Księżycowy chłopiec
Przyleciał biały gołąb, we mgle łopot słyszę
bieluchną plamą osiadł w jesiennej przestrzeni
tulę do swojej piersi bladolicą ciszę
serce ku Tobie bieży, barwami się mieni.
–
Pamiętam naszą ławkę zasypaną kwieciem
dwa serca nań wyryte – miłość, młodość, duma
a teraz wrzosów dywan z myślami sieć plecie
smutek igra z tęsknotą, pędzi wiatru rumak.
–
A kiedy noc przykryła mleczne korowody
„żegnaj” długo trawiłam – kłuło martwą ciszę
jak złodziej skradłeś serce – umieram bez wody
dziś brokatowym pyłem list do Ciebie piszę.
–
Sama już nie chcę kroczyć przez życia dąbrowy
wracaj, czekam na Ciebie chłopcze księżycowy.
–
Podróż w zaświaty
Kiedy odchodzi poeta w zaświaty
pająk sieć tkając, łzami deszczu łka
poezji brylant mieni się brokatem
wspomnieniem wzlata, z wiatrem w przestrzeń gna.
–
Ponieważ Oni „nie zjawiają się przypadkiem”
niczym gołębie bezmiar nieba rwą
nektar natchnienia spijają ukradkiem
kiedy odejdą – nadal z nami są
–
w szczebiocie dziecka, w kaczeńcach na łące
w pszenicznych kłosach i w ostatniej łzie
gdy poprzez chmury przedziera się słońce
gdy wrzosowiska toną w białej mgle.
–
Na duktach leśnych i na polnej ścieżce
gdy na jeziorach drży przebiegły szkwał
w domku ślimaka, z krasnalem przy Śnieżce
gdy świt się budzi i gdy Janko gra.
–
Gdy czas nadgryzie białej trumny wieko
tęczę rozjaśni przecudowny wiersz
echo osiądzie wersem gdzieś nad rzeką
i nie powstrzymam już płynących łez.
Bezcenny koszyk
Widziałam dzisiaj tęczę nad lasem
osiadła łukiem nad chmur kołyską
sosny w ów pejzaż miękko wdziergała
już jesień blisko.
–
Pyzate jabłka sierpień rumieni
karmin i złoto kładąc pędzlami
na polach popłoch, złociste kłosy
tną kombajnami.
–
Gdy po ścierniskach buszują ptaki
sierpień chce przywdziać płaszcz kasztanowy
i chłodną rosą częstuje trawy
pośród dąbrowy.
–
W swej drżącej dłoni pałeczkę trzyma
chwil ciepłolubnych, szczęścia, rozkoszy
z troską daruje złotej jesieni
swój cenny koszyk.
Przepraszam
A kiedy się zamknęły Krynicy wierzeje
smutek osiadł na sercu, lekki wietrzyk wieje
nostalgia z deszczem płacze na pustym peronie
odjeżdżam, w mojej dłoni czerwień róży płonie
krwista łuna zachodu rozpala jantary
zapach sosen zniewala, lśni złotem las stary
góry dyszkantem grzmiące i ptaków śpiewanie
ubrały górski potok w tęsknoty wołanie
i przemknął w kadrze obraz, przygarbiona chata
pokryta starą strzechą, zatopiona w kwiatach
i zanim mnie Morfeusz powołał do siebie
w jaśminach zobaczyłam twą twarz- byłam w niebie
zapachem odurzona i twoją bliskością
jak niegdyś byłam w związku z tobą i miłością
za rękę mnie trzymałeś, byłeś tak uroczy
drżałam jak liść na wietrze, gdy patrzyłeś w oczy
wspomnienia przypłynęły jak jaśmin i woda
przepraszam! że przez chwilę byłam znowu młoda.
Czółenko
Chcę płynąć w bezmiar duszy oceanu
Za nami sztormy i dziejowe burze
Chwila przemija niszcząc plany
Łódź ratunkowa wspomnień w purpurze
–
Jabłko ci zerwę będę twoją Ewą
Wielbiłeś dziewczę dziś kochasz kobietę
Pamiętasz miły nasze drzewo
Dwa serca na nim dłutem wyryte
–
Podaruj proszę bukiet chwil bezcennych
Scałuję płatki otulę wrzosami
W ferworze tęsknot czas brzemienny
Rozrywa życia cenny aksamit
–
Chwilo ty jesteś jak sprytne czółenko
Pomiędzy wątkiem śmigasz a osnową
Znikasz w snach zjawisz się nieprędko
I czasoprzestrzeń zbudzisz na nowo
Bumerang
Ty jesteś opoką, jak bumerang wracasz
wabisz motylami, rojem pszczół złocistych
siadasz barwną tęczą na skrawku tęsknoty
zrzucasz niebo w wodę, lśni wśród fal przejrzystych.
–
Myśli moja dokąd, pędzisz gubiąc rosę
znów jestem dziewczyną nowych wrażeń głodną
w brzóz biały zagajnik, jaśmin się zaplątał
zapach twej koszuli chronił mnie w noc chłodną.
–
Płaczesz razem ze mną, to znów drżysz na wietrze
rwiesz na drobne strzępki kartki z kalendarza
otwierasz ramiona, gdy zamykam oczy
wciąż ciebie pamiętam, starość mnie nie zraża.
–
Biegnij myśli moja, zrywaj polne kwiaty
uśmiechaj się bzami wśród bukietów marzeń
drżę jak liść na wietrze, tonąc w gwiezdnym blasku
stwórz w mojej pamięci bezcenne witraże.
Abecedariusz
Alfabet miłości
A- A skądże ja mam wiedzieć
że do drzwi moich zapukasz
jeśli tak…podam Ci kawę
w filiżance z tęsknoty
a miłość
w czekoladowej Katarzynce.
–
B- Bardzo mi Ciebie brakowało
biegnę myślami w przeszłość
widzę splecione nasze dłonie
nasz mały raj
w bukietach polnych kwiatów
a my… zatopieni
we własnych spojrzeniach.
–
C- Cóż dzisiaj się z nami stało
Twoje milczenie ciąży jak ołów
uciekasz spojrzeniem daleko
zbyt szybko zatrzasnąłeś drzwi
do naszego szczęścia
nie zmieściłam się w nich
szkoda.
–
D- Dłużej tak być nie może
nie śpię nie jem nie chcę żyć
nie burzę krwi w Twoich żyłach
a… tonąc w rzece nadziei
nie wiem
co los zapisze mi w testamencie.
–
E- Egoizm Twój nie ma sobie równych
zgasły już latarnie moich oczu
drżącą dłonią zrzucam z powiek
zabłąkaną łzę
jestem zmęczona
samotność otula moje spragnione serce
chcę usnąć okryta wspomnieniem pieszczoty.
–
F- Frywolny tryb życia
jak widać… Cię pociąga
stabilizacja odpłynęła w siną dał
no cóż… „nie będę już płakać
nad rozlanym mlekiem”
muszę odnaleźć sens swego istnienia
kiedyś… Ty nim byłeś
dziś więc…żegnaj.
–
G- Godzinami myślę o nas,
wszystko mi Ciebie przypomina
nawet róże które dzisiaj dostałam
pachną zupełnie inaczej.
Gdyby dało się cofnąć czas,
może nie popełnili byśmy starych błędów,
a nasze serca
biłyby może tym samym rytmem.
–
H- Hołdując modzie,
sypiesz sól na moje rany,
trzymasz w ramionach inną,
uśmiechasz się do niej promiennie
a ja… stojąc w cieniu niepewności
usycham z tęsknoty,
kremując beznamiętnie
swoje dłonie.
–
I- Irysy zerwałeś dzisiaj w ogrodzie
pachniało w pokoju,
a twoje ręce…
jak niegdyś błądziły po mapie mojego ciała.
Dzwonek do drzwi przerwał wodze fantazji
z obłoków wróciliśmy na ziemię.
Szkoda.
–
J- Jak co roku
przysłałeś mi kartkę na urodziny.
Niegdyś w kilku słowach zawierałeś moc uczuć,
dzisiaj…
chociaż napisałeś „morze ” treści,
nicość i pustka zieje z chłodnej kartki,
bardzo mi zimno.
