc jak wysyłać myśli do ciebie?
Nie zahaczę na rogalu księżyca
nitki marzeń i snów
nie oplotę
żadnej z kwadr bochenka
tęsknym wzrokiem
a pełni – Luny balon nadęty
za wysoko
dla samotnych…
Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok