
_
Wiersze lekiem na całe zło
Spokojną mam dzisiaj duszę,
Czasami tylko się wzruszę.
Ale nic już mną nie targa;
Że tyle boleści mnie dotknęło,
Co z mego losu się wzięło.
Że nie mam tego, co powinienem mieć,
A mam to czego nie powinienem mieć.
W wierszach byłem wszędzie,
Chociaż nigdzie nie byłem.
Nigdzie nie byłem,
A byłem wszędzie.
W duszy mam taki spokój,
Jak ciche drzewa, gdy wiatr ustał.
W sercu noszę pokój,
Który czas mi dał.
Nie jestem zimny, ani gorący,
Jestem spokojny, jak słońce zachodzące.
A wczoraj jeszcze byłem, jak ogień płonący,
Gdy z żalu serce stawało się konające.
Nie chodzę po ziemi,
Ale gram nutami słów…
Dawno temu
Kiedy byłem małym chłopcem,
nie miałem marzeń –
wystarczył do uciechy
złapany motyl w dłoniach,
ogórek i marchewka z ogródka warzywnego,
odkryte ptasie gniazdko w jałowcu,
porzeczki i maliny w olszynach,
miętus, sum rękoma złowione w rzece,
niebo pogodne i dzień ciepły.
W domu noc pełna snów,
które z jawy się zrodziły…
Los człowieka
Życie dało mi w kość –
tyle wyzwań i każde spalone.
Nic z tego, skoro jak było tak i jest.
A czas przemija – i co z tego mam.
Co prawda, serce bije,
lecz to tylko zegar życia.
Ludzie chodzą skądś dokądś…
Patrząc na mnie, myślą, że ja leń (?)
Gdyby wiedzieli, że ja poeta,
który chodzi myślami, podziwia kobiety,
które idą tak zgrabnie, to dała im natura.
Są takie piękne, powabne, dzieło Boga,
a On tandety nigdy nie tworzy.
I nawet mówi: „że moja życia trwoga,
to tylko pisany dla mnie los Boży”.
Mając w sercu Boga, na ustach wiersz,
jakoś łatwiej znosić los – i godzić się z nim,
by dalej żyć, by dalej żyć, by dalej żyć.
To już jesień
Jerzyki na głową już nie furgają,
niebo odziało się w szarość jesiennych chmur.
Promienie słoneczne na wietrze nie drgają,
tylko lasu stoi bez słońca zielony mur.
Deszczowo się zrobiło już od paru dni –
nie widać na horyzoncie poprawy dnia.
Jedynie piękno to, które mi się śni –
jak moja młodość w słońcu ukwieconą łąką szła.
Śpiew skowronków nad głową słyszałem,
w olchowych krzakach koncerty słowiki dawały.
W sercu natchnione wzruszenie miałem,
lecz szedłem ku rzece dzieciństwa śmiało.
Dzisiaj zaczęli grzać…
Ze słoty w jesień złotą
Wiatr targa drzewami –
porywa liście ze sobą.
Jesień jest już z nami.
Chcesz, czy nie i z Tobą.
Lepsze to, niż przez tydzień deszcz –
siąpił nieustannie dniami i nocami.
Dzisiaj, choć z zimna przeszywa dreszcz,
pogoda, nawet słońce wyjdzie czasami.
Mustang mój nigdy niezawodny,
nawet i wtedy, gdy stoi tydzień.
Zaliczyłem Wasilków, a teraz akwen wodny.
Tutaj spędziłem niejeden dzień.
Z dni szarości, zimna, deszczu i brzydoty –
dzień się wykrystalizował w białe anioły
i w pełni słońca. Świat już się mieni
w jesiennych kolorach złota, dla serca ochoty,
choć woda spadająca z grobli huczy bez końca.
Mieczysław „Mietko” Borys