–
K- Kiedy czas
cofnie wskazówki naszego zegara,
kiedy wyprasuje zmarszczki
na naszych czołach,
kiedy zrzuci srebro
z hebanowych niegdyś włosów,
chyba wówczas,
gdy podarujesz mi pierwiosnki,
a… to niestety się nie zdarzy.
–
L- Leniwie przeciąga się kot
leżąc na moich kolanach,
frywolne promienie słońca
grają ze mną w chowanego.
Mimowolnie uśmiecham się,
gdy wtargnęły bez pozwolenia
na moje usta.
Uparciuchy.
–
Ł- Łatwo ci było o mnie zapomnieć.
Zasuszone irysy straciły swój zapach.
Tęsknota zrobiła swoje.
Codziennie patrzą na mnie
twoje błękitne oczy.
Przyblakłe już zdjęcie
tulę do piersi jak relikwię.
To mi musi wystarczyć.
–
M- Może kiedyś przyjdzie jutro,
może zagości na mojej twarzy
promienny uśmiech.
Wiesz… co roku
zbieram dla ciebie prawdziwki.
Mam już 20 ususzonych korali.
Czasami zawieszam je na swojej szyi,
a one tak pięknie pachną lasem.
–
N- Niestety, żyję tylko marzeniami
i… jeszcze nie umieram z głodu.
Kochanie, posadzony przez ciebie kasztan
w rocznicę naszej znajomości,
jest bardzo duży i dumny.
Gdy jest susza, podlewam go
również łzami.
Jest mi tak bliski, jak ty.
–
O- Obiecałeś mi
że jak się zestarzeję,
będziesz całował z szacunkiem
każdą nową zmarszczkę
na moim czole.
Gdy się spotkamy skarbie,
pocałunkom twoim nie będzie końca.
–
P- Poszłam dzisiaj do kościoła.
Byłam świadkiem pięknej ceremonii.
Dwoje staruszków związało ze sobą życie.
Bardzo pięknie wyglądał na jej srebrnych włosach, biały jak śnieg- rumianek.
Tak czule patrzyli sobie w oczy,
że rozpłakałam się jak dziecko.
–
R- Rozkwitły dzisiaj kaczeńce.
W moim stawie wyglądały jak grążele.
Pamiętam, jak zrywałeś mi je garściami.
Śmiałam się tak srebrzyście,
że pocałunkiem zamykałeś
moje usta.
–
S – Spokojnie,
nie będę cię nachodzić,
możesz spać bezstresowo.
Mam swój honor i dumę.
Kiedyś szeptałeś mi czule,
że jestem twoim światłem.
Zastanawiam się,
jak ci się żyje w ciemnościach.
–
T- To nic, że powoli umieram
to nic, że usycham jak kwiat.
By być piękną i młodą,
zaprzedałabym się diabłu,
żebyś tylko do mnie wrócił.
Niestety, to tylko marzenia
które się nie spełnią?
–
U- Uciekam myślami w przeszłość.
Zbieram owoce naszej miłości.
Kasztany leżą w moim domu
niemal wszędzie.
Całuję je czule i tulę do serca.
Są tak delikatne, jak twój oddech.
Szara codzienność.
–
W- Wieczność liże mnie swoim
zimnym ozorem chłodu.
Kożuch, który dałeś mi na urodziny
jest za duży.
Uśmiecham się do lecących bocianów.
Ten symbol nowego życia
zawsze mnie mobilizuje do walki
o lepsze jutro.
Oby ono było lepsze.
–
XY – niewiadome
zawarte w królowej nauk
uczą nas posłuszeństwa i dyscypliny.
Mają wiele znaczeń i odpowiedzi.
Są rozwiązaniem wielu życiowych zadań.
Czy pomogą określić czas naszego spotkania?.
–
Z – Znikam jak sen.
Wiem, że to kres mojej drogi.
Choć życie jest jak chwila,
wciąż czekam na ciebie.
Nagle, słyszę pukanie
i czuję cudowny zapach.
Nie, to niemożliwe.
Stajesz w otwartych drzwiach
trzymając w dłoniach niezapominajki.
Jesteś taki przystojny i młody, a
ja mam we włosach śnieżnobiały rumianek.
Małgorzata Siemieniuk
–
